43% zawodników, którzy będą bić się o medale mistrzostw świata, zarabia na chleb w Anglii. Jeden ledwie Tottenham wciąż ma dziewięciu graczy na mundialu. To, co może spędzać sen z powiek Pochettino czy innym szkoleniowcom Premier League, zarazem bezdyskusyjnie świadczy o jej sile.
Anglia od lat wysyła najwięcej przedstawicieli na mistrzostwa.
2002 – 103 graczy na turnieju. Najwięcej ze wszystkich krajów. W finałowej czwórce sześciu zawodników.
2006 – 102 graczy na turnieju. Najwięcej ze wszystkich krajów. W finałowej czwórce czternastu zawodników.
2010 – 117 graczy na turnieju. Najwięcej ze wszystkich krajów. W finałowej czwórce ośmiu zawodników.
2014 – 119 graczy na turnieju. Najwięcej ze wszystkich krajów. W finałowej czwórce siedemnastu zawodników.
2018 – 129 graczy na turnieju. Najwięcej ze wszystkich krajów. W finałowej czwórce czterdziestu trzech zawodników.
Innymi słowy, nawet gdyby Anglicy nie awansowali do gry o medale, dwudziestoosobową ferajną pobiliby własny rekord liczebności kopiących w Anglii piłkarzy. Dominacja. Kolejny argument za mocą Premier League.
A przecież im dalej w las, tym efektowniej. Jeden Manchester City wysłał aż szesnastu graczy – więcej niż Barcelona i Real Madryt. Aż 24 zawodników przyjechało na mistrzostwa, choć nie gra w Premier League tylko niższych ligach angielskich. Reprezentacja i tak bijąca choćby turecką SuperLig.
Dla porównania, liczba zawodników z Ekstraklasy w finałowej czwórce ostatnich mundiali:
2002 – 0
2006 – 0
2010 – 0
2014 – 0
2018 – 0
Przynajmniej, w przeciwieństwie do niektórych mocnych rozgrywek europejskich, nasz udział nie spadł, pozostaje na stabilnym poziomie.