Zaległości w wypłatach w Wiśle Kraków przekraczają już cztery miesiące. Gdyby piłkarze stracili cierpliwość, mogliby w łatwy sposób rozwiązać swoje kontrakty. Mimo to grają jak z nut, problemy z gabinetów w ogóle nie przekładają się na to, co na boisku. – Wszyscy wymagają od nas maksimum, ale muszą też wiedzieć, co dzieje się w klubie. W ubiegłym sezonie Lechia Gdańsk miała przecież podobne problemy i sportowo wyglądali znacznie gorzej. My utrzymujemy wysoki poziom i zasługujemy, by ludzie nas szanowali i rozumieli. Gdyby drużyna nie prezentowała się tak dobrze, wszyscy mówiliby, że to właśnie przez problemy finansowe. Teraz jednak gramy dobrze, punktujemy, jesteśmy wysoko i wydaje się, że ten temat jakby nieco zgasł – mówi nam Jesus Imaz, najlepszy piłkarz Wisły Kraków w tym sezonie.
Czy latem był już spakowany i dlaczego został w Krakowie? Jak odnosi się do pomysłu pozostania w Polsce po skończeniu kontraktu i czy silniejsza nie okaże się tęsknota za żoną? Co pomyślał sobie po reportażu TVN-u? Czy po odejściu Carlitosa rozwinął skrzydła i dlaczego odrzucił kiedyś ofertę od Espanyolu? O tym wszystkim Jesus Imaz, jeden z najlepszych Hiszpanów, jacy trafili do Ekstraklasy. Przygotujcie tapas i zapraszamy do lektury!
Jesteś pierwszym Hiszpanem, który polubił polską zimę?
(śmiech) Chyba rzeczywiście tak jest.
W ostatnim roku zacząłeś strzelanie w październiku i – nie licząc jednego gola w maju – skończyłeś w lutym. Teraz ruszyłeś dopiero w końcówce września – i to lawinowo.
To prawda, to całkiem zabawne, że teraz znów robi się zimno i znów strzelam. W ubiegłym roku miałem szczęście i teraz zaczyna się tak samo. W Hiszpanii mieszkałem w miejscach, gdzie zimą jest dość chłodno, więc to nie problem. Wszyscy mi mówili, że tu jest dużo zimniej, ale ja aż tak tego nie odczuwam, choć po przerwie reprezentacyjnej temperatura faktycznie sporo spadła.
Oprócz zimy z pewnością lubisz też derby Krakowa.
Oczywiście, grałem w dwóch meczach i strzeliłem cztery gole. W klubie mówili mi, że jestem pierwszym zagranicznym zawodnikiem, który tego dokonał. Mam nadzieję, że w następnych derbach podtrzymam tradycję. Mógłbym zawsze grać przeciwko Cracovii, ale na ich stadionie.
Wszyscy mówią, że te bramki były łatwe, chyba miałem szczęście. W ubiegłym roku udało mi się trafić dwukrotnie, ale w tym sezonie, szczerze mówiąc, nie oczekiwałem podobnego wyniku. Mieliśmy gorszą passę, ja od dłuższego czasu nie mogłem strzelić, więc tym bardziej nie myślałem, że nagle strzelę dwa. Przy pierwszym golu po prostu wykorzystałem swoją okazję, a drugi był tak naprawdę prezentem od bramkarza, więc na dobrą sprawę łatwo było to strzelić.
W Hiszpanii zdarzyło ci się grać w meczu o takim ciężarze gatunkowym?
Nie, grałem w ważnych meczach, ale nigdy w takim. W tamtym roku byłem pod ogromnym wrażeniem derbów. Tegoroczne były nieco inne, trochę dziwne, ponieważ było bardzo dużo dzieci. Nie przeżyłem jednak jeszcze nigdy takiego meczu, jak ubiegłoroczne derby. Atmosfera jest niezwykle motywująca. Kiedy zawodnik widzi na trybunach tylu kibiców, którzy go wspierają, stara się dać z siebie wszystko. Kiedy z kolei widzi tych, którzy starają się go zdeprymować, daje z siebie jeszcze więcej.
Nie było lekkiego przerażenia tą całą napinką?
Nie. Wiemy, że jesteśmy bezpieczni. Była tylko taka sytuacja z pirotechniką, gdzie nieco się obawialiśmy ze względu na kibiców.
Ciekawy jest też cały tydzień przed derbami. Rok temu byłem nieco bardziej nerwowy, bo nie wiedziałem jeszcze, jakie to przeżycie i czego oczekiwać. Wszyscy mówili, że to jeden z najważniejszych meczów w roku kibiców i klubu, więc trzeba go wygrać. W tym sezonie już tak nie było, choć oczywiście nie czułem się zupełnie dobrze. Mieliśmy za sobą trzy porażki i jeśli przegralibyśmy jeszcze derby, mogłoby być nieprzyjemnie. To jednak jeszcze bardziej motywowało. Takie mecze to często punkt zwrotny – gdybyśmy przegrali, mogłoby to nas pogrążyć. Po zwycięstwie dostaliśmy jednak skrzydeł.
Rozstrzygnijmy kluczową kwestię – lepszy jest Carlitos z tamtego sezonu czy Imaz z obecnego?
Jesteśmy różnymi zawodnikami. On potrafi strzelić gola z niczego. Często po prostu brał piłkę i uderzał na bramkę. Wydaje mi się, że ja jestem zawodnikiem, który woli grać piłką, utrzymywać się przy niej, poruszać się między liniami.
Carlitos był większym egoistą.
Z pewnością są ludzie, którzy by tak powiedzieli. Przecież jest napastnikiem i jego celem jest zdobywanie bramek. Czasem oczywiście miał możliwość, by zagrać innemu zawodnikowi, ale to są jego decyzje. To napastnik i zawsze chce strzelać gole, więc to normalne.
Z drugiej strony w zeszłym sezonie wasza gra czasami przebiegała według schematu: nie mamy pomysłu, dajmy piłkę do Carlitosa, niech on się martwi.
To prawda, szczególnie w meczach, które były dość trudne i wymagające. Gdy Carlos dostawał piłkę w polu karnym, często strzelał gola. To samo z rzutami wolnymi w pobliżu szesnastki. W tym roku gramy nieco inaczej. Ataki konstruujemy częściej skrzydłami i mamy inny system, staramy się grać ładniej dla oka.
Gdybyś był trenerem, którego z piłkarzy wziąłbyś do swojej ekipy?
Carlos jest lepszy, bo ma gole we krwi. Ja być może jestem ważniejszy dla zespołu, bo więcej pracuję, lubię uczestniczyć w grze drużyny i pomagać w utrzymaniu się przy piłce. Dobrze też wchodzę w pole karne z drugiej linii.
Odejście Carlitosa paradoksalnie was wzmocniło?
Być może w ubiegłym sezonie graliśmy bardziej pod Carlosa. On miał swój rok. Wszystko, czego tylko dotknął, wpadało do siatki. Był królem strzelców. W tym roku również mamy ważnych zawodników i dobrze się rozumiemy. Wszyscy chcą, by to był dla nas dobry sezon. Nie mamy tylko jednego wyjątkowego zawodnika, pod którego ułożona jest gra. Cała drużyna gra dobrze w piłkę i po problemach, które mieliśmy latem, jesteśmy bardzo zjednoczeni.
Wspomniałeś, że gracie ładnie dla oka. Myślisz, że granie hiszpańskiej piłki ma w tej lidze na dłuższą metę rację bytu?
Myślę, że tak. Nie będziemy zmieniać naszego stylu, jeśli do tej pory przynosiło nam to efekty. Oczywiście, często ludzie mówią nam, że powinniśmy coś zmienić, zwłaszcza po porażkach. Przegraliśmy trzy mecze, ale nie chcieliśmy zmieniać naszego stylu gry. Wcześniej przynosiło nam to efekty, więc czemu mielibyśmy z tego rezygnować? Uważam, że jeśli ktoś w coś wierzy, to powinien tego bronić i o to walczyć.
Czujesz się ważniejszym zawodnikiem w Wiśle po odejściu Carlitosa?
Wydaje mi się, że trochę tak, głównie ze względu na styl, w jakim teraz gramy. Częściej uczestniczę w grze, mam więcej okazji do gry piłką. Choć w ubiegłym sezonie również byłem ważnym zawodnikiem. Reszta drużyny mnie szanuje i bardzo mi się podoba to, że mamy świetne relacje. W tym roku wszyscy chcemy iść w tą samą stronę, mamy wspólne cele.
Czym tak właściwie zajmuje się twoja żona?
Jest w zarządzie jednej z korporacji w Barcelonie i w swojej firmie odpowiada za pół Hiszpanii. Dużo podróżuje i jest bardzo zajęta, więc to niestety niemożliwe, by była teraz ze mną.
Pytamy, bo każdym wywiadzie podkreślasz, że bardzo ci jej brakuje.
Ale nie sądzę, by to miało wpływ na moją grę, choć oczywiście, gdyby tu była, na pewno czułbym się lepiej. W szatni mam jednak wielu przyjaciół, więc nigdy nie jestem sam.
Zakładamy jednak, że docelowo chcecie żyć razem, a skoro ona nie jest w stanie przyjechać do Polski…
Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. Póki co mam ważny kontrakt i myślę tylko o tym. Jeśli jednak ona nie będzie mogła zmienić miejsca pracy jasne jest, że chciałbym wrócić do Hiszpanii, by być bliżej niej. Pod koniec sezonu z pewnością nad tym tematem usiądziemy i rozważymy opcje, jakie będziemy mieli.
Twojej chęci pozostania w Polsce nie podtrzymuje też fakt, że macie dość duże problemy z wypłatami.
Oczywiście. Raczej trudno jest pozostać w miejscu, w którym kwestie finansowe są dość skomplikowane i w którym nie ma się nikogo dookoła. Mam zaoszczędzone pieniądze, więc dla mnie to nie jest ogromny problem. Gdy sprawy będą się tak dalej miały, raczej ciężko będzie mi zostać w Krakowie.
W klubie bano się głównie tego, jak na problemy finansowe zareagują obcokrajowcy. Polacy mają większe doświadczenie w podobnych sytuacjach, łatwiej im zrozumieć cały kontekst i to, jak wielkim klubem jest Wisła. Obcokrajowcy przyjeżdżają do naszej ligi jednak głównie po to, by grać w piłkę i zarabiać pieniądze.
Kwestie ekonomiczne są ważne dla każdego. Obcokrajowcy, tacy jak ja, którzy mają mniejszą wiedzę o sytuacji klubu, mogą być zaniepokojeni. Być może nie mam kompletnych informacji o wszystkich problemach, które ma klub. Nie wiem, czy te problemy ekonomiczne klubu są długofalowe. Zdaję sobie sprawę, że istnieje coś takiego jak możliwość zaskarżenia klubu do FIFA, gdy zalega z wypłatami powyżej dwóch miesięcy. Jestem jednak przekonany, że Wisła będzie w stanie mi zapłacić i że jestem, podobnie jak inni zawodnicy, bezpieczny w tej kwestii.
Piłkarze myślą o zerwaniu kontraktów?
Każdy z nas jest dorosły i wie, co powinien zrobić, by było mu jak najlepiej. Jeśli w takiej sytuacji ktoś by się na to zdecydował, to oczywiście ma takie prawo. My przecież pracujemy, dajemy z siebie wszystko dla zespołu i ostatecznie nie dostajemy na czas tego, co nasze. Jeśli więc ktoś by to zrobił, zrozumiałbym. Wyobraźcie sobie, że jesteście w nieswoim kraju i nie dostajecie w terminie pieniędzy za swoją pracę. To ciężka sytuacja i jeśli ktoś powie, że jeśli ten problem nie istnieje, to kłamie. Trzeba go rozwiązać i jestem pewny, że uda się to szybko zrobić.
Kibice też powinni mieć tego świadomość.
Oczywiście. Wszyscy wymagają od nas maksimum, ale muszą też wiedzieć, co dzieje się w klubie. W ubiegłym sezonie Lechia Gdańsk miała przecież podobne problemy i sportowo wyglądali znacznie gorzej. My utrzymujemy wysoki poziom i zasługujemy, by ludzie nas szanowali i rozumieli. Gdyby drużyna nie prezentowała się tak dobrze, wszyscy mówiliby, że to właśnie przez problemy finansowe. Teraz jednak gramy dobrze, punktujemy, jesteśmy wysoko i wydaje się, że ten temat jakby nieco zgasł.
Latem miałeś już spakowane walizki?
Spakowane nie, ale miałem kilka opcji, by zmienić klub. Wraz z agentem przekazaliśmy Wiśle oferty, ale w klubie zdecydowali, że moje odejście nie będzie korzystne dla drużyny. Zwłaszcza, że już wcześniej odeszło sporo ważnych postaci. Powiedziano mi więc, że Wisła nawet nie będzie podchodziła do negocjacji. Zapewniali, że będę ważnym elementem drużyny i rozmawiałem też z trenerem, który okazał mi dużo zaufania. Ostatecznie zdecydowaliśmy, że zostajemy w Krakowie.
Nie chciałem wymuszać transferu, bo czuję się tu dobrze i po rozmowie z trenerem wiedziałem, że będę dostawał od niego szanse. Nie chciałem być w złych stosunkach z klubem. Takie sytuacje często mogą przyjąć zły obrót, kiedy zostajesz w miejscu, w którym nie chcesz być i dodatkowo jesteś ze wszystkimi pokłócony. Postanowiłem więc zostać tutaj i dawać z siebie wszystko do końca kontraktu.
Zostajesz więc w Wiśle i wszystko wskazuje na to, że czeka was udany sezon. Mimo że odeszło dużo ważnych postaci i macie swoje problemy, na boisku odpowiadacie na nie grą na wysokim poziomie. Jeszcze wyższym, niż w ubiegłym sezonie.
Tak, to był dziwny okres przygotowawczy. Będąc szczerym, mnie też to wszystko nieco zaskoczyło. Już w pierwszym meczu pokazaliśmy się z dobrej strony, mieliśmy wiele okazji, ale ostatecznie nie udało nam się wygrać. Potrafiliśmy się zmotywować. Zaczynała się liga i wiedzieliśmy, że musimy pokazać ludziom, że wiemy o problemach, ale potrafimy być ponad nimi. Cała drużyna odpowiedziała na boisku.
Te problemy tak naprawdę was wzmocniły.
Tak, szczególnie na początku. Dobrze weszliśmy w rozgrywki, dobrze współpracowało się nam z trenerem i wszyscy byliśmy zadowoleni z tego, w którym kierunku podążamy. Trener powiedział nam, że owszem, mamy problemy, ale na boisku zostawiamy wszystko za sobą i pracujemy, by Wisła była jak najwyżej.
Staramy się od wszystkich problemów odcinać. Wiem, że jest wiele informacji o kłopotach w Wiśle, ale staram się ich nie czytać. Trochę też przez to, że artykuły są po polsku, więc musiałbym kogoś prosić, by mi przetłumaczył. Staram się od negatywnych komentarzy izolować. Wyszedł przecież ten reportaż o klubie i kilku z nas, w tym ja, nie wiedzieliśmy nawet, o co chodzi. Musieliśmy więc o to zapytać i otrzymaliśmy wyjaśnienia. Oczywiście nadal są sprawy, o których nie wiem, ale nimi się nie zajmuję.
Jest w Hiszpanii jakiś klub piłkarski, który ma tak silne powiązania z kibicami?
Dość często zdarza się, że na przykład klub organizuje podróże dla kibiców na mecze wyjazdowe. Nie zdarza się jednak to, co jest częste w Polsce, czyli kibice, będący silnie zaangażowani w wewnętrzne działania klubu.
Jak zareagowałeś na ten reportaż TVN-u?
Byłem zaskoczony. Pytałem ludzi w klubie o to, co się stało. Nie miałem o tym wszystkim pojęcia. To oczywiście nieco dziwne, że łączy się Wisłę z takimi ludźmi.
Każdy musi siebie zapytać, co o tym sądzi. Prawda jest taka, że po tym reportażu wizerunek klubu mocno ucierpiał. Jestem pewny, że zarząd podejmie dobre decyzje i będzie jasne, co jest kłamstwem, a co nie. My, zawodnicy, nie powinniśmy w to wchodzić. To są sprawy pozasportowe. My skupiamy się na wygrywaniu meczów, a resztą musi zająć się klub.
Zmieńmy temat. Dlaczego uważasz, że Maciej Stolarczyk jest twoim najlepszym trenerem od kiedy grasz w Polsce?
Miałem trzech i uważam, że każdy z nich był inny. Kiko mnie tu sprowadził i bardzo dobrze go wspominam. Graliśmy dobrze i zawsze miałem z nim świetne relacje. Potem przyszedł Carrillo, z inną filozofią pracy i pomysłem na naszą grę. W Stolarczyku podoba mi się jednak, że nas rozumie. Widać, że sam był piłkarzem. Na przykład kiedy drużyna wraca po porażce i każdy ma zjebany humor, on potrafi na treningu czy w szatni sprawić, by dobra atmosfera wróciła. Bardzo nam podnosi morale i dzięki niemu wszyscy się świetnie rozumiemy. Najważniejsze jest przecież, by zespół cieszył się tym, co robi.
W Polsce zrobiła się swego rodzaju moda na ściąganie hiszpańskich zawodników. Spytamy wprost – twoim zdaniem nasza liga jest na tyle słaba, że każdy zawodnik, który przyjeżdża z trzeciej ligi hiszpańskiej, z miejsca zostaje tu gwiazdą?
Inaczej – w Hiszpanii druga czy trzecia liga są naprawdę mocne. Nie sądzę, by Ekstraklasa była słabszą ligą, po prostu inaczej się tu gra w piłkę. By odnaleźć się w Hiszpanii, musisz być na wysokim poziomie wyszkolenia technicznego. Po przyjściu tutaj możesz pokazać swoje zalety, jeśli dostosujesz się do większej fizyczności ligi. Jeśli walka i przepychanie się nie będą dla ciebie problemem, będziesz się wyróżniać na tle innych zawodników.
Przyzwyczajenie się do tej fizyczności stanowiło dla ciebie jakiś problem?
Tak, na początku dużo mnie to kosztowało. Byłem przyzwyczajony do hiszpańskiej gry. Tam gwiżdże się najdrobniejsze faule, a tutaj sędziowie pozwalają obrońcom na dużo więcej. W końcu jednak każdy zaczyna to rozumieć i się przyzwyczaja.
Mówiło się, że na początku miałeś spore problemy z aklimatyzacją. Co było dla ciebie najtrudniejsze?
Nie wiem, tak naprawdę to wszystko. Pierwszy raz opuściłem Hiszpanię i musiałem lepiej zrozumieć tutejszy sposób gry w piłkę. Ciężko pracowałem i wielu kolegów mi pomagało, więc w końcu udało mi się przyzwyczaić do tych nowości. W Hiszpanii dużo więcej uwagi poświęca się utrzymaniu przy piłce, podczas gdy tutaj w 75. minucie zawodnicy gubią pozycję, obie drużyny rzucają się do ataku i mamy kontratak za kontratakiem. W tym roku oczywiście trochę lepiej już to kontrolujemy, ale za Kiko dość często się to zdarzało.
Do tego kultura jest zupełnie inna. W Hiszpanii wszyscy uwielbiają się bawić, wychodzić wieczorami. Tutaj ludzie są nieco chłodniejsi, spokojniejsi i większość woli zostawać w domach.
W Hiszpanii mówi się o Wiśle Kraków?
Oczywiście. Kiedy Hiszpan wyjeżdża za granicę i dobrze sobie radzi, to sporo mediów o nim pisze. Ponadto Wisła jest w Hiszpanii znanym klubem, chociażby przez starcia w europejskich pucharach, więc jeśli jest tam jeszcze wielu naszych rodaków, to tym częściej się o Wiśle mówi.
W Hiszpanii nie zdarzyło ci się grać w klubie, który cieszyłby się tak dużym zainteresowaniem.
Cádiz jest dużym klubem. W Andaluzji jest bardzo znany, sporo osób przychodzi na mecze i to wielka drużyna. Bardzo mi się tam podobało. Ale czywiście Cádiz nie jest tak duży jak Wisła, obecnie gra w drugiej lidze.
Miałeś w swojej karierze moment, gdy znalazłeś się blisko dużej piłki?
Tak, w pewnym momencie miałem ofertę z Espanyolu, ale im odmówiłem. Kluczowy był dla mnie czas spędzany na boisku, a oni nie mogli mi go zapewnić. Mam sporo przyjaciół, którzy grają teraz w Primera División. W Huesce, czy w Eibarze, na przykład Pere Milla. W Getafe Jaime Mata, który w ubiegłym roku świetnie spisał się w Segunda División. Utrzymujemy kontakt i jesteśmy przyjaciółmi. Jaime zawsze ciężko pracował na swój sukces i bardzo mnie cieszy, że jest tam, gdzie jest, bo naprawdę na to zasłużył. Graliśmy na innych pozycjach, więc ciężko nas porównywać. On zawsze był typowym środkowym napastnikiem, ale świetnie się rozumieliśmy, zarówno na boisku, jak i poza nim.
Rozstrzygnijmy inną, bardzo poważną kwestię – jak pochodząc z Katalonii można kibicować Realowi Madryt?
Wszyscy mnie o to pytają! Kiedy byłem mały, tata i siostra kibicowali Realowi Madryt, więc siłą rzeczy też zacząłem im kibicować. Z kolei mój brat i moja mama są za Barceloną. Wśród moich znajomych też byłem w zdecydowanej mniejszości, ponieważ mieszkaliśmy godzinę drogi od Barcelony. Zawsze, kiedy był Klasyk, spotykaliśmy się razem i go oglądaliśmy. Oni bardzo często mi dokuczali, ale kiedy Real wygrywał, to miałem moje momenty zemsty.
Na koniec – zostaniesz w Polsce po wypełnieniu kontraktu?
Nie odrzucam takiej możliwości. Bardzo mi się podoba w Krakowie. Nie mam jednak konkretnych planów i nie chcę już teraz mówić, że chcę odejść tylko do Hiszpanii. Jeśli pojawi się ciekawa oferta, to na pewno ją rozważymy. Teraz jest jeszcze bardzo wcześnie i nigdy nie wiadomo, co się stanie. Chcemy na koniec sezonu usiąść wraz z moim agentem i zbadać, jakie mamy możliwości.
Wyobrażasz przy tych problemach Wisły przedłużenie kontraktu?
Ta cała sprawa jest dość niepewna. Nie wiem co się wydarzy.
Inny polski klub?
Nie myślę o tym. Ważną kwestią przy wyborze klubu, ale nie najważniejszą, jest moja żona. Oczywiście, jeśli ona nie będzie mogła zmienić miejsca pracy, a ja dostanę dobrą ofertę z Hiszpanii, to pewnie z niej skorzystam. Chciałbym móc wreszcie być z nią.
Rozmawiali JAKUB BIAŁEK i KRZYSZTOF ROT
Fot. FotoPyK / 400mm.pl / własne