W czwartkowej prasie na pierwszym planie są rozmowy z Przemysławem Tytoniem i Żarko Udoviciciem oraz tekst o wpływach kibiców w klubach Ekstraklasy.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Relacja z Napoli – Liverpool, a także tekst o kryzysie w Realu Madryt.
Wywiad z Przemysławem Tytoniem, który po odejściu z Deportivo nie znalazł nowego klubu za granicą i na razie gościnnie trenuje z Wisłą Płock.
“Kibic nasz pan” – pisze Antoni Bugajski. Coraz częściej środowiska kibicowskie w Polsce chcą wpływać na strategiczne decyzje klubów Ekstraklasy.
– Problem istniał od dawna, ale teraz następuje eskalacja. Niech nikt nie udaje, że tego nie widzi. Z tym zjawiskiem nie poradzi sobie ani sam klub, ani sama Ekstraklasa, ani nawet przy wsparciu PZPN. Potrzebna jest interwencja organów państwa – mówi wiceprezes PZPN Marek Koźmiński. Radykalni kibice mają żądania i jednocześnie potrafią argumentować swoje stanowisko – i zwykle są to argumenty siły. Pal licho, jeśli grożą zaprzestaniem dopingu. Mogą przecież doprowadzać do sytuacji, kiedy klub narażony będzie na wymierne straty poprzez użycie zakazanej pirotechniki podczas imprezy masowej lub doprowadzenie do przerwania meczu. Taka kibicowska groźba często wisi w powietrzu, nie musi być nawet wyartykułowana. – Właśnie w zwalczaniu podobnych zjawisk powinno pomóc państwo. Normalni kibice przychodzący na mecz, w emocjach mogą żądać na przykład zwolnienia trenera. Mogę się z tym nie zgadzać, ale tak się dzieje od lat, to część swego rodzaju tradycji. Ale trudno wyobrazić sobie, by normalny, zwykły fan piłki poważnie domagał się, by właściciel zrezygnował ze swojego biznesu – dodaje Koźmiński.
Cafu jest jedynym zawodnikiem Legii, który po zmianie trenera we wszystkich meczach zagrał od początku. Mało tego – zawsze grał do końca. To ulubieniec Sa Pinto.
Cafu trafił do Legii zimą i był jednym z lepszych transferów z tamtego zaciągu trenera Romeo Jozaka oraz dyrektora sportowego Ivana Kepciji. Nie wszyscy sprowadzeni wtedy zawodnicy spełnili oczekiwania, ale pozyskanie Portugalczyka na pewno nie było pomyłką chorwackiego duetu. Został wypożyczony z FC Metz do końca sezonu. Jak udało nam się ustalić, Legia może wykupić go za 750 tysięcy euro. A podczas wypożyczenia do Warszawy jedną trzecią jego zarobków pokrywa francuski klub. Takie warunki sprowadzenia 25-latka na Łazienkowską należy uznać za bardzo korzystne dla mistrzów Polski.
Przyjście Sa Pinto dla Cafu ma też ten plus, że może się z nim dogadać bez problemu. Piłkarz po polsku nie mówi i raczej prędko się to nie zmieni. – Po przyjeździe do Polski uczyłem się głównie angielskiego. Wiosną to był podstawowy język w szatni. Po polsku potrafię powiedzieć tylko kilka słów typu dzień dobry, dziękuję – mówi.
Śląsk Wrocław w osobach Marcina Robaka i Arkadiusza Piecha ma duet, który gwarantuje gole, choć ostatnio rzadko korzysta z usług obu naraz.
– Najważniejszą rzeczą było przekonanie Marcina i Arka, że do tego, by nasza gra była efektywna, ich wsparcie jest nieodzowne. Jeśli obrona zaczyna się od piłkarzy występujących w ataku i jest to dobrze zorganizowane, to zespół jest ustawiony w 1-4-4-2, 1-3-5-2, czy co tam jeszcze można wymyślić, staje się drugorzędną sprawą. Obecny menedżer Chelsea Maurizio Sarri, pracując jeszcze w Napoli, mierzył zawodnikom grającym w ataku czas powrotu przed linię piłki. Od tego, jak szybko jego napastnicy po stracie byli w stanie zacząć przeszkadzać w rozegraniu przeciwnikowi, zaczynał analizę spotkania. Uważał to za ważny wskaźnik, pokazujący poziom organizacji gry – mówi Pawłowski.
Żarko Udovicić z Zagłębia Sosnowiec ma za sobą wiele przeżyć. Serbowi nawet przykładano lufę pistoletu do głowy, bo zmarnował rzut karny w przegranym meczu.
Kibiców było pięciu albo sześciu. Jeden podszedł i zaczął pytać: “Czemu nie wykorzystałeś rzutu karnego? Ustawiliście mecz z kierownictwem klubu? A może obstawiłeś porażkę u bukmachera?”. – Gdyby tak było, nie potrafiłbym przyjść dzisiaj do szatni i spojrzeć wam w oczy – odpowiedział coraz bardziej przestraszony zawodnik.
Wtedy inny z kibiców poszedł do niego na odległość metra. Wyciągnął z kieszeni pistolet, naładował i wymierzył w jego głowę. – Nigdy tego nie zapomnę. Pięć albo dziesięć sekund nie wiedziałem, gdzie jestem – wspomina Žarko Udovičić, dziś obrońca Zagłębia Sosnowiec.
Sytuacja miała miejsce 23 lutego 2015 roku w klubowej szatni. Serb występował w rodzimym FK Novi Pazar, które dwa dni wcześniej przegrało wyjazdowy mecz z Radem Belgrad. W 85. minucie spotkania, przy stanie 0:1, Udovičić dośrodkował w pole karne i jeden z rywali zagrał piłkę ręką. Sędzia podyktował rzut karny.
Strona o środowych wydarzeniach w Pucharze Polski. W Sandomierzu sensacja i zamieszki, w Sulejówku Raków Częstochowa zrobił swoje. Czwartoligowa Victoria poległa 0:4.
Fani Victorii liczyli na skuteczność Wojciecha Wociala. 31-letni kapitan sulejóweckiej drużyny strzelił aż 166 goli w 154 meczach swojego zespołu, jednak w starciu z obrońcami Rakowa niewiele zdziałał. Ekipa z Częstochowy odrobiła lekcje i podeszła do spotkania poważnie, a jej trener Marek Papszun w pewnym sensie pomścił swoich byłych pracodawców. W niedzielę Victoria niespodziewanie pokonała w lidze Legionovię (2:0), a wiosną w półfinale regionalnego PP wyeliminowała Świt Nowy Dwór Mazowiecki (4:3). W obu tych klubach szkoleniowiec Rakowa spędził dłuższy czas.
SUPER EXPRESS
Nic większego o piłce. Kamil Glik po raz drugi będzie ojcem i parę zdań o Lidze Mistrzów.
A Cristiano Ronaldo mówi, że nikogo nie zgwałcił.
GAZETA WYBORCZA
Dwie strony o sporcie, jedna z tekstem piłkarskim. Dariusz Wołowski o tym, że Real Madryt nie potrafi wyjść z cienia Cristiano Ronaldo.
5 godzin i 17 minut bez gola. Powód, dla którego Real Madryt poległ w Moskwie, a w trzech ostatnich meczach uciułał punkt, nazywa się Cristiano Ronaldo. Ale to odpowiedź zbyt prosta.
„Najbardziej dobitnym dowodem kryzysu jest brak rozwiązań” – napisał komentator dziennika „El Pais” po konferencji prasowej Julena Lopeteguiego na stadionie Łużniki w Moskwie. Trener Realu odpowiedział na ledwie cztery pytania, z uporem maniaka powtarzając, że jego drużynę prześladuje jakiś niewytłumaczalny pech pod bramką. To prawda, że w starciu z CSKA Moskwa w Lidze Mistrzów napastnicy Realu obijali słupek cztery razy, ale przez 88 minut nie potrafili doprowadzić do wyrównania.
Nieszczęście obrońcy trofeum zaczęło się po zaledwie kilkudziesięciu sekundach, gdy dokładny jak chronometr Toni Kroos zrobił coś, co mu się właściwie nie zdarza. Kopnął piłkę do bramkarza Jesusa Navasa, ale tak koślawo, że wyszła z tego asysta przy golu Nikoli Vlašicia. A potem Asensio, Benzema, Lucas Vázquez i Mariano dali popis nieudolności pod rosyjską bramką. A przecież Igor Akinfiejew, który skończył mecz z czerwoną kartką za opóźnianie gry, a potem protesty, słynął z tego, że w 45 z 46 ostatnich pojedynków w Lidze Mistrzów puścił przynajmniej jedną bramkę.
Fot. FotoPyk