Reklama

Sobiech, czyli idealna dziewiątka pod styl Lechii?

redakcja

Autor:redakcja

24 września 2018, 21:30 • 3 min czytania 4 komentarze

– Koniec głaskania, muszę w końcu zacząć pomagać zespołowi na boisku – powiedział w rozmowie z portalem trojmiasto.wyborcza.pl Artur Sobiech. Doskonale znamy takie obietnice piłkarzy, z których wynika zazwyczaj kompletnie nic, ale… to nie ten przypadek. Sobiech jak powiedział, tak zrobił, więc miejsce w kozakach jest dla niego jak najbardziej zasłużone.

Sobiech, czyli idealna dziewiątka pod styl Lechii?

W meczu z Zagłębiem sprawdziło się to, co podejrzewaliśmy od samego początku – taki napastnik może być do systemu gry gdańszczan idealny. Tam cała ofensywna machina opiera się właściwie tylko na skrzydłach, gdzie Haraslin, Paixao i Mak robią sporo szumu, szczególnie ten pierwszy jest często zbyt szybki dla wszystkich bocznych obrońców ekstraklasy. Piły z biało-zielonych boków idą w pole karne regularnie, więc potrzebny jest po prostu ktoś, kto będzie je kończył. I Sobiech pokazał, że do tej roli nadaje się znakomicie, bo przecież dwie z trzech bramek załadował na pustą już bramkę. Serio, jeśli Artur nie złapie gdzieś po drodze kontuzji, spokojnie może powalczyć o koronę króla strzelców.

Taki tytuł nie grozi pewnie drugiemu napastnikowi, Adamowi Buksie, natomiast jest nadzieją dla Pogoni Szczecin, że w tym ofensywnym marazmie może być światełkiem w tunelu. Ma chłopak przyzwoite papiery na granie, ale czekamy, aż odpali na dobre, bo jego najlepszy dorobek w sezonie ekstraklasowym to cztery upolowane sztuki. A czas leci, w wieku 22 lat można już pokazywać więcej i niech dwa gole strzelone Wiśle, w końcu dotychczasowemu liderowi, będą dobrym prognostykiem.

Jeśli chodzi o linię pomocy, chcemy zwrócić uwagę na Cafu, bo utrzymuje przyzwoitą formę, ale z Miedzią dał już właściwie koncert, choć też z pomocą badziewiaka, Kanibołockiego. Równie mocno zaimponował Starzyński, wyciągając Zagłębie w starciu z Lechią w dużej mierze w pojedynkę. Ostatnie dwie kolejki Filip miał świetne, jakby wierząc, że skoro na kadrę może pojechać Pietrzak, Szymański i Dźwigała, to dla niego te drzwi, które kiedyś przecież otwierał, też nie są zamknięte.

W kozakach mamy też dwóch przedstawicieli Cracovii, co przecież w tym sezonie jest wręcz świętem. Wdowiak, którego prędzej podejrzewalibyśmy o zdolność do bilokacji, władanie pięcioma językami i umiejętność powiedzenia alfabetu wspak, strzelił dwie bramki, a Gostomski ratował dupę kolegom w tak ważnym meczu. Zastanawialiśmy się: on czy Steinbors, ale jednak Arka sobie jakoś radzi (choćby za sprawą błyskotliwego Zarandi, też kozaka), natomiast Cracovia z genem przegrywania potrzebowała takiej pomocnej dłoni.

Reklama

kozacy

U badziewiaków szczególną uwagę musimy zwrócić na Kanibołockiego. Przy pierwszej bramce nie wyszedł do dośrodkowania, a powinien, przy karnym interweniował nieporadnie, lepszy golkiper obroniłby też strzał Carlitosa, natomiast każdy bramkarz świata wyjąłby uderzenie Cafu. Już dawno było widać, że Kanibołocki to niezły ananas, przynajmniej przy grze na przedpolu, bo na linii w miarę ogarniał. Z Legią pokazał, że i między słupkami potrafi się czuć niepewnie, nawet bardzo.

W drużynie najgorszych są też nazwiska, które mogą zaskakiwać. Sadlok, Kostal, Boguski dopiero dali koncert z Lechią, a w następnej kolejce już fałszowali z Pogonią, Dźwigała dostał powołanie na mecze reprezentacji, jednak z beznadziejną dotychczas Cracovią przejął tę beznadziejność od niej. A Zieliński? Naprawdę imponował na prawej obronie, tymczasem z Legią kompletnie się rozsypał. Zobaczymy, dla kogo ta nominacja będzie tylko pstryczkiem w nos, a dla kogo początkiem zjazdu.

badziewiacy

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...