W długiej historii AS Monaco Leonardo Jardim napisał bardzo piękny rozdział. Portugalczyk po siedemnastu latach przerwy odzyskał dla klubu z Księstwa mistrzostwo Francji, aż czterokrotnie awansował z nim do Ligi Mistrzów, a Monaco zarobiło setki milionów euro na sprzedaży najlepszych zawodników, którzy pięknie rozwinęli się pod jego okiem. Wszystko, co dobre, prędzej czy później musi się jednak skończyć i ta prawidłowość nie ominęła także Jardima, który po fatalnym początku nowego sezonu został właśnie zwolniony.
Portugalczyk pracę w Monaco zaczął w lipcu 2014 roku i skutecznie ustabilizował pozycję Monaco w czołówce Ligue 1. Pod jego wodzą klub należący do Dmitrija Rybołowlewa cztery lata z rzędu meldował się na ligowym podium, sięgając w sezonie 16/17 po mistrzowski tytuł. I to w iście wybuchowym stylu, przegrywając tylko trzy mecze i strzelając aż 107 goli. Trzydzieści odniesionych wówczas zwycięstw jest zresztą ligowym rekordem, który czerwono-biali dzierżą do spółki z PSG.
Sezon 16/17 pamiętany będzie jednak nie tylko ze względu na ligowy triumf, ale też ze względu na fantastyczną postawę zespołu Portugalczyka w Lidze Mistrzów. Tam Monaco najpierw wygrało grupę z Bayerem Leverkusen, Tottenhamem i CSKA Moskwa, by później w fazie pucharowej odprawić Manchester City i Borussię Dormund. Wspaniały marsz piłkarzy Jardima zatrzymał dopiero Juventus, ale monakijczycy i tak zostali okrzyknięci objawieniem całych rozgrywek. Wówczas świat na dobre przekonał się też, jak wielkim talentem dysponują Bernardo Silva, Benjamin Mendy, Fabinho, Thomas Lemar i przede wszystkim Kylina Mbappe. Polscy kibice najbardziej żyli za to występami Kamila Glika, który u Jardima doszlusował do czołówki środkowych obrońców w Europie.
Świetne występy poszczególnych zawodników wiązały się oczywiście z niechybną wyprzedażą, która w konsekwencji wpędziła w klub w bardzo poważny kryzys. Latem 2017 roku z klubu odeszli Mendy, Silva, Mbappe i Bakayoko, ale – choć sprowadzeni w ich miejsce zawodnicy nie wskoczyli choćby na porównywalny poziom – to sportowo zespół z Monaco i tak się obroniło. W Ligue 1 ustąpił tylko PSG, już z Neymarem i wspomnianym Mbappe na pokładzie. Gorzej wyglądało to w Lidze Mistrzów, bo Jardim i jego piłkarze, mając za grupowych rywali Besiktas, RB Lipsk i FC Porto, nie zdołali wygrać ani jednego meczu. Dramatu nikt jednak z tego nie robił, bo przecież po letnich transferach drużynę budowano właściwie od początku. Zebrane na europejskich boiskach doświadczenie miało zaprocentować w przyszłości.
Problem jednak w tym, że pierwsze miesiące nowego sezony, zamiast być zwiastunem nadchodzącego postępu, pokazały, że w drużynie Jardima nic nie funkcjonuje tak, jak powinno. Wystarczy zresztą zobaczyć, jak słabo Monaco radzi sobie w lidze.
Do tego dochodzą też dwie porażki w Lidze Mistrzów i baty w meczu o Superpuchar Francji z PSG. Jasne, Jardim przed startem rozgrywek stracił kolejnych ważnych zawodników (Lemar, Moutinho, Fabinho, Ghezzal), ale tak fatalnych wyników mimo wszystko nie można tym tłumaczyć. Portugalczyk w którymś momencie ewidentnie się pogubił i zatracił łatwość wprowadzania do zespołu nowych piłkarzy, co wcześniej było niemal jego domeną. Widząc to, władze Monaco, zdecydowały, że pora zareagować i pożegnały się z zasłużonym szkoleniowcem.
Według niepotwierdzonych informacji najbliżej przejęcia schedy po Portugalczyku jest Thierry Henry, który po dwóch latach asystowania Roberto Martinezowi w reprezentacji Belgii, przymierza się do rozpoczęcia samodzielnej pracy. Świetny przed laty napastnik kilka tygodni temu był blisko objęcia Bordeaux, ale ze względu na niezbyt dobrą sytuację finansową „Żyrondystów” temat ostatecznie upadł. W dotowanym pięniędzy oligarchy Rybołowlewa Monaco takich problemów raczej nie będzie, więc jest bardzo prawdopodobne, że były piłkarz klubu z księstwa wkrótce wróci do niego w innej roli. Problemów ze znalezieniem pracy nie powinien mieć też Jardim. Może i z Monaco żegna się w kiepskim stylu, ale przecież wcześniej wielokrotnie udowodnił, że zna się na swojej robocie.
Fot. Newspix.pl