Niemal każda kolejka Serie A jest dla nas piekielnie ciekawa, ponieważ nasi rodacy nie próżnują. Zwłaszcza Krzysztof Piątek, który ponownie trafił do siatki rywala. Co tam u reszty? Szczerze mówiąc bez szału… Arkadiusz Milik po cudownym golu z Cagliari rozpoczął dzisiejszy mecz na ławce rezerwowych, a Piotr Zieliński niby na boisku był, ale niespecjalnie pokazał cokolwiek ciekawego. Poziomem do kolegi z reprezentacji dostosował się Karol Linetty, którego Sampdoria wygrała z Empoli.
Gdyby ktoś kilka tygodni temu powiedział, że Krzysztof Piątek zostanie królem strzelców Serie A, puknęlibyśmy się w czoło. Tymczasem 23-latek na koncie ma już 13 bramek w Serie A, czyli dwie więcej od Cristiano Ronald. Polak jest piekielnie skuteczny, bo wcale nie potrzebuje wielu sytuacji, by cieszyć się z gola. Przykładowo dziś w starciu z Atalantą w pierwszej połowie był całkowicie odcięty od piłek. Drużyna Arkadiusza Recy cisnęła, a Genoa się broniła. Dopiero w doliczonym czasie gry pierwszej części gospodarze doszli do głosu i mieli dwa rzuty rożne. Efekt? Bramka polskiego El Pistolero po strzale głową!
Niestety po czasie okazało się jednak, że bramkę Polakowi zabrano, ponieważ uznano, iż do siatki trafił Rafael Toloi. Czyli samobójcze trafienie, a nie gol Krzyśka. Co się jednak odwlecze, to nie uciecze. W drugiej części Polak dostał podanie od Pedro Pereiry, a późnił prawą nogą uderzył tak, że futbolówka wylądowała w okienku bramki strzeżonej przez golkipera Atalanty. Klasa!
https://twitter.com/ELEVENSPORTSPL/status/1076509724894322688
Pomimo bardzo dobrej gry Piątka, który oddał jeszcze dwa strzały z dystansu, Atalanta wyglądała lepiej od gospodarzy. Strzeliła nawet bramkę z rzutu karnego (w pierwszej połowie taką okazję zmarnował Josip Ilicić), ale długo z remisu się nie cieszyła. Na trafienie Zapaty bardzo szybko odpowiedział Darko Lazović, który wpakował piłkę do siatki po dobrej akcji.
Cóż, Genoa ma szczęście, że latem kupiła Piątka, gdyż bez niego jej sytuacja byłaby tragiczna. Piątek nie dość, że wypracował dziś dwie bramki, to na dodatek „wyrzucił z boiska” Jose Palomino. Argentyńczyk dwukrotnie faulował naszego rodaka i opuścił boisko z czerwoną kartką. Po raz kolejny więc polski snajper był decydujący i zapewnił swojej drużynie piekielnie ważne trzy punkty.
Genoa – Atalanta 3:1 (1:0)
1:0 Jose Palomino (bramka samobójcza) 45+6’
1:1 Zapata (rzut karny) 55′
2:1 Lazović 67′
3:1 Piątek 88′
***
Momentami mieliśmy wrażenie, że mamy deja vu, ponieważ Napoli tydzień temu rozegrało bardzo podobny mecz z Cagliari. W każdym razie w zbliżonym stopniu męczyło bułę przez niemal całe spotkanie, by ostatecznie wygrać 1:0. Szkoda tylko, że tym razem nie po pięknej bramce Arkadiusza Milika z rzutu wolnego. Nasz rodak cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych i sądząc po jego minie był tym wyraźnie rozczarowany. Grał za to Piotr Zieliński, który niestety zanotował kolejny dyskretny występ.
Czasami Piotrek ruszył na bramkę rywala z większym impetem, ale niewiele z tego wynikało. Jego uderzenia były blokowane przez rywali albo niecelne. Akcjom Polaka brakowało przede wszystkim szybkości i elementu zaskoczenia. Choć warto zaznaczyć, że nie tylko 24-latek tak grał, a całe Napoli. Co prawda w doliczonym czasie gry pierwszej połowy piłkę do bramki SPAL skierował Raul Albiol, ale mimo wszystko od wicemistrza Włoch w starciu z tak przeciętną drużyną, oczekujemy czegoś znacznie więcej niż tylko jednej bramki.
Napoli – SPAL 1:0 (1:0)
1:0 Albiol 45+1
Pozostałe mecze:
Lazio – Cagliari 3:1
Milan – Fiorentina 0:1
Empoli – Sampdoria 2:4
Sassuolo – Torino 1:1
Udinese – Frosinone 1:1
Fot. NewsPix