Maurizio Sarri powiedział swego czasu, że to będzie nowy Kevin De Bruyne. Właściwie od kiedy pojawił się w barwach Udinese na boiskach Serie A, byliśmy przekonani, że oto mamy do czynienia z zawodnikiem absolutnie unikalnym. Mającym dryg do dryblingu, dysponującym niesamowitą wizją, otwierającym podaniem, dla którego nie ma żadnego znaczenia, czy ma zagrać piłkę prawą czy lewą nogą. Obiecywaliśmy sobie po nim zdobycia szczytów w XXI wieku dostępnych spośród polskich piłkarzy tylko dla Roberta Lewandowskiego.
Czas jednak płynie, a coraz bardziej zasadna jest wątpliwość: czy Piotr Zieliński zdąży się tam wspiąć? Czy piłkarsko rozwija się w takim tempie, by słowa najbardziej uzależnionego od nikotyny trenera świata mogły się wreszcie ziścić?
– Nie ma na razie takiej możliwości, żebym już teraz był wirtuozem i sam wygrywał mecze – stwierdził nieco ponad pięć lat temu dziewiętnastoletni Piotr Zieliński z Udinese w wywiadzie z Dominikiem Lutostańskim dla Polska The Times.
Nikt wtedy od niego tego nie wymagał.
Dziś, wobec piłkarza kończącego w maju przyszłego roku 25 lat, każdy ma już do tego pełne prawo.
No bo w końcu Zieliński ma równać do Kevina De Bruyne, tak? No więc Kevin De Bruyne w sezonie, który zaczynał jako 24-latek, stał się ważną postacią Manchesteru City, mając udział przy 32 golach The Citizens.
Polakowi pogoń za takim bilansem póki co idzie raczej średnio – jeszcze w tym sezonie nie asystował, do siatki trafiał zaledwie trzykrotnie. A przecież już w drugiej kolejce Serie A bardzo mocno rozbudził apetyty – dublet z Milanem był prawdziwym majstersztykiem, to właśnie “Zielu” wyciągnął Napoli od 0:2 do 2:2 uderzeniami z lewej i prawej nogi i potwierdzając raz jeszcze, że obiema posługuje się równie skutecznie.
Kto by się spodziewał, że na bezpośredni udział przy kolejnym golu Zieliński będzie musiał czekać aż dwa i pół miesiąca, do starcia z przedostatnim Frosinone? Że w meczach Ligi Mistrzów z najbardziej wymagającymi rywalami w grupie Carlo Ancelotti nie będzie go widział w pierwszym składzie? Tym bardziej, że Zieliński miał zauroczyć “Carletto”, gdy ten był jeszcze menedżerem Bayernu Monachium. “Corriere Dello Sport” przewidywało, że pomocnik może być dla Ancelottiego kimś takim, jak dla Maurizio Sarriego Jose Callejon, wychodzący w podstawowym składzie Napoli w 49 z 50 meczów poprzednich rozgrywek. Zawodnikiem absolutnie niezastąpionym.
W dwumeczu z PSG Polak uzbierał 56 minut. Z Liverpoolem – 37 minut. W Lidze Mistrzów od początku zagrał tylko raz – w zremisowanym 0:0 starciu z Crveną Zvezdą.
Jedyne rozpoczęte starcie z zespołem z absolutnego topu, to mecz z Juventusem. Porażka Napoli 1:3, Zieliński zmieniony jako pierwszy. Statystyki zdecydowanie poniżej średnich z tego sezonu. Podczas nieco ponad godziny na boisku, Zieliński nie oddał celnego strzału (na 2 próby), nie zaliczył udanego dryblingu (1 próba), podawał na 77-procentowej celności (przy średniej sezonu 89,3%).
Niestety, ale właściwie jak co sezon, jak co ważny mecz, wraca stara śpiewka.
– Jeśli miałabym wskazać największą wadę Zielińskiego, to zdecydowanie problemy z utrzymaniem równej formy, z grą w najważniejszych meczach. To jest ściśle związane z jego dojrzewaniem mentalnym – musisz mieć niesamowitą siłę psychiczną, wiarę w swoje możliwości, żeby nie przegrać meczu w głowie – mówi Raffaella Iuliano, dziennikarka z Neapolu.
No i niestety, spotkanie z Juve z tego sezonu nie jest odosobnionym przypadkiem. Najwięksi rywale Napoli w lidze, od kiedy Zieliński jest piłkarzem zespołu z San Paolo, to Juventus – mistrz z dwóch ostatnich sezonów – a także Roma – raz wicemistrz, raz brązowy medalista. Bilans “Zielika”?
5 meczów w barwach Napoli przeciwko Juventusowi – 0 bramek, 0 asyst
5 meczów przeciwko Romie – 0 bramek, 0 asyst
Najbardziej wymagający rywale w Europie w tym okresie? Czwórka wybija się ponad resztę – to Manchester City w fazie grupowej Ligi Mistrzów 16/17, Real Madryt w 1/8 finału sezon temu i teraz PSG oraz Liverpool.
Bilans? 6 rozegranych meczów, 0 bramek, 0 asyst.
Wymowne, że tylko dwa z tych ośmiu meczów Zieliński rozpoczął w podstawowym składzie. Po 90 minutach i 1:2 z City w rewanżu już nie zagrał, po 75 minutach z Realem na Bernabeu, na San Paolo dostał zaledwie kwadrans.
Aby jednak nie było tak pesymistycznie, trzeba powiedzieć, że Zieliński mimo wszystko się rozwija. Jego statystyki w większości idą w górę, podaje coraz celniej, zagrywa kluczowe podania coraz częściej, wreszcie też – choć nie gra w meczach o najwyższej skali trudności od deski do deski – minutowo w Napoli zaliczył póki ponad 3/4 możliwych do rozegrania minut.
– W pierwszym sezonie w Napoli był jeszcze trochę niedojrzały. Sposób czytania przez niego gry, przewidywania sytuacji na boisku rozwinął się od tamtej pory najmocniej. Widać też, że fizycznie prezentuje się lepiej. Niektórzy na początku porównywali go do Franka Lamparda, później oczywiście do Kevina De Bruyne. Ja jednak uważam, że to niepowtarzalny typ zawodnika, łączący siłę, szybkość i szeroki kąt spojrzenia na grę. Ma też instynkt znajdowania się w sytuacji strzeleckiej, ale o ile strzela dużo spektakularnych goli, czasami ma problem z wykorzystaniem najbardziej trywialnych sytuacji – ocenia moja rozmówczyni.
Pytanie brzmi: o ile Piotr Zieliński z końcówki 2018 roku jest lepszy od Piotra Zielińskiego z lata 2016, kiedy zamieniał Empoli na Napoli? Jakąś wskazówką może być zestawienie największych talentów środka pomocy z jego rocznika, z rocznika 1994.
Saul zdecydowanie odjechał konkurencji. Już wtedy, już w 2016 bardzo mocno się wyróżniał, a kolejne lata tylko ugruntowały jego pozycję w światowym futbolu. Był i jest jednym z ulubionych żołnierzy Diego Simeone, w porównaniu do Zielińskiego rozegrał prawie dwa razy więcej minut. Ale pozostali? Można wskazać Tolisso, który poszedł w górę, bo zamienił Lyon na Bayern, a więc niewątpliwie klub jeszcze większy od Napoli. Bardzo dużo minut – mniej tylko od Saula – nałapał też finalista ubiegłorocznej Ligi Europy Morgan Sanson. Nieprzypadkowo łączony między innymi z jednym z wielkich Premier League – Tottenhamem. W zestawieniu z pozostałymi “Zielik” nie ma się czego wstydzić.
– Uważam, że Zieliński mocno rozwinął się od kiedy trafił do Napoli. Przede wszystkim Piotr nie ma oporów przed zmianami, zawsze jest gotowy wystąpić na nowej pozycji, w nowej roli. Zaczynał jako wysunięty pomocnik, ale od tamtej pory był wykorzystywany w różnych kombinacjach, właściwie w każdym miejscu w drugiej linii – mówi Iuliano.
Mapka z WhoScored.com jest najlepszym tego dowodem – w tym sezonie Zieliński zagrał już na obu skrzydłach, jako ofensywny, środkowy i defensywny pomocnik.
Pozycja Zielińskiego zawsze była zresztą przedmiotem dyskusji. Niestety z Internetu zniknął już serwis calcio.ovh.pl, a wraz z nim tamten tekst, ale od czego są internetowe archiwa?
Zieliński we Włoszech nie gra, nie grał i najprawdopodobniej nigdy nie będzie grał jako środkowy pomocnik. Bo mezz’ala to nie jest typowy środkowy pomocnik. Nie jest to też “dziesiątka”, gdzie często stara się go wpychać. To półskrzydło, piłkarz zawieszony między bokiem boiska, jego środkiem i atakiem.
Piotr Zieliński w Napoli, tak jak wcześniej w Empoli, gra w bardzo specyficznej roli. Zazwyczaj, zwłaszcza jeśli nie ma u boku Marka Hamsika, jest najbardziej ofensywnym z trójki środkowych pomocników ekipy z Neapolu. Jego zadaniem jest poruszanie się między pomocą a atakiem, zbieganie na skrzydła, próby napędzenia akcji środkiem. Upraszczając, można stwierdzić, że żyje on z półprzestrzeni – tych stref boiska, gdzie może znaleźć sobie najwięcej miejsca, skąd jego podania i rajdy mogą stworzyć największe zagrożenie (…).
To właśnie w tych strefach objawia się cały potencjał Zielińskiego. Nagłe przyspieszenia, próby minięcia rywali w środku boiska zrywem z piłką, zbiegnięcia na boki w poszukiwaniu wrzutek w pole karne, prostopadłe piłki i podcinki za linię obrony przeciwnika, strzały sprzed pola karnego.
Borkowski wskazywał nieumiejętność wykorzystania Zielińskiego w tej właśnie roli w kadrze jako powód, dla którego “Zielik” w koszulce z orzełkiem na piersi tak często zawodził.
Trudno jednak, by nie zawodził w najważniejszych momentach- patrz słynny już mecz z Ukrainą na Euro 2016, gdy w reakcji na zmianę w przerwie rozpłakał się w szatni – skoro i w klubie nie potrafi rozegrać kilka meczów z rzędu na równym, bardzo wysokim poziomie. Tak naprawdę więc nawet jeśli wyjdzie mu mecz, dwa czy trzy przed powołaniami, na kadrze możemy oglądać już kompletnie innego Zielińskiego. Nie tego z meczów z jego ulubionym rywalem – Milanem, a raczej tego ze starć z Juve czy Romą.
– Jeśli Piotr będzie potrafił ustabilizować formę, szczególnie w najważniejszych meczach, będzie jednym z najlepszych w Europie na swojej pozycji – twierdzi Iuliano.
Końcówka 24. i początek 25. roku życia to chyba ostatni dzwonek, by tego dokonać. By wreszcie zamiast być graczem z potencjałem, mającym w bliżej nieokreślonym czasie być “nowym kimśtam”, stać się takim właśnie punktem odniesienia.
By wkrótce o piekielnie uzdolnionych nastoletnich pomocnikach można było mówić: “to będzie nowy Zieliński”.
SZYMON PODSTUFKA
fot. NewsPix.pl