Reklama

Kontrowersje w meczu Realu? W ostatnich latach to już norma

redakcja

Autor:redakcja

12 kwietnia 2018, 11:14 • 4 min czytania 71 komentarzy

Kontrowersje sędziowskie w wielkich spotkaniach to coś, co właściwie nikomu nie jest na rękę. Weźmy wczorajszy mecz Realu z Juventusem i rzut karny dla Królewskich w doliczonym czasie gry. Naszym zdaniem jedenastka została podyktowana prawidłowo, ale emocje wciąż jeszcze nie opadły i do tej pory pojawia się tyle samo opinii o słusznej decyzji sędziego, co o skandalu. Niezadowoleni są włoscy fani, bo czują się oszukani oraz niezadowoleni są hiszpańscy fani, bo ich klubowi zarzuca się awans z pomocą arbitra. Niezadowolony z pewnością jest też prowadzący mecz Michael Oliver, który – po tak niepopularnej decyzji, jak karny w ostatniej minucie i wyrzucenie z boiska legendy światowej piłki – został wciągnięty w sam środek cyklonu. A w tym wszystkim przegrał też futbol, bo dziś więcej mówi się o samym sędziowaniu niż chociażby o kapitalnym występie Juventusu, który niemal do końca wiózł Real na Bernabeu 3:0.

Kontrowersje w meczu Realu? W ostatnich latach to już norma

Obejrzyjmy sytuację z końcówki jeszcze raz:

A teraz samo mięso:

Reklama


No karny jak byk, co nie zmienia faktu, że wielu i tak będzie interpretować sytuację po swojemu, a z Realu robić klub, któremu permanentnie pomagają sędziowie. Inna sprawa, że akurat Królewscy – z racji tego, że w ostatnich latach są drużyną, która najdłużej i najlepiej gra w Lidze Mistrzów – dosyć często wpadają w tę pułapkę i dosyć często po ich meczach sprawa sędziowania jest dyskutowana najgłośniej. W zeszłych rozgrywkach po rewanżowym meczu ćwierćfinałowym na Bernabeu było przecież tak samo. Przypomnijmy kontrowersje ze starcia z Bayernem:

– W 76. minucie gol dla Realu padł ze spalonego, a w 78. minucie gol dla Bayernu ze spalonego. Kunsztu sędziowskiego u asystentów w tym nie było, ale przynajmniej sportowo było sprawiedliwie, bo obie drużyny skorzystały po razie na pomyłkach.

– w 80. minucie Casemiro nie obejrzał drugiej żółtej kartki po takim faulu:


– w 84. minucie Vidal obejrzał drugą żółtą kartkę po takim faulu:


To wykluczenie było absolutnie kluczowe dla losów meczu, chociaż i przy tej decyzji Viktora Kassai można przecież bronić – przy oglądaniu tej powtórki na zwolnionym tempie (x0.25) można dostrzec, że Vidal najpierw trafia w nogę Asensio, a później w piłkę. Być może nie było to zagranie bardzo brutalne, ale kartka dla Chilijczyka mogła zostać wyciągnięta także z powodu uporczywego faulowania, bo przecież już wcześniej był on bardzo bliski przedwczesnego zjazdu do bazy. Po bardzo szczegółowej analizie tej wielowątkowej sytuacji można więc znaleźć uzasadnienie dla tej decyzji, chociaż oczywiście większość postronnych obserwatorów wydała swoje wyroki na gorąco, bez zagłębiania się w szczegóły. Inna sprawa, że usprawiedliwienie braku wykluczenia dla Casemiro to już wyższa szkoła stawania na rzęsach, a i w dogrywce gol na 3:2 dla Realu (czyli już nie decydujący) ponownie padł ze spalonego…

Reklama

Nie mniej kontrowersji w meczu Królewskich mieliśmy dwa sezony temu, i to w samym finale Ligi Mistrzów. Po ogromnym zamieszaniu w polu karnym Atletico Sergio Ramos otworzył wynik meczu, a podczas samej transmisji wielu umknęło, że Hiszpan był na niewielkim spalonym. Nie było dobrej powtórki z tego zdarzenia, a chyba najlepiej widać je na poniższej stop-klatce, która przecież też nie jest doskonała, bo została zrobiona już po odbiciu się piłki od głowy Bale’a.


I tego typu kontrowersji w obie strony w meczach Realu – a także innych ekip – było o wiele więcej. Przy oporze UEFA przy wprowadzeniu VAR-u musimy chyba przywyknąć, że kluczowe mecze Ligi Mistrzów będą budzić takie emocje. Inna sprawa, że przy wielu wspomnianych sytuacjach VAR – przy obecnym protokole – albo utrzymałby decyzje arbitrów, albo nie mógłby interweniować. Wczorajszy karny z pewnością nie mógłby być podciągnięty pod “clear error”, więc interwencji VAR-u by nie było. Kartka dla Vidala i brak kartki dla Casemiro w meczu Real-Bayern? VAR nie może być używany przy żółtych kartkach. Technologia skasowałaby tylko gole ze spalonych, ale emocji sędziowskich wokół meczów wcale nie byłoby mniej. Zresztą doskonale znamy to z polskich boisk.

Co więcej, w takiej sytuacji, jak ta wczorajsza, żaden VAR nikogo by nie przekonał. Decyzja Olivera koniec końców była przecież słuszna, ale dla włoskich fanów nie ma to żadnego znaczenia. Innymi słowy, nawet analiza sytuacji na monitorze i potwierdzenie decyzji przez VAR niewiele by tu zmieniło, bo wszyscy i tak wiedzieliby swoje. A zatem, chcemy czy nie, tego typu sędziowskie afery wciąż są i wciąż będą integralną częścią futbolu i żadna technologia tu nie pomoże.

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Liga Mistrzów

Komentarze

71 komentarzy

Loading...