Reklama

Może 15 klubów to dużo, ale w ilu siedziałem na ławce?

redakcja

Autor:redakcja

14 grudnia 2018, 17:19 • 10 min czytania 0 komentarzy

Henrik Ojamaa po okresie w Legii Warszawa został zapamiętany jako atleta, który nie potrafi podawać. Po wyprowadzce z Warszawy jego kariera nie poszła w dobrym kierunku, w zasadzie z każdym kolejnym klubem schodził o półkę niżej. Motherwell, norweski Sarpsborg, Swindon Town z League One, FC Wacker Insbruck z drugiej ligi austriackiej, Go Ahead Eagles, w którym praktycznie nie grał, Dundee FC i HNK Gorica z Michałem Masłowskim. Nigdzie nie wytrzymał więcej niż rok. Sporo tego, prawda?

Może 15 klubów to dużo, ale w ilu siedziałem na ławce?

Ojamaa zarzeka się jednak, że najważniejsze dla niego jest granie i głównie stąd wynikały wszystkie zmiany klubów. Dlaczego bohater bitwy transferowej pomiędzy Lechem a Legią nie spełnił za pierwszym razem oczekiwań? Czy przejście do Miedzi to jego porażka? Jak bardzo prawdopodobne jest wypełnienie trzyletniego kontraktu przez piłkarza, który w wieku 27 lat już osiemnastokrotnie zmieniał miejsce pracy? Zapraszamy. 

PLOCK 15.09.2018 MECZ 8. KOLEJKA LOTTO EKSTRAKLASA SEZON 2018/19 --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH: WISLA PLOCK - MIEDZ LEGNICA 2:2 HENRIK OJAMAA FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Jak myślisz, jak cię zapamiętano w Polsce z okresu z Legii?

Nie wiem, ciężko patrzeć na siebie oczami innych ludzi. Gdy myślę o Legii, jestem po prostu bardzo wdzięczny. Młody piłkarz dostaje szansę gry w takim klubie, co więcej -często jest wystawiany i dostaje wiele minut nie tylko w Ekstraklasie, lecz taże w Lidze Europy. Trenerzy mi ufali i po tym okresie mogę się pochwalić trofeum za mistrzostwo Polski. Co mogę powiedzieć? Pamiętam wiele pozytywnych momentów.

Reklama

Polacy odbierali cię inaczej: Ojamaa to ten, który nie potrafi podawać, nie widzi kolegów na boisku, tylko kiwa.

To są oczekiwania innych ludzi i ciężko mi z nimi dyskutować. Gdy analizuję swoją grę, muszę patrzeć trochę z innego poziomu niż zwykły kibic. Jeśli strzelasz bramki, asystujesz i twoja gra ma oczywisty wpływ na grę, tak jak na przykład w naszym ostatnim meczu z Wisłą Kraków, ludzie myślą: o, wow, dobry piłkarz. Ja z kolei nie byłem po tym meczu do końca szczęśliwy. Nie patrzę na te najbardziej widoczne rzeczy, staram się wejść głębiej, zrozumieć jak tak właściwie doszedłem do danej sytuacji i z tego się rozliczać. Czasami zdarzają się mecze, gdy mam piłkę przy nodze tylko trzy razy. I jeśli wtedy trzy razy wybieram dobrą opcję, myślę, że mecz jest udany. Zrobiłem po prostu tyle, ile mogłem, mimo że z boku może to wyglądać inaczej. 

Nie było tak, że byłem egoistą po to, by za wszelką cenę się pokazać. Po prostu w danym konkretnym momencie uznawałem, że teraz jest dobry moment na drybling. Wiem, że to moja mocna strona i w ten sposób zawsze chciałem pomóc drużynie. Czasami powinienem zluzować i podejmować lepsze decyzje, ale wszystko przychodzi z doświadczeniem.

W Legii spotkałem się z zupełnie innym stylem gry niż do tej pory. Wszyscy grali przeciwko nam bardzo defensywnie. Gdy okiwałeś jednego piłkarza, nie miałeś już miejsca na kolejny drybling, bo pojawiało się kilku następnych, którzy mieli zabezpieczać strefę. Grając w drużynie opartej na kontrataku, masz więcej możliwości dryblingu. Jeśli okiwasz jednego, w obronie robi się dziura i wytwarzasz przewagę. W Legii powinnienem być bardziej cierpliwy przy budowaniu ataku, gdy defensywa rywali stała głęboko. Nigdy nie grałem wcześniej w takim klubie jak Legia – to było świetne doświadczenie, które pozwoliło mi nauczyć się grać w zupełnie innym stylu gry.

WARSZAWA 26.04.2014 MECZ 31. KOLEJKA GRUPA MISTRZOWSKA T-MOBILE EKSTRAKLASA SEZON 2013/14 --- POLISH TOP LEAGUE FOOTBALL MATCH IN WARSAW: LEGIA WARSZAWA - ZAWISZA BYDGOSZCZ 2:0 HENRIK OJAMAA FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Rzadko zdarza się, by piłkarze i trener otwarcie krytykowali innego piłkarza, a tobie się nawet obrywało personalnie. Twoi partnerzy tracili cierpliwość.

Reklama

Od trenerów zawsze czułem wielkie wsparcie. Dawali mi wiele szans i zawsze mieli do mnie zaufanie. Inni piłkarze? Zupełnie szczerze, nie czytałem zbyt dużo o tym, co inni o mnie mówią, ani co się o mnie pisze, bo po prostu nie znałem języka. Nie miałem pojęcia, co się o mnie mówi. Jeśli ktoś miał coś do mnie, siadaliśmy w cztery oczy i rozmawialiśmy. „Czuję, że możemy pracować lepiej, jeśli zrobimy to i to”. Takie rozmowy zawsze pomagają, artykuły niekoniecznie. To tak, jakbyś powiedział w wywiadzie, że twój kolega z Weszło nie potrafi pisać. Myślisz, że komukolwiek by to pomogło? Chyba lepiej usiąść i o tym porozmawiać w zamkniętym gronie.

Spore oczekiwania rozpalił też fakt, że Legia w ostatniej chwili odbiła cię Lechowi. Spodziewano się, że skoro jesteś bohaterem transferu na szczycie, rozniesiesz tę ligę.

Zanim trafiłem do Legii, Lech miał przez jakiś czas kontakt z Motherwell i w okienku transferowym mieliśmy przystąpić do finalizacji. Sytuacja była taka, że wystarczyło tylko wbić piłkę do pustej bramki. Wyczekiwali jednak trochę za długo i to normalne, że pojawiło się zainteresowanie ze strony innych klubów. Zgłosiła się Legia, z oboma klubami prowadziłem udane rozmowy, ale ostatecznie zdecydowałem się na Warszawę. I to była dobra decyzja – dużo grałem, zdobyłem mistrzostwo. Ludzie mogli myśleć, że skoro chcą mnie dwa kluby, to nagle strzelę 30 bramek, ale… 

Czułeś te oczekiwania?

Nie czułem oczekiwań z zewnątrz, bo dla mnie najważniejsze są zawsze moje oczekiwania co do siebie. Przyszedłem po bardzo dobrym sezonie w Szkocji i po prostu chciałem kontynuować tę passę. Oczywiście, moja rola w drużynie była trochę inna, ale przyjście do drużyny, w której jest taka presja, było świetnym doświadczeniem. Indywidualnie tej presji może tak bardzo nie czułem, ale cała Legia, jako kolektyw, zawsze musiała wygrywać. Jeśli przez sześć-siedem meczów idzie średnio, w klubie dochodzi do zmian na poziomie trenerów czy piłkarzy. W grudniu mieliśmy pięć punktów przewagi nad drugą drużyną, ale przegraliśmy mecz w Pucharze Polski i zmieniono trenera. Do tej pory pracowałem w innych warunkach, ale zrozumiałem, jak duże są oczekiwania.

Jak zmienił się dzisiejszy Henrik w odniesieniu do Henrika z Legii?

Jeśli przez pięć lat w niczym bym się nie rozwinął, nie świadczyłoby to o mnie zbyt dobrze (śmiech). Zazwyczaj grałem regularnie, więc jestem lepszy pod każdym aspektem. Na pewno jestem bardziej wszechstronny.

Czujesz się lepiej, gdy możesz częściej grać z kontry, jak w Miedzi?

Niekoniecznie, to po prostu inny styl gry, do którego muszę się zaadaptować. Moja gra to nie tylko drybling, myślę, że odnajduję się w piłce kombinacyjnej i asystowaniu kolegom. Nie liczy się, co mogę zrobić dla siebie, ale co mogę zrobić dla drużyny. Gdy dobrze przedryblujesz jednego, masz dużo miejsca i możesz spokojnie dograć dobrą asystę i stworzyć okazję. Trzeba odnaleźć w swojej grze balans.

Na próby tiki-taki też znajdujecie miejsce.

Myślę, że to dobry styl. Musieliśmy zmienić parę rzeczy po tym, jak kontuzji doznało kilku piłkarzy, którzy odgrywali w naszej grze dużą rolę. Wiadomo, że po awansie do Ekstraklasy nie będziemy od razu grali jak równy z równym z zespołami jak Jagiellonia. Powinniśmy być dumni z drogi, którą obraliśmy. Mamy swoje problemy, dwa poprzednie miesiące – październik i listopad – były dla nas bardzo trudne. Ale skupiamy się na tym, by zakończyć jesień z przytupem.

PLOCK 15.09.2018 MECZ 8. KOLEJKA LOTTO EKSTRAKLASA SEZON 2018/19 --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH: WISLA PLOCK - MIEDZ LEGNICA RAFAL AUGUSTYNIAK HENRIK OJAMAA FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Śmiesznie się złożyło, że z Legii kojarzymy cię jako egoistę, a w Miedzi jesteś pierwszym asystentem.

Wcześniej nikt nie postrzegał mnie w ten sposób, a przecież sezon przed dołączeniem do Legii byłem najlepszym asystentem ligi szkockiej z szesnastoma ostatnimi podaniami, w Legii też zaliczyłem osiem asyst. Nie zgadzam się z tym, że miałem przed oczami tylko siebie i zdobywanie bramek. Gdy analizowałem swoje mecze nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego ludzie patrzą na mnie w ten sposób. I jeśli porozmawiałbyś z moim trenerem czy kolegami z Legii, myślę, że nikt nie miał mnie za egoistę.

A obecny sezon? Czuję dobrą chemię z drużyną, rozumiemy się, gramy ofensywnie, jesteśmy kreatywni, idzie dobrze. Ostatnie mecze gramy trochę bardziej defensywnie i nie mamy aż tylu okazji, ale jesteśmy elastyczni. Musieliśmy zaadaptować się do nowej sytuacji i zrobiliśmy to dobrze.

Wydaje mi się, że musieliście trochę nagiąć swój styl, by w końcu zdobywać punkty – mniej ataku pozycyjnego, raczej prosta gra, kontrataki.

Musimy po prostu używać takich cech, jakie mamy najlepsze w danym momencie. Gdy wszyscy nasi piłkarze są zdrowi, potrafimy zrobić coś z środka pola poprzez atak pozycyjny i grać krótkimi podaniami. Ale jeśli chcemy, mamy też napastnika, który potrafi zgarnąć górną piłkę, więc gramy bardziej długimi podaniami. Jesteśmy elastyczni i możemy grać wieloma stylami.

To, że znalazłeś się po tylu latach w Miedzi, jest dla ciebie osobistą porażką? Trafiając do Legii w młodym wieku mogłeś zakładać, że się odbijesz i zrobisz jeszcze dużą karierę. Z każdym rokiem po Legii szedłeś jednak tylko w dół.

Nie jestem rozczarowany, tak bym tego nie nazwał. Po prostu staram się być tak dobry, jak tylko mogę i stale poszerzać wachlarz umiejętności. Rzeczy dookoła nie jesteś w stanie kontrolować. Mógłbym planować, że teraz pójdę do Legii, po Legii zmienię ligę na taką lub taką, a jeszcze potem na inną, ale tego się nie da zaplanować. Możesz tylko stawać się lepszy z dnia na dzień. Dla mnie dołączenie do Miedzi nie było żadnym rozczarowaniem. Cieszę się, że tu jestem. Wcześniej w Polsce grałem w nieco innej roli, teraz klub jest mniejszy i ma inne wyzwania. Dopiero dołączył do Ekstraklasy i musimy ugruntować tu swoją pozycję, z każdym sezonem iść coraz wyżej. Mamy wielu piłkarzy z doświadczeniem w Ekstraklasie, miks piłkarzy jest dobry.

A że po Legii moje kluby były tylko słabsze? Jeśli odchodzisz na wypożyczenie, ciężko byś trafił do lepszego klubu. Jesteś dla kogoś tylko rozwiązaniem na sześć miesięcy, bo akurat pojawiły się takie okoliczności. Może z zewnątrz wygląda to tak, że się staczałem, ale jeśli chciałbym zostać na poziomie Legii, po prostu nie odszedłbym na wypożyczenie. Gdybym odszedł do klubu o większej marce i nie grałbym tam w piłkę, ktoś z boku mógłby powiedzieć: wow, rozwija się. Ale nie wiem, czy to byłoby dobre dla mojej kariery.

Wiesz jak często przeciętny Kowalski zmienia pracę?

To zależy od pracy. W piłce takich gości jak Carragher czy Gerrard już w zasadzie nie spotkasz.

Ale ty dobiłeś do jakiegoś szaleństwa. W wieku 27 lat zmieniałeś kluby osiemnastokrotnie. W CV masz ich już piętnaście.

Może 15 klubów to dużo, ale ile razy przez długi czas siedziałem na ławce? Dla mnie zawsze najważniejsze było, by grać i uniknąć sytuacji, w której jestem gdzieś postacią drugoplanową. No i nie boję się zmian (śmiech). Czasami w klubach są piłkarze, którzy czują, że mają mocną pozycję i pozostanie w tym samym miejscu będzie najlepsze dla ich rozwoju. Ja często wolałem coś zmienić, żeby nie stać w miejscu. Czasami problem był inny – jeśli klub nie jest w stanie zapewnić ci regularnej pensji, wolisz odejść do stabilniejszego miejsca. Nie chciałem zostawać w klubach, w których daleko było od poczucia komfortu, by uniknąć sytuacji, w której nie gram, tylko trenuję, mam trzyletni kontrakt i patrzę za siebie: dlaczego niczego nie zmieniłem?

W futbolu wszystko zmienia się błyskawicznie. Czasami z powodu kontuzji wypadniesz na trzy miesiące, ktoś wskoczy na twoje miejsce, wykorzysta okazję i na dobrą sprawę nie masz już do czego wracać. Albo drużynie nie idzie, zmienia trenera i nowy próbuje czegoś innego, czujesz, że może na ciebie nie stawiać. Gdy pojawiała się szansa przejścia do nowego miejsca, korzystałem, by wciąż się rozwijać i być potrzebny drużynie.

LEGNICA 22.09.2018 MECZ 9. KOLEJKA LOTTO EKSTRAKLASA SEZON 2018/19: MIEDZ LEGNICA - LEGIA WARSZAWA --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH: MIEDZ LEGNICA - LEGIA WARSAW MICHAL KUCHARCZYK HENRIK OJAMAA FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Andrzej Dadełło mówi, że zrozumiałeś, jak ważna jest w piłce stabilizacja, stąd ten trzyletni kontrakt dla ciebie.

Chciałem podpisać taki kontrakt, by zabezpieczyć swoją przyszłość. Najbliższe lata wiążę z Legnicą. Nie myślę codziennie o tym, że muszę złapać wreszcie stabilizację. Myślę o swojej grze, o tym jak być coraz lepszy, a w piłce sytuacja – jak mówiłem – może się zmienić bardzo szybko, czy to na dobre czy złe.

Jak się czujesz w sytuacji, gdy nie jesteś na ustach wszystkich? Wcześniej w Polsce szum wokół ciebie był nieporównywalnie większy.

Naprawdę nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. To czy na ulicy rozpoznaje mnie dziesięć osób czy nikt to sprawy totalnie poboczne. Jestem skupiony tylko na boisku, codziennej pracy. A czy to mniejszy czy większy klub? Sorry, to nieistotne.

Wciąż nie pijesz alkoholu?

Czasem piwo z przyjaciółmi czy kolegami z zespołu.

To jak ty wytrzymujesz na zgrupowaniach reprezentacji Estonii? Konstantin Vassiljev sugerował kiedyś, że na kadrze pije się baaardzo dużo.

No to sprzedałeś mi newsa, bo ja o niczym takim nie wiem. Czasami oczywiście wychodzimy z kolegami do restauracji i zamawiamy po lampce wina…

Nie no, możesz być szczery.

Naprawdę o niczym takim nie wiem! Muszę popytać, ale może po prostu mnie nie zapraszają?

Życzyć ci na koniec stabilizacji czy od razu zabrać ci paszport, byś spędził wreszcie w jednym klubie ponad jeden sezon?

Życz mi, żebym jak najlepiej pomagał drużynie, pokazywał swój potencjał i cieszył się każdym dniem. Stabilizacja? Po to podpisałem trzyletni kontrakt, by ją osiągnąć. Ale nikt nie wie, co wydarzy się w przyszłości, bo w piłce wszystko potrafi zmienić się błyskawicznie.

Rozmawiał JAKUB BIAŁEK 

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...