Przed sobotą pytanie było jedno – czy Krzysztof Piątek podtrzyma swoją znakomitą strzelecką passę? Szalał w lidze, pokazał się w reprezentacji, ale z tak mocnym rywalem jak Juventus jeszcze się nie mierzył, kadra Portugalii to też jednak półka niżej. I niestety dziś bramki Piątka zabrakło.
Spotkanie w pierwszych minutach było mocno rwane, z lekkim wskazaniem na gospodarzy. Cristiano Ronaldo bardzo groźnie strzelał na bramkę Radu, jednak futbolówka zatrzymała się na słupku. Kilka minut później Portugalczyk skończył żartować. W szesnastce ekipy Juricia mieliśmy do czynienia z małym zamieszeniem, które na trafienie zamienił właśnie Ronaldo. Piątek złamał linię spalonego, a CR7 to skrzętnie wykorzystał.
Kolejne momenty zwiastowały tragiczną przyszłość Genoi w tym spotkaniu. Cancelo nabierał pewności i coraz chętniej sięgał po swój największy atut – prędkość. Obrona gości była kompletnie bezradna, mistrzowie Włoch wjeżdżali w nich jak chcieli, czego efektem kolejna szansa dla lidera Juve. Cuadrado podał piłkę w pole karne Radu, a Cristiano uderzył, lecz tym razem bramkarz nie dał się pokonać.
W drugiej połowie obraz gry niewiele się zmienił. Juve nadal kontrolowało spotkanie, choć od 53. minuty w ekipie rossoblu coś drgnęło. Wówczas Krzysztof Piątek oddał niesygnalizowane uderzenia zza pola karnego, przy którym dobrym refleksem wykazał się Wojtek Szczęsny. Gospodarze coraz częściej popełniali łatwe błędy w rozegraniu, kryciu i w końcu Genoa to wykorzystała. Kouame złapał piłkę przed linią końcową, wrzucił ją w szesnastkę, gdzie bierność Bonucciego i Benatii wykorzystał Daniel Bessa. Prawdopodobnie obrońcy skupili swoją uwagę na Piątku, co Brazylijczyk zauważył. Wszedł w pierwszą linię, walnął z bani i wyrównał stan rywalizacji. Juventus gonił wynik do końca, ale tym razem genueńczycy na tyle zamurowali własną bramkę, że zdobycie bramki graniczyło z niemożliwością. Jasne, do sytuacji doszedł Paulo Dybala, ale uderzył obok słupka.
Szalony wieczór w Turynie. Juve remisuje pierwszy mecz w sezonie, a Piątek notuje pierwszy mecz w sezonie bez bramki, choć maczał palce przy obu golach. Gdy Ronaldo wpisywał się na listę strzelców, Piątek złamał linię spalonego i powinien wybić futbolówkę, czego nie uczynił. A przy trafieniu Bessy, skupił na sobie uwagę Bonucciego i Benatii. Ocena w skali od jeden do dziesięć – czwórka. Co do Wojtka Szczęsnego, to w zasadzie nie mamy się do czego przyczepić. Na plus dobra interwencja przy uderzeniu swojego kolegi z reprezentacji. Znajdą się i tacy, którzy obwinią go za gola Genoi, ale prawda jest taka, że tutaj głównymi minusami byli obrońcy. Najpierw zlekceważyli sytuację i nie pobiegli za Kouame, a następnie odpuścili krycie we własnym polu karnym. Koncert błędów.
fot. Newspix.pl