Złe decyzje sędziów po wideoweryfikacji zostają podtrzymane, trenerzy się wściekają, a federacja zawiesza arbitrów, którzy akurat z VAR korzystają zgodnie z przepisami. Niemcy kojarzą nam się jako ostoja porządku i wzorowej organizacji. Ale wideoweryfikacja w piłce nożnej wciąż ich przerasta.
Już w poprzednim sezonie pisaliśmy o zamieszaniu, do jakiego doszło w meczu Freiburga z Mainz. Wtedy było trochę zabawnie, trochę kuriozalnie, ale ostatecznie sędzia prowadzący tamten mecz podjął słuszną decyzję. Wówczas pisaliśmy tak:
Mainz grało z Freiburgiem ważny mecz w kontekście utrzymania. Generalnie – wiało nudą, tempo sandecjopodobne, bez goli. Doliczony czas gry do pierwszej połowy, piłka trafia w rękę Marca-Oliviera Kempfa, ale sędzia Guido Winkmann nakazuje grać dalej. Kilkanaście sekund później kończy pierwszą połowę i wysyła zawodników do szatni. Ci zdążyli już zwinąć do tunelu, już czekali na zjebki od trenerów, aż tu nagle – gwizdek. Winkmann po wideoweryfikacji i konsultacji z Bibianą Steinhaus wezwał ich na boisko i zasądził rzut karny dla Mainz. Jaja!
– Byliśmy już w szatni i usłyszeliśmy gwizdek. Oba zespoły nie rozumiały, o co chodzi – mówi Jochen Saier, dyrektor sportowy Freiburga.
Minęły miesiące, Niemcy dostali czas na dostosowanie VAR do rzeczywistości i doszkolenie sędziów. Za naszą zachodnią granicą wideoweryfikacja działa bowiem inaczej niż w Polsce – tam nie ma wozu jeżdżącego po stadionach, jest za to centrum w Kolonii, z którego wydawane są zalecenia w spornych sytuacjach. Takie rozwiązanie od początku wywołuje dużo kontrowersji – mówi się m.in. o wpływaniu na asystentów VAR przez osoby postronne. Ale my tym razem nie o tym.
Bundesliga wystartowała w miniony weekend, ale piłkarskie emocje zostały upchnięte w cień wobec skandali sędziowskich z VAR w roli głównej. Głównym tematem było starcie Bayernu z Hoffenheim, gdzie sędzia podyktował rzut karny za faul na Francku Riberym. Powtórki wykazały, że trudno w tej sytuacji mówić o przewinieniu, bo Francuz wyrżnął się po starciu z powietrzem. Zawodnicy Hoffenheim gorąco protestowali, wysyłali sędziego pod telewizor z powtórkami, ale ten uznał, że nigdzie biec nie będzie i utrzymał decyzję w mocy. Wszystko trwało dłuższą chwilę, sędzia Bastian Dankert wyraźnie nasłuchiwał sygnałów z Kolonii.
Aquí una prueba de cómo Ribery se avienta un CLAVADO CLARÍSIMO y el #VAR NO CORRIGE. Cuadro por cuadro en esta repe se ve que hay un MÍNIMO CONTACTO (que no es igual que falta). Ribery desde que pica el balón estaba dispuesto a SIMULAR. NO VER ESTO ES ESTAR CIEGO. pic.twitter.com/nfANaqYXGP
— Vera Bohne (@verabohne) 26 sierpnia 2018
Z wideoweryfikacji skorzystał dopiero przy wykonywaniu jedenastki przez Roberta Lewandowskiego, bo po powtórkach zauważył, że Oliver Baumann zbyt wcześnie wyskoczył przed linię bramkową.
– Gdzie jest VAR, gdy Ribery kładzie się pół godziny przed kontaktem z naszym obrońcą? Gdzie? VAR jest za to chwilę później, gdy sędzia ogląda bezsensowne sceny – zirytował się Julian Nagelsmann po meczu. Sędziego Dankerta wyśmiał też dyrektor sportowy Hoffenheim, który przyznał, że na mundialu wideoweryfikacja funkcjonowała wzorowo, za to w Niemczech oglądamy parodię tego systemu. – Ludzie z Kolonii powinni podpowiedzieć sędziemu, że w tej sytuacji nie było mowy o rzucie karnym – stwierdził Alexander Rosen.
Gorąco było też w meczu Wolfsburga z Schalke. Tam arbiter najpierw po konsultacji VAR zamienił żółtą kartkę na czerwoną dla Matiji Nastasicia z ekipy Schalke, a chwilę później zmniejszył karę dla Wouta Weghorsta z wykluczenia na napomnienie. Obie decyzje też wywołały spore zamieszanie w kraju, ale wydaje się, że w obu przypadkach weryfikacja była słuszna.
Dangerous play?
Schalke defender Matija Nastasic was sent off after a VAR check during his side’s 2-1 loss against Wolfsburg. #S04 #WOB #Bundesliga pic.twitter.com/9ILlXfVY2C
— Goal UK (@GoalUK) 27 sierpnia 2018
Ciekawie? Ciekawie dopiero zrobiło się w czwartek.
Federacja zawiesiła bowiem sędziego VAR Wolfganga Starka za jego decyzje w meczu Wolsfburga z Schalke, a Dankert i Sören Storks (sędzia VAR) za starcie Bayernu z Hoffenheim przeszli przez sito komisji bezkarnie. Czyli komisja sędziowska uznała, że Ribery był faulowany, a decyzje o czerwonej kartce dla Nastasicia i żółtej kartce dla Weghorsta były błędne. Pomieszanie w poplątaniem.
Niemcom możemy zazdrościć szkolenia, siły ligi, organizacji akademii, bogactwa świetnych piłkarzy w reprezentacji, ale ostatnie z czego powinniśmy czerpać od naszych sąsiadów, to praca VAR-u. Ta wciąż w Bundeslidze leży i kwiczy.