161 dni – tyle czasu upłynęło od momentu feralnej kontuzji Arkadiusza Milika do powrotu na boisko. Reprezentant Polski wyleczył już zerwane więzadła i wrócił do gry. Sześciokrotnie ogrywał się w ogonach, wchodził na zmiany, aż wreszcie swój siódmy występ zaakcentował golem i asystą. Polak został bohaterem Napoli, a my patrzymy w przyszłość – czy w tempie „krok po kroku” jest w stanie dojść do swojej optymalnej formy i pomóc kadrze na mundialu?
23 września zeszłego roku. Napoli gra ze SPAL. Arkadiusz Milik w pozornie niegroźnej sytuacji pada na murawę i chwyta się za kolano. Kibicom przez myśl przeszły najgorsze myśli – czyżby powtórka z historii? Znowu więzadła? Kolejne pół sezonu z głowy?
Nadzieja się tliła, ale diagnozy lekarzy były jasne – reprezentant Polski ponownie zerwał więzadła w kolanie. Powrót na boisko datowano na przełom grudnia i stycznia. Milik mógł się załamać, bo przecież niemal rok temu przeżył dokładnie ten sam scenariusz, choć wtedy chodziło o staw kolanowy w lewej nodze. Tym razem nie wytrzymały więzadła w prawej. 24-latkowi przyśnił się ten sam koszmar – ból, operacja, rehabilitacja, zaległości treningowe. Z tym, że to był koszmar na jawie.
Szczególnie, że powrót na boisko się przeciągał. Dojście do pełnej sprawności zajęło tym razem nieco więcej czasu, Milik ponownie wybiegł na boisko dopiero po 161 dniach. To i tak całkiem szybko, jak na podobny uraz, ale wychowanek Rozwoju Katowice miał prawo się niecierpliwić, bo wcześniej do gry wrócił miesiąc wcześniej. Maurizio Sarri wprowadzał Polaka do gry etapami – kwadrans z ławki z Romą, kilka minut w starciach z Milanem i Genoą, wreszcie ponad dwudziestominutowa zmiana w spotkaniu z Sassuolo. W międzyczasie dwa wejścia z ławki w sparingach reprezentacji. Milik się rozkręcał, coraz lepiej czuł piłkę i boisko.
Aż wreszcie przyszedł mecz z Chievo Werona. Milik zmienił w 64. minucie Marka Hamsika, a chwilę później Mariusz Stępiński dał gościom prowadzenie. Napoli w tym momencie samo wyrzucało się z walki o mistrzostwo kraju. Ale wtedy do akcji wszedł rekonwalescent – 89. minuta gol Milka. Ostatnie sekundy spotkania – Milik dogrywa do Amadou Diawary i jest 2:1. Napoli wraca do gry, a my możemy przypomnieć sobie okrzyk neapolitańskiego spikera. AAAARKAAADIUUUSZOOOOO!
I brameczka Arka Milika #włoskarobora #NapoliChievo pic.twitter.com/4uLpbNAXcm
— ACMilan.com.pl (@acmilan_com_pl) 8 kwietnia 2018
Jeśli istnieje coś takiego, jak „mecz na przełamanie”, to nasz napastnik nie mógł wyobrazić sobie lepszego. Zresztą zerknijcie na memy, które pojawiły się na Twitterze fanów Napoli.
Powrót na boisko trwał dłużej, ale pierwszego gola Milik strzelił szybciej niż podczas ostatniego powrotu. Wtedy na trafienie czekał niemal dwa razy dłużej niż teraz. No i widać po samym Arku, że on już dziś czuje się dobrze. Występ przeciwko Chievo było fantastyczny, ale już przeciwko Sassuolo zagrał nieźle. Wtedy włoskie gazety wybrały go najlepszym graczem spotkania nawet mimo tego, że przebywał na boisku przez ponad dwadzieścia minut.
Ale gol i asysta z Chievo to może być dla niego punktem zwrotnym w trwającym sezonie. Do tej pory takiego występu jeszcze nie zaliczył – zdobył bramkę w starciu z Szachatrem, strzelił też Hellasowi Werona, ale żeby znaleźć taki występ ze znakiem jakości „wow” musielibyśmy cofnąć się do sezonu 2016/17. Wtedy potrafił ustrzelić dublet z meczach z Milanem, Bolonią, Dynamem Kijów, zdobyć bramkę i dołożyć asystę w spotkaniu z Benfiką. Ale to wszystko było dwukrotnym zerwaniem więzadeł.
Mówimy jednak o wciąż młodym piłkarzu. Milik ma 24 lata, kibice go kochają, a klub w niego wierzy. Dowodem na to zaufanie ma być nowy kontrakt. Włoskie media donoszą, że Napoli doszło z piłkarzem do wstępnego porozumienia w sprawie nowej umowy. Ta ma obowiązywać do 2023 roku. Przypomnijmy, że włosi zapłacili za niego ponad 30 milionów euro i widzieli w nim nowego superstrzelca. Dwie poważne kontuzje zatrzymały jego rozwój, ale gość jeśli gra, to jest niezwykle cenny dla zespołu. Ktoś powie – no dobra, strzelił jedenaście goli przez półtora sezonu, szału nie robi. Ale spójrzmy na to inaczej – Milik ma udział przy golu średnio co 88 minut gry. To już wynik, który imponuje.
Do końca sezonu zespół z Neapolu rozegra jeszcze siedem meczów. Do tego dochodzą dwa sparingi reprezentacji Polski. Czy Milik będzie gotowy na mundial? Naszym zdaniem tak. Sarri nie jest ślepy i widzi, że chłopak robi postęp z tygodnia na tydzień, a i miejscowi dziennikarze wywierają presję, by Polak nie tylko wchodził z ławki, a i znalazł się w wyjściowej jedenastce. Milik pięknie odpowiada wszystkim tym, którzy po drugim zerwaniu więzadeł machnęli na niego ręką i powiedzieli „eeee, już nic z niego nie będzie”. Podczas mundialu będziemy potrzebować zdrowego Milka. Jego obecność sprawi pewnie, że kadra będzie mieć opcję powrotu do ustawienia z dwójką napastników, a sam wychowanek Rozwoju pogra za plecami Roberta Lewandowskiego. No chyba, że głębiej zostanie cofnięty Zieliński, wtedy znalazłoby się miejsce dla niego i dla Arka. Czy w Rosji zagra od początku, czy nie, to już sprawa drugorzędna. Niemniej serducho raduje się, gdy widzimy Milka, który znów jest zdrowy i ponownie strzela w Serie A.
fot. NewsPix.pl