Czwartkowa prasa na kolana nie rzuca, piłka nie jest na pierwszym planie. Mimo to znajdziemy m.in. rozmowy z Pawłem Brożkiem i Jackiem Góralskim, tekst o sytuacji w Lechu Poznań, o nieudanym przekręcie na “agenta Roberta Lewandowskiego” czy zapowiedź transferowej rewolucji.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Piłka nie jest dziś najważniejsza, na pierwszy tekst trzeba poczekać do strony dwunastej. A tam o kompromitacji Zagłębia Lubin z Huraganem Morąg w Pucharze Polski.
Morąg tańczy i śpiewa, a kibiców w Lubinie skręca ze złości. Trener Mariusz Lewandowski może się pocieszać, że mogło być jeszcze gorzej, gdyby na mecz przyjechał przebywający na urlopie prezes Mateusz Dróżdż, bo pod wpływem mocnego wzruszenia mógłby go po prostu zwolnić. A tak przynajmniej na razie decyzja została odwleczona, choć nie ulega wątpliwości, że pozycja Lewandowskiego jeszcze nigdy nie była słaba jak teraz. Upokarzającą porażkę oglądał na żywo za to dyrektor sportowy Michał Żewłakow i z pewnością również jemu w głowie kłębiły się ponure myśli. Kaczkan Huragan wygrał 3:2, choć lubinianie do przerwy prowadzili 1:0, a potem mieli jeszcze rzut karny, który zmarnował Jakub Mareš. Żadnym usprawiedliwieniem dla gości nie jest fakt, że zagrali w eksperymentalnym składzie.
Paweł Brożek zapewnia, że przychodzi po to, by pomóc Wiśle Kraków, a nie odcinać kupony. Przyznaje jednak, że jeszcze trochę minie, nim wróci do optymalnej formy, a na początku trudno było go przekonać, żeby wrócił na Reymonta.
MICHAŁ TRELA: Po tak pięknym pożegnaniu z Wisłą, jakie zgotował pan sobie w maju, strzelając gola w ostatniej minucie meczu z Lechem (1:1), nie miał pan wątpliwości, czy wracać do klubu?
PAWEŁ BROŻEK: Trener Maciej Stolarczyk i dyrektor sportowy Arkadiusz Głowacki musieli do mnie przez pewien okres podzwonić. Na początku w ogóle nie kwapiłem się do powrotu. Po takim odejściu, faktycznie myślałem, że gra dla Wisły Kraków to już dla mnie zamknięty rozdział. Potrzeba chwili była jednak taka, bym wrócił, bo Wisła jest w trudnej sytuacji. Chcę jej po prostu pomóc.
Jaką rolę w tej decyzji odegrał nowy trener?
Miał chyba największy wpływ. On najdłużej przekonywał mnie do powrotu. Znaliśmy się jeszcze sprzed lat, gdy razem graliśmy w Wiśle. Często woził mnie wtedy na treningi, bo mieszkaliśmy blisko siebie. Często przebywaliśmy w tamtych czasach ze sobą, był dla mnie kimś w rodzaju starszego brata i pomagał mi w wejściu do dorosłego futbolu. Teraz odegrał wielką rolę w tym, bym znów zagrał w barwach Wisły.
Po tym jak Wisła nie zdecydowała się na przedłużenie kontraktu z panem, miał pan inne oferty?
Była propozycja ze Stanów Zjednoczonych, więc na pewno byłaby okazja pograć w fajnym klimacie. Były też dziwne, egzotyczne kierunki, ale mam małe dzieci. Nie za bardzo chciałem się w tym momencie ruszać z Polski.
W Poznaniu biją na alarm. Piłkarze Lecha grają źle i nie widać powodów do optymizmu. Podobnie jak w naszej niedawnej analizie, ekspertem w tekście Bartosz Bosacki.
Artur Jędrzejczyk odradza się przy Ricardo Sa Pinto, który widzi go przede wszystkim jako stopera.
Prawa obrona, lewa, środek. Każdy trener ma swój pomysł na Artura Jędrzejczyka, którego uniwersalność latami była z jednej strony ogromną siłą, ale z drugiej przeszkadzała, by wskoczył na wyższy poziom. – Może gdyby od początku ustawiano mnie na jednej pozycji, dziś byłbym jeszcze lepszym zawodnikiem – zastanawia się piłkarz Legii, który dla nowego szkoleniowca Ricardo Sa Pinto przede wszystkim jest stoperem.
– Jestem tego samego zdania, co Artur. Latami rzucano go po pozycjach, bo jest szybki, bezkompromisowy. Ale gdyby zdecydowano się na jedną, obdarzono go zaufaniem, dziś mógłby być w innej części świata, w mocnym, zachodnim klubie – mówi były obrońca Legii Marek Jóźwiak, który dwa lata był dyrektorem sportowym klubu z Łazienkowskiej.
Jacek Góralski w rozmowie z Piotrem Wołosikiem opowiada o swojej sytuacji w Łudogorcu i nie tylko.
– Z siedmiu spotkań, w których wziąłem udział, pięć wygraliśmy, dwa zremisowaliśmy. Nie jest źle, choć trzeba się napocić, jak na przykład w minioną niedzielę – Jacek przypomina wyjazdowe starcie z Botew Płowdiw. Gospodarze szybko wbili dwie bramki o niebo wyżej notowanej drużynie. Goście nie bez wysiłku odrabiali straty i dopiero gol na do widzenia, w doliczonym czasie zapewnił zwycięstwo.
– Od siedmiu lat Łudogorec dojeżdża do mety na pierwszym miejscu i w każdym sezonie wszyscy, nasi rywale, wyjątkowo spinają się na mecz z nami. Dosłownie biegają dwa razy więcej i szybciej. Nie możemy stracić głowy, czyli zapomnieć o maksymalnej koncentracji, bo może nas spotkać kara – tłumaczy reprezentant Polski i dodaje: – Jednak do koncentracji i maksymalnego wysiłku, każdy z nas jest przyzwyczajony. Trzeba udowodnić trenerowi, by postawił właśnie na ciebie, bo wybór ma szeroki. Na pozycji defensywnego pomocnika mamy sześciu chłopa, a miejsca zaledwie dwa.
Chyba czeka nas transferowa rewolucja. FIFA potwierdziła, że już niedługo udoskonali zasady zmieniania klubów przez piłkarzy.
Najważniejszą zmianą będzie uregulowanie kwestii wypożyczeń piłkarzy. Bo w tym zakresie panuje największy bałagan. Od nowego sezonu kluby będą mogły oddać na wypożyczenie maksymalnie ośmiu zawodników powyżej 21 roku życia. Do tej pory nie było limitów i niektóre kluby aż za bardzo z tego korzystały, tworząc niemal odrębny rynek. Na przykład Chelsea ma obecnie aż 40 piłkarzy „ulokowanych” w różnych klubach. Zdaniem szefa FIFA, jest to niedopuszczalna sytuacja. Podobnie postępują szefowie Juventusu, który w letnim oknie transferowym znalazł tymczasowy klub dla aż 26 swoich zawodników. – Takie „armie wypożyczonych” stwarzają problemy i dają możliwość manipulacji. Oczywiście nikogo nie oskarżamy, ale staramy się zapobiegać takim sytuacjom – tłumaczył Infantino.
Zmiany nie będą dotyczyły zawodników, którzy nie ukończyli 21. roku życia i którzy w danym klubie są co najmniej od czterech lat. Oni będą mogli być wypożyczani bez ograniczeń, bo ma im to pomóc w rozwoju i dać przede wszystkim możliwość regularnych występów.
Dwie strony o meczach z lig zagranicznych.
SUPER EXPRESS
Fundacja “Pomaganie jest trendy” omal nie straciła sporych pieniędzy przez oszusta, który podawał się za agenta Roberta Lewandowskiego. Chodziło o czytanie bajek dla dzieci. Prezes fundacji sądził, że skontaktował się z Pinim Zahavim…
(…) Niestety, po drugiej stronie był oszust, który sprytnie prowadząc “negocjacje”, poinformował fundację, że Robert zgodził się na udział w akcji, ale trzeba przesłać 3,5 tys. dolarów na bilety lotnicze dla “Lewego” z Niemiec do Polski. Jak uzasadniał: jedna z niemieckich agencji turystycznych, ze względów bezpieczeństwa, ma wyłączność na organizowanie przelotów kapitana kadry i stąd konieczność dokonania przelewu. Do tego oszust domagał się zatrudnienia ochrony dla Lewandowskiego.
Na szczęście prezes fundacji w ostatniej chwili chciał zaprosić do akcji Annę Lewandowską i wtedy przekręt wyszedł na jaw…
GAZETA WYBORCZA
Jeden tekst o piłce. Niemcy, mimo ewidentnie lepszej i wyżej ocenione kandydatury, przegrają walkę o organizację Euro 2024 z Turcją?
Skoro Władimir Putin zorganizował przed chwilą mundial, nie sposób wykluczyć, że Recep Tayyip Erdogan ugości mistrzostwa Europy. UEFA wybierze dziś gospodarza Euro 2024.
Na pierwszy rzut oka sytuacja jest jasna. UEFA, podsumowując obie kandydatury, wyżej oceniła niemiecką bazę stadionową, treningową, transportową (autostrady i lotniska) oraz hotelową. Turcji dodatkowo wytknęła brak planu gwarantującego przestrzeganie podczas turnieju praw człowieka.
Doświadczenie pokazuje jednak, że sporządzane miesiącami raporty oceniające kandydatury bywają niewarte funta kłaków. Przed wyborem gospodarza MŚ w 2022 r. spece z FIFA zmasakrowali kandydaturę Kataru, niemal wprost napisali, że piłkarskich igrzysk rozegrać się tam nie da. A – jak wiadomo – w przyszłym roku zaczną się już eliminacje do pierwszego mundialu nad Zatoką Perską.
Dla piłkarskiej centrali nieważne jest bowiem ani to, ilu dziennikarzy wsadził do więzienia Erdogan (na koniec ubiegłego roku za kratami siedziało 262), ani to, czy kibice będą mieli jak dojechać na stadion. Turniej ma się UEFA opłacić. A przyjmując to kryterium, rywalizacja o Euro 2024 staje się bardziej wyrównana.
Fot. Wojciech Figurski/400mm.pl