Tydzień temu oglądaliśmy istny popis ekstraklasowych arbitrów, którzy wypaczyli wyniki dwóch meczów i popełniali istotne błędy dla przebiegu innych spotkań. Tym razem nastąpiła rehabilitacja – możemy przyczepić się do tylko dwóch decyzji sędziowskich. I obie dotyczą czerwonych kartek, których panowie z gwizdkiem nie pokazali.
Na szczęście – i dla samych sędziów, i dla zespołów, którym prowadzili mecze – obie te decyzje nie wpłynęły w sposób istotny na rezultaty obu tych spotkań. Zarzucić sędziom możemy jedynie brak piętnowania zachowań nagannych – paskudnych fauli i niesportowych zachowań.
Pisząc o braku napiętnowania chamskiego ataku na rywala mamy na myśli wejście Artura Jędrzejczyka w kostkę Łukasza Wolsztyńskiego.
Atak wykonany jest z dużym impetem, bez zważania na zdrowie i bezpieczeństwo przeciwnika, wyprostowaną nogą i w miejsce, które jest podatne na takie wejścia. To szkoleniowa czerwona kartka – nie ma tu stempla postawionego na stopę, a brutalne wejście korkami w staw skokowy. I tak zdziwiliśmy się, że Wolsztyński po tym starciu mógł dalej biegać, bo wyglądało to po prostu fatalnie. Szacunek dla więzadeł w kostce, że wytrzymały. Sędzia Myć wycenił ten atak na żółtą kartkę, a powinien na czerwoną. Uzupełniamy jednak rubryki “sędzia pomógł/zaszkodził”, natomiast wyniku spotkania nie weryfikujemy na korzyść zabrzan.
Druga sytuacja z tej kolejki, w której arbiter popełnił błąd, to duszenie Zvonimira Kozulja przez Lukę Zarandię.
Dla mnie czerwona. pic.twitter.com/svecavH2jH
— Konrad Mazur (@KonradMazur89) 2 listopada 2018
W przepisach takie zachowanie Gruzina zostało zdefiniowane jako “brutalne, agresywne zachowanie”. W ramach dziennikarsko-publicystycznych określilibyśmy to raczej “kretyńska odcinka prądu, która zasługiwała na wylot z boiska i kąpiel w zimnej wodzie na ochłonięcia”. Wokół szyi rywala zacisnął obie dłonie, trzymał ten uścisk przez kilka sekund, zachowanie było nacechowane dużą agresją. Nie wiemy, co Zarandia musiałby w tej sytuacji zrobić, by wylecieć z boiska – przywalić Kozuljowi pięścią w twarz? Może klasyczna kombinacja “buła-łokieć-kołowrotek”? A może cios z dyńki?
Na szczęście dla sędziego Musiała – Pogoń tak czy siak ten mecz wygrała, nawet mimo tego, że arbiter w niewytłumaczalny sposób oszczędził Gruzina i pokazał mu tylko żółtą kartkę.
Poza tymi dwoma sytuacjami sędziowie stanęli na wysokości zadania. Słuszna korekta VAR-u nad padolina Picha w meczu z Wisłą Płock. Słuszna czerwona kartka dla Dźwigały w tym samym meczu. Słuszny rzut karny dla Pogoni po faulu Walukiewicza na Jankowskim. Panowie, oby tak dalej. I życzymy mniej pobłażliwości dla boiskowych brutali i dusicieli.