Trwa mecz Juventus – Sassuolo. Wydawało się, że najbardziej zapamiętamy z niego pierwszą, premierową bramkę Cristiano Ronaldo dla włoskiego zespołu. Zupełnie inny plan miał jednak wprowadzony w 61. minucie Douglas Costa. W doliczonym czasie gry, przy prowadzeniu 2:1 i dość spokojnym wyczekiwaniu na końcowy gwizdek, Brazylijczykowi totalnie odcięło prąd.
Generalnie jego zachowanie należy podzielić na trzy etapy.
1) Absolutnie karygodne i idiotyczne wejście w plecy rywala, bez jakiegokolwiek udawania, że interesuje go piłka.
2) Trzepnięcie rywala łokciem, umyślne, brutalne, z nastawieniem, by zrobić rywalowi krzywdę.
3) Oplucie przeciwnika.
Całość (na filmiku widać jeszcze wcześniejsze puknięcie przeciwnika z dyńki) znajdziecie poniżej:
This is disgusting from Douglas Costa. Should get a huge ban. pic.twitter.com/PQ7RuLwGJb
— © (@ArsenalReIigion) September 16, 2018
No i tak – co właściwie z takim delikwentem można zrobić? Za każde z tych trzech zachowań powinien ponieść karę, z czego za występki numer dwa i trzy powinna to być – obok czerwonej kartki naturalnie – kara zawieszenia, i to raczej nie na jeden mecz. A co dopiero, jeśli te wszystkie odpały się zsumuje? Przecież to jak ci słynni piraci drogowi, którzy natrzepali jednym kursem po kilkadziesiąt punktów karnych. To nie jest tak, że puściły mu nerwy – mogły puścić przy faulu, na upartego jeszcze przy łokciu. Ale patrząc na jego zachowanie od początku doliczonego czasu aż do czerwonej kartki – to jakiś jeden wielki tryb berserk, niewystępujący raczej u ludzi myślących, charakterystyczny raczej dla baśniowych orków czy mitologicznych nordyckich wojowników.
Sami zastanawiamy się, ile powinien pauzować Douglas – pięć meczów? Dziesięć meczów? Aż zmądrzeje? Przy czym po jego dzisiejszym zachowaniu zdaje się, że ta ostatnia kara mogłaby być w praktyce dożywotnim zakazem wykonywania zawodu…