Praca sędziego z założenia poddana jest dużej presji – piłkarze, trenerzy czy kibice na bieżąco recenzują ich występ, najczęściej demonstrując niezadowolenie. Jak jednak w każdej robocie, czynnikiem dodatkowo powiększającym presję może być bezpośredni przełożony patrzący ci na ręce. Jeżeli robi to dyskretnie, gdzieś z drugiego szeregu – wszystko jest jeszcze w porządku. Ale jeżeli facet stoi tak blisko, że z jego mimiki twarzy możesz wyczytać, czy jest zadowolony, czy nie – no to już do końca komfortowe nie jest, a przynajmniej nie dla każdego. Tymczasem podczas piątkowego meczu Cracovii z Zagłębiem Lubin w takim położeniu postawił Łukasza Szczecha przewodniczący Kolegium Sędziów, Zbigniew Przesmycki.
⬇ W jakiej jeszcze lidze szef Kolegium Sędziów (tutaj Z.Przesmycki) chodzi za linią boczną i podpowiada, świadomie wywiera presję na sędziów? Ile jeszcze będziemy udawać, że jest normalnie?! W tym meczu #CRAZAG sędzia Szczech i Stefański na VAR wyprawiali cuda. #CafeFutbol pic.twitter.com/d8litontK4
— Janekx89 (@janekx89) 19 sierpnia 2018
Nie wiemy na ile obecność szefa za linią boczną utrudniła pracę Szczechowi, ale fakty są takie, że arbiter z Warszawy zupełnie się nie popisał. Mamy do niego dwie zasadnicze uwagi:
1) Jakim cudem dopatrzył się piłki lecącej do bramki po kopnięciu Budzińskiego? A przez to podciągnął interwencję Guldana pod rozmyślną paradę obronną, która nie anuluje spalonego. Tutaj absolutnie nie powinno być gwizdka, a gol dla Pasów powinien zostać uznany.
2) Jaki cudem nie wyrzucił z boiska Balicia z drugą żółtą kartką, po przerwaniu ręką korzystnej akcji Cracovii?
W tym meczu było jeszcze kilka pomniejszych kontrowersji, z których jednak arbiter się wybroni. A konkretnie mamy tu na myśli brak drugiego żółtka dla Dąbrowskiego (Wdowiak za bardzo szukał tego faulu), a także brak karnego po starciu Janoszki z Dytiatjewem (było tam obustronne trzymanie). Fakty są jednak takie, że Szczech na oczach Przesmyckiego poważnie skrzywdził Cracovię. Jako że czerwona kartka dla Balicia powinna być pokazana w 73. minucie gry, w myśl zasad niewydrukowanej tabeli nie możemy z tego tytułu dopisać gola gospodarzom. Oddajemy im więc tylko jedno niesłusznie nieuznane trafienie, a wynik meczu zmieniamy na 1:1.
W 5. kolejce nie popisał się także Krzysztof Jakubik oraz jego przyjaciele z wozu VAR, którzy w meczu Górnika z Lechią nie wyrzucili z boiska Mladenovicia za celowe uderzenie rywala:
Jako że na zegarze była wtedy 24. minuta, a wynik meczu brzmiał 1:0 dla gości, błędna decyzja Jakubika okazała się fatalna w skutkach. Ostatecznie Lechia wygrała 2:0, a Mladenović rozegrał bardzo dobre zawody, więc nie sposób wyrokować, co by było, gdyby arbiter się nie zagapił. Dlatego odnosimy się wprost do naszych zasad i dopisujemy Górnikowi jednego gola, co w tym konkretnym przypadku wydaje się nieco krzywdzące. No ale cóż – zasady to zasady.
Jako że w pozostałych spotkaniach nie odnotowaliśmy większych kontrowersji w sytuacjach kluczowych dla ich przebiegu, od razu przechodzimy do naszej tabeli: