Do gry Juventusu z ostatnich tygodni nie można mieć żadnych zastrzeżeń. W lidze ogrywają wszystkich jak leci, niezależnie od klasy przeciwnika. W Ligę Mistrzów, oprócz czerwonej kartki Cristiano Ronaldo, również weszli jak w masło. I dziś także nie było odstępstw od normy, bo wywalczyli trzy oczka w meczu wyjazdowym z Udinese.
Wszyscy wiedzieli, że turyńczycy ograją Udinese na zaciągniętym ręcznym, więc nie to było dziś najważniejsze. Światła reflektorów zwróciły się w stronę „CR7”, ale bynajmniej nie w pozytywnym kontekście. Gwizdy na rozgrzewce, gwizdy w trakcie meczu, wszędzie gwizdy. Biorąc pod uwagę zarzuty skierowane w stronę Portugalczyka, nic w tym dziwnego. Na szczęście dla Juventusu – po pierwszym gwizdku Rosario Abisso – Cristiano wszystkie demony zostawił w szatni, a co za tym idzie w dużym stopniu przyczynił się do ósmego zwycięstwa Starej Damy w rozgrywkach ligowych.
Zaczęło się standardowo. Usypiająco, spokojnie, bezpiecznie – oby tylko nie doprowadzić do groźnej sytuacji dla przeciwnika. Masa podań, kilka przerzutów, ale w końcu nadszedł moment, w którym przypomniało o sobie stare, cyniczne Juve. Co zdążylibyście zrobić w cztery minuty? Herbatę? Kolację? Obejrzeli wszystkie udane zagrania zawodników Frosinone z tego sezonu? Mistrzostwie Włoch w niespełna 240 sekund załadowali gospodarzom dwa trafienia.
Strzelaninę rozpoczął… Rodrigo Bentancur, który pierwszą i ostatnią bramkę w dotychczasowej karierze zdobył 21 lutego 2016 roku. Korzystając z najprostszych matematycznych praw łatwo możemy ustalić, iż jest to jego drugie trafienie w historii występów w seniorach. Joao Cancelo wykonał kapitalne dośrodkowanie w szesnastkę ekipy Julio Velazqueza, jego obrońcy zwrócili uwagę na Ronaldo, a ów fakt wykorzystał właśnie Urugwajczyk. Zwykle w takich momentach Portugalczyk zaczął wymachiwać rękami i strzelać fochy, lecz nie tym razem. Jakby wiedział, że za chwilę on będzie bohaterem. Mario Mandzukić świetnie powalczył z Troost-Ekongiem, następnie wystawił futbolówkę jak na tacy do Ronaldo, a ten kropnął po długim rogu. 2-0, do przerwy, czego chcieć więcej? Jednak turyńczycy szli po kolejne trafienia.
Przed zejściem obu ekip na przerwę, ładne uderzenie z dystansu oddał Antonin Barak, lecz piłka po zderzeniu ze słupkiem, opuściła murawę. Następnie Kevin Lasagna fatalnie spartaczył wyśmienitą okazję na złapanie kontaktu. Włoch jednak źle przymierzył i Alex Sandro wybił futbolówkę z linii bramkowej Wojtka Szczęsnego. Potem pałeczkę przejęła ekipa przyjezdnych. Najpierw Paulo Dybala zakręcił Nuytinckiem, ale z około piętnastego metra strzelił w truskawki. Inny los spotkał próbę Bernardeschiego. Simone Scuffet zmuszony był do niemałego wysiłku, związanego z interwencją po bombie Federico.
Łukasz Teodorczyk na murawie pojawił się dopiero w 77. minucie, co dla nas było kompletnie niezrozumiałe. Kevin Lasagna nigdy nie zachwycał, ale dziś przeszedł samego siebie. Bezproduktywny, niewidoczny, spartaczył uderzenie z dosłownie pięciu metrów, ale… został na boisku niemal do samego końca, a Polak przyglądał się jego „popisom” z ławki. „Teo” w trzynaście minut prochu nie wymyślił.
Juventus wykonał plan i w tym momencie jest to drużyna grająca najrówniej w całej Europie. Patrząc na dyspozycję Realu, Barcelony, Bayernu, drużyn angielskich czy PSG w spotkaniu z Liverpoolem, to szkoda dla Starej Damy, że finał Ligi Mistrzów nie jest rozgrywany w październiku.
Udinese – Juventus 0:2 (0:2)
35’ Rodrigo Bentancur 0:1
39’ Cristiano Ronaldo 0:2
fot. Newspix.pl