Dzieci wprowadzające piłkarzy na boisko? Normalka, w wielu klubach zwykły biznes. Niepełnosprawne dzieci towarzyszące zawodnikom podczas wejścia na murawę? Fajny gest, wielkie przeżycie dla dzieciaków. Ale co zrobić, gdy stopień niepełnosprawności jest tak głęboki, że chłopiec nie może nawet wyjść z domu, a bardzo chciałby poczuć atmosferę wielkiego stadionu? Odpowiada – i to z wielką klasą – Everton.
14-letni Jack ma w życiu mocno pod górkę. Cierpi na wiele schorzeń, które uniemożliwiają mu swobodne poruszanie. Jack jest też wielkim kibicem Evertonu, w jego pokoju znajduje się mnóstwo gadżetów związanych z ekipą z Goodison Park. Chłopak marzył o tym, by choć raz mógł pojawić się na płycie boiska i poczuć atmosferę tego stadionu.
Angielska fundacja „WellChild” i norweska firma „No Isolation” połączyły siły, by 14-latek mógł mimo ograniczeń zdrowotnych spełnić swoje marzenie. Wyjazd z domu odpadał. Trzeba było zatem przenieść stadion do jego pokoju. Jak? Za pomocą technologii.
AMAZING: @Everton become the first club to introduce a ‘virtual mascot’.
Allowing 14 year-old fan Jack McLinden to experience being a mascot from the comfort of his own home.
Wonderful initiative.
( @SoccerAM)
— SPORF (@Sporf) 24 kwietnia 2018
„No Isolation” wyprodukowała bowiem robota, który ma pomóc osobom walczącym z chorobą w poradzeniu sobie z samotnością. Robot ma pozwolić im na uczestniczenie chociażby w zajęciach szkolnych – AV1 (tak nazywa się ta maszyna) jest oczami, ustami i uszami osoby siedzącej przed ekranem tabletu lub smartfona.
Phil Jagielka, kapitan The Toffees, wniósł kamerę na płytę boiska. Robot był też wcześniej w szatni oraz w tunelu prowadzącym na murawę. Jack oglądał to wszystko ze swojego pokoju, gdzie wraz z mamą podziwiali stadion podczas meczu z Newcastle. Po spotkaniu 14-latek towarzyszył też wirtualnie Samowi Allardyce podczas konferencji prasowej.
Scott McLeod, łącznik klub z kibicami Evertonu, mówi: – My możemy się tylko cieszyć, że wraz z nowoczesną technologią mogliśmy pomóc naszemu młodemu kibicowi być bliżej klubu.
Mama Jacka: – Dla mojego syna to jedna z najważniejszych chwil w życiu. To też gest, że nie jesteśmy samotni. Że mimo chorób nie zostaliśmy odizolowani.
Karen Dolva, współzałożycielka firmy „No Istolation”: – Technologia sprawia, że coś pozornie niemożliwego staje się możliwe. Ten przykład tylko to potwierdza. Jesteśmy szczęśliwi, że udało nam się dołożyć cegiełkę do tego, by Jack mógł poczuć się jak na stadionie.
Być może to właśnie wirtualna obecność Jacka pomogła Evertonowi w poniedziałkowym meczu. Gospodarze wygrali 1:0, a chłopiec przeszedł do historii jako pierwsza „wirtualna maskotka” klubu. Everton pokazał całemu światu co to znaczy „stadion bez barier”.