Reklama

Klepnięte – liga w NC+ i TVP, 250 milionów na sezon dla klubów

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

12 grudnia 2018, 16:37 • 5 min czytania 0 komentarzy

Po raz kolejny potwierdziło się, jak silnym medialnie rynkiem – abstrahując od poziomu piłkarzy – jest Polska. Właśnie oficjalnie klepnięto to, o czym informowaliśmy jakiś czas temu – ćwierć miliarda złotych będą kosztowały prawa do transmitowania sezonu Ekstraklasy. Umowę podpisano na rozgrywki 2019/20 i 2020/21, co daje łącznie pół miliarda złotych dla klubów, minus koszta produkcji. Liga zostaje w nc+, ale przy okazji wraca do TVP, gdzie dla każdego polskiego telewidza będzie dostępny sobotni lub niedzielny mecz.

Klepnięte – liga w NC+ i TVP, 250 milionów na sezon dla klubów

Najbardziej zyskają kluby, bo mówimy o 60-procentowym wzroście w porównaniu do poprzedniej umowy. Rekord. Tym samym bezpośrednie wpływy do klubów wyniosą co najmniej 70 milionów. 180 mln za swój pakiet meczów zapłaci NC+, natomiast TVP – około 70 mln.

Skalę zmian najlepiej oddaje fragment naszego tekstu z początku października, w którym informowaliśmy o tym, kto przejmie prawa telewizyjne:

250 milionów na sezon to o ponad 100 milionów więcej w stosunku do sezonu 2016/17, gdy kluby podzieliły między siebie 145 milionów złotych. W całej 4-letniej poprzedniej umowie liga zarobiła około 600 milionów – wychodzi mniej więcej po 150 baniek za sezon. Rekordowy był ubiegły rok: ESA pochwaliła się najwyższym w historii przychodem spółki w wysokości 181 mln zł. Jak wynika z jawnej struktury przychodów spółki, jakieś 90 procent z tego stanowiły prawa mediowe, co daje niemal 165 mln złotych. Nadal o 85 milionów mniej.

Do jeszcze wcześniejszych czasów nie ma sensu nawet wracać – w 2013 roku nawet liga grecka kosztowała marne 120 milionów złotych, Ekstraklasa wówczas zadowalała się kwotami w okolicach 90 milionów za sezon, podniesionymi dopiero w latach 2013-2015, które stanowiły niejako przygotowanie do następnej dużej, 4-letniej umowy. Generalnie jednak – i widać to we wszystkich europejskich ligach – dynamiczny wzrost wartości praw to kwestia ostatnich kilku lat i znakomicie, że teraz również polskie kluby na tym wzroście bardzo mocno skorzystają.

Reklama

Za rok rozpocznie się kolejny przetarg, na następne cztery sezony. Ogłoszony dziś układ należy więc traktować jako okres przejściowy przed  większym i dłuższym rozdaniem w 2021 roku, gdzie oddzielnie zostaną sprzedane prawa internetowe.

konferencja esa

Zapytaliśmy prezesów obecnych na konferencji, czy tak szczerze sądzą, że to widowisko ekstraklasowe rzeczywiście warte jest tylu pieniędzy. – Futbol jest wart jeszcze większych pieniędzy, dzisiejsze podpisanie umów pokazuje, jak ważną dziedziną jest piłka nożna. Takie pieniądze dla słabej ligi, jeśli chodzi o sport i nie tylko – bo ja jestem przedstawicielem klubu, który nie ma stadionu i między innymi przez nas ten produkt ligowy jest uboższy – mimo wszystko mnie więc nie zaskakują. Futbol wszystkich interesuje, wszyscy chcą go oglądać – mówi Jacek Kruszewski z Wisły Płock. – Myślę, że Ekstraklasa jest warta o wiele więcej. Bylibyśmy przeszczęśliwi, gdyby tych pieniędzy było jeszcze więcej, ale to jest postęp, jeśli chodzi o prawa mediowe. Jesteśmy zadowoleni, że ktoś docenia produkt, który chcą oglądać Polacy – dodaje z kolei Bartosz Sarnowski, prezes Górnika Zabrze.

To jest więc sedno tej kwoty – polski rynek, a nie jakość ligi.

Co się natomiast nie zmieni to fakt, że wszystkie mecze będziemy mogli oglądać w telewizji. Pojawia się więc po raz kolejny pytanie, czy nie wpływa to na słabnąca już i tak frekwencję na stadionach? – Może tak być, że część osób zastanawia się czy przyjść 22 grudnia na mecz, kiedy będzie -10, a spotkanie jest w telewizji. To znak czasów: ja pochodzę ze środowiska kibicowskiego i przychodziłem na mecze zawsze, nawet jak nie było na stadionach ławek w latach 80., 90.. Nie trafia do mnie tłumaczenie, że mecz jest w telewizji. Prawdziwy kibic powinien być ze swoim klubem na stadionie. Jednak dziś kibic jest bardziej wymagający, musimy go zachęcać do przyjścia na mecz fajnymi wynikami, piłkarzami i stadionami – mówi Kruszewski. Natomiast Sarnowski dodaje: – Pokazywanie meczów w telewizji frekwencji nie zabije. Jest wiele osób, które nie kibicują danemu klubowi, bo nie ma takiego w regionie albo nie zawsze mają pieniądze na bilet, więc mamy nadzieję, że przez dotarcie do szerszej liczby odbiorców któryś z nich będzie mógł powiedzieć: ciekawie to wygląda, idę na stadion.

konferencja ESA kruszewski

Reklama

Najważniejsze zmiany w samych transmisjach? Liczba poniedziałkowych meczów zostanie ograniczona. Generalnie, spotkania będą rozgrywane od piątku do niedzieli, a poniedziałek zajmie jedynie 15 terminów. W sobotę i niedzielę mecze będą rozgrywane o nowej porze – 17:30. 296 meczów pokaże NC+, 37 TVP. Co ważne – Telewizja Polska nie dostanie odpadów, nie będzie zamiennikiem Eurosportu, który w większości przypadków może liczyć na poniedziałkowe hity typu Zagłębie Sosnowiec – Śląsk Wrocław. Nie, TVP ma zagwarantowane 12 spotkań pierwszego wyboru, 12 drugiego i 13 trzeciego.

Jak wielką korzyść niesie to, że ekstraklasa wychodzi do bardzo szerokiej publiczności chyba nie musimy przypominać. Przede wszystkim – przebity zostanie szklany sufit oglądalności, który był wyznaczany przez liczbę abonentów NC+, co na pewno będzie ważnym argumentem przy okazji rozmów ze sponsorami. Widz Telewizji Polskiej – w większości przypadków – dostanie szlagier lub bardzo ciekawe spotkanie w najlepszym czasie antenowym, a sponsorzy zapewnienie, że ich reklamy nie będą oglądać dziesiątki tysięcy widzów zakodowanej telewizji, ale setki tysięcy (o ile nie miliony) przed transmisjami TVP.

Jakkolwiek spojrzeć, biznesowo trudno dostrzec słabe punty tej transakcji, dodając do tego to, że większość spotkań zostaje w NC+, czyli telewizji, która potrafi opakować ligę na poziomie o wiele wyższym, niż wskazywałaby na to jakość piłkarzy. Oby tylko kluby dobrze wykorzystały dopływ gotówki, bo zmarnować można każde pieniądze, a w piłce jest to wyjątkowo łatwe.

Fot. własne

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Lech – demon prędkości. Odkrył, że jego idealny trener od półtora roku nie ma pracy

Paweł Paczul
32
Lech – demon prędkości. Odkrył, że jego idealny trener od półtora roku nie ma pracy

Komentarze

0 komentarzy

Loading...