To musiało się tak skończyć. Śmierdziało zwolnieniem Jose Mourinho od jakiegoś czasu i wreszcie stało się. Trudno znaleźć kibica Manchesteru United, który żałowałby, że działacze pociągnęli za spust.
Tylko jeden fan w Polsce będzie niepocieszony: msza zamówiona, hajs wydany, a gdzieś na górze postanowili zakpić i spełnić życzenie wcześniej.
Misja dla Mourinho była jedna: przywrócić Manchesterowi United wielkość. To znowu miał być klub europejskiego topu, rozdający karty w kluczowych fazach Ligi Mistrzów. Jak było?
Sezon 16/17:
Premier League – 6 miejsce i strata 24 punktów do mistrza Anglii
FA Cup – ćwierćfinał
EFL Cup – zwycięstwo
Community Shield – zwycięstwo
Europa League – zwycięstwo
Były przebłyski także w lidze. Między 24 września a 30 kwietnia Manchester przegrał tylko raz, z Chelsea, późniejszym mistrzem. EFL Cup to trzeciorzędny puchar, FA Cup – porażka. Ale Liga Europy, której zwycięstwo dawało Champions League? Rzecz w obecnych realiach Czerwonych Diabłach nie do przecenienia, która sprawiła radość i przypomniała jak to jest zgarnąć europejskie trofeum. Radość była wielka i autentyczna.
Nikt nie wierzył, że Mourinho ma czarodziejską różdżkę i w pierwszym sezonie pozamiata skrajnie konkurencyjną Premier League, więc szóste miejsce tak nie piekło. Było obiecująco. Wydawało się, że jest na czym budować.
Sezon 17/18:
Premier League: wicemistrzostwo
FA Cup: finał
EFL Cup: piąta runda
Champions League: pierwsza runda pucharowa
Superpuchar UEFA: porażka
Drugie miejsce w Premier League było najlepszym od czasu, gdy zespół wygrał ligę w finalnym sezonie Alexa Fergusona. Wciąż trudno tu mówić o realnej walce o tytuł – Pep i jego Manchester City odjechali daleko, zdobywając sto punktów – dziewiętnaście więcej niż Manchester United – i strzelając 106 goli przy 68 Czerwonych Diabłów. Ekipa z Old Trafford była najlepsza, owszem, ale wyłącznie w peletonie.
Do tego w FA Cup porażka z Chelsea, a w Lidze Mistrzów bolesna klęska z Sevillą.
A przecież doszły kolejne transfery, w tym Alexis Sanchez, Nemanja Matić, Victor Lindelof, a przede wszystkim Romelu Lukaku.
Sezon 18/19:
Premier League: 6 miejsce, już ze stratą 19 punktów do Liverpoolu. Nawet strefa Ligi Mistrzów jechała, czwarta Chelsea ma jedenaście punktów więcej. Mało tego: Manchester ma 29 strzelonych, ale też… 29 straconych bramek.
FA Cup: jeszcze nie grali
EFL Cup: odpadnięcie z Derby County
Champions League: drugie miejsce w grupie, czekających ich dwumecz z PSG
Tak naprawdę jedyne, czym może się pochwalić w tym sezonie Mourinho, to wygrana z Juventusem na wyjeździe. Poza tym męki pańskie, koszmarna gra, której symbolem Champions League, gdzie na Old Trafford strzelili raptem jednego gola – Fellaini w 91 minucie z Young Boys Berno. W tym kontekście takie obrazki z Juve wyglądają komicznie.
Mourinho dostał zawodników, których powinien przekuć w mocniejszą drużynę. Manchester pod jego rządami nie robił postępów, tylko zaczął się zwijać. Sam Mou coraz bardziej irytował narzekaniami. Jego zespół grał o klasę gorzej niż rywal zza miedzy.
The Man City of Pep moving Manchester United around with 44 consecutive passes before scoring pic.twitter.com/2LtFJmQhvq
— TheBuildupPlay (@TheBuildupPlay) 14 listopada 2018
Coś się wypaliło i decyzja nie dziwi. Pytanie jak wielki zjazd zaliczy teraz dawny The Special One? Jakbyśmy mieli strzelać, to typowalibyśmy wyjazd do Włoch, gdzie już raz odświeżył swoją karierę.
Fot. Newspix