Sergio Ramos to bez wątpienia obrońca wybitny. Twardy, skuteczny, świetnie grający głową, krótko mówiąc – wzór. Niestety dla rywali, Hiszpan co jakiś czas odznacza się też zwykłym chamstwem i brutalnością, co kładzie się długim cieniem na jego niewątpliwym kunszcie piłkarskim. Dziś potrzebował raptem pół godziny, by z gry na amen wyeliminować Mohameda Salaha. I to w sposób na tyle „efektywny”, że Egipcjanin niemal na pewno straci szybko zbliżający się mundial.
Który to już raz? – chciałoby się zapytać, patrząc na Ramosa bezwzględnie kasującego kolejnego rywala. Kibice Realu będą pewnie bronić swojego kapitana, mówiąc coś o walce bark w bark i pojedynku siłowym, ale nie, tego nie da się w żaden sposób wytłumaczyć. Gdyby obrońca Królewskich na nazwisko miał Nastula, a celem dyscypliny którą uprawnia, byłby skuteczny rzut na ippon, to okej, zdarza się. Rzeczywistość jest jednak inna. Ramosa nie uprawia judo, tylko gra w piłkę nożną, a jego zadaniem nie jest połamanie przeciwnika, tylko takie zatrzymanie rywala, by nikomu nie stała się krzywda.
Tak #Ramos zlikwidował #Salah #UCLfinal .Bad luck or „helpful” Ramos? pic.twitter.com/yfXRNaUq7A
— Hubert Michnowicz (@HubertMichno) 26 maja 2018
Nie mamy jednak żadnych wątpliwości, że Hiszpan na tę podstawową zasadę, ma całkowicie wyłożone. Pamiętamy jego faule na Messim, Livaji, Suarezie, Griezmannie. Pamiętamy oplucie Aspasa czy starcie z Cuadrado w Lidze Mistrzów. Wszystkich kartek nie pamiętamy, bo łapie ich tyle, że po prostu nie sposób tego spamiętać. Ramos to bowiem absolutny rekordzista w kilku niechlubnych „kartkowych” kategoriach. Dla przykładu, żaden piłkarz w historii La Liga nie zobaczył więcej czerwonych kartoników. Żaden zawodnik w historii Ligi Mistrzów nie oglądał też częściej kartek w obu kolorach. Składając to wszystko w jedną całość, ciężko nazwać Ramosa inaczej niż po prostu zwykłym chamem. Choć to chyba i tak zbyt delikatne określenie.
Faul na Salahu to kolejny wers smutnej wyliczanki. Egipcjanin stał się dziś najnowszą ofiarą Ramosa. Kolejną ściętą głową do kolekcji, którą Hiszpan może zawiesić w wyimaginowanej sali trofeów. Sytuacja z dzisiejszego meczu jest jednak o tyle straszniejsza od pozostałych, że piłkarz Liverpoolu odniósł naprawdę poważną kontuzję. Może nawet nie tyle z medycznego, co ze sportowego punktu widzenia, bo według wciąż aktualizowanych doniesień, Mistrzostwa Świata obejrzy w telewizji. Ramos okradł go więc ze wszystkich marzeń. I tych związanych z finałem LM, i tych, które dotyczyły rosyjskiej imprezy.
Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że kapitan Realu od wielu lat pozostaje właściwie bezkarny. Za swoją brutalność i przesadną agresję dostaje z reguły śmieszne kary, więc nic dziwnego, że notorycznie pozwala sobie w zasadzie na wszystko. Dopóki ktoś wreszcie się za niego nie weźmie, dopóty będzie rąbał, siekał i uciekał od odpowiedzialności. No a jednocześnie, jak pokazała dzisiejsza sytuacja, niszczył zdrowie tym, którzy chcą po prostu grać w piłkę.