Trochę czasu upłynęło, ale wreszcie możemy to napisać. Za nami kolejka, w której żaden arbiter nie wypaczył wyniku meczu. Za nami kolejka, w której finalnie żadna drużyna nie może powiedzieć, że sędzia jej pomógł lub zaszkodził. Czy jednak za nami również kolejka, w której poważniejszych błędów sędziowskich nie było wcale? Niestety, tego ostatniego nie możemy już napisać.
Długo wydawało się, że dla sędziów będzie to okres niemal idealny, bo do poniedziałku mieliśmy głównie kontrowersje, przy których decyzje arbitrów były z gatunku “do wybronienia się”. Zaczęło się od gorącego meczu na Cracovii, za który jednak nie można się specjalnie czepiać Pawła Raczkowskiego. Wyrzucenie z boiska Budzińskiego? Jak najbardziej słuszne. Uznany gol dla Piasta? Główka Helika była celowym zagraniem, więc pozycja spalona Papadopulosa została anulowana, a bramka słusznie uznana. Rzut karny dla Piasta? Po wnikliwej analizie można doszukać się przewinienia Gostomskiego. Innymi słowy, Raczkowskiemu za ten mecz należy się pochwała.
W drugim piątkowym starciu, w którym Korona mierzyła się z Arką, Szymon Marciniak wskazał na wapno po starciu Petraka z Helstrupem w szesnastce Korony. I mimo, że to zawodnik gospodarzy bardziej tam ucierpiał, decyzja o rzucie karnym była jak najbardziej prawidłowa.
W sobotę i niedzielę panowie z gwizdkiem dalej trzymali formę. Z największych kontrowersji – w meczu Wisły Kraków z Górnikiem gościom nie należał się w końcówce rzut karny, bo zachowanie Maciej Sadloka ciężko kwalifikować jako faul. To bardziej rywal na niego wpadł. Podobnie w meczu Pogoni z Lechią trochę zabrakło, by gospodarze dostali jedenastkę po upadku Benedyczaka. Natomiast w meczu Legii z Wisłą Płock prawidłowe były decyzje zarówno o drugim żółtym kartoniku dla Astiza (faul był delikatny, ale przerwana została korzystna akcja) oraz rzucie karnym dla gości po starciu Mączyńskiego z Łukowskim.
I kiedy wydawało nam się, że w dzisiejszym odcinku niewydrukowanej tabeli będziemy tylko chwalić, nadszedł poniedziałek i mecz Zagłębia Sosnowiec ze Śląskiem. Mecz, w którym Tomasz Kwiatkowski zupełnie się nie popisał. Jakim cudem, zarówno na żywo, jak i oglądając sytuację na monitorze, nie doszukał się faulu na Sanogo?
Jakby tego było mało, w 61. minucie gry drugą żółtą kartkę zobaczył Augusto. Faul oczywiście był, ale ani jakiś szczególnie brutalny, ani z użyciem dużej siły, ani przerywający korzystną akcję. Najnowsze wytyczne są takie, że drugie żółtko powinno być pokazywane po naprawdę konkretnym przewinieniu, tudzież po tzw. uporczywym faulowaniu. Jako że żadna z tych okoliczności nie miała miejsca w przypadku Augusto, jego wykluczenie – przez które Śląsk przez ponad pól godziny grał w osłabieniu – traktujemy jako ewidentną krzywdę gości. Jako że Kwiatkowski skrzywdził obie drużyny po razie, finalnie udało mu się nie wpłynąć na wynik meczu, ale zadowolony z siebie z pewnością być nie może.
Po sześciu kolejkach ligi niewydrukowana tabela prezentuje się następująco: