Po rundzie jesiennej, kiedy wprowadzano technologię VAR, mieliśmy jeszcze sporo zgrzytów, nieporozumień czy po prostu błędów. Wiosną widać już jak na dłoni, że nasi sędziowie zaznajomili się z nowym systemem i nauczyli się z nim współpracować. A wszystko to z korzyścią dla całej naszej piłki, bo tych ewidentnych pomyłek, które wypaczają wyniki spotkań, jest teraz zdecydowanie mniej. I właśnie dlatego warto było wydać pieniądze, przetrzymać początkowe perturbacje i w pełni wdrożyć VAR do naszej piłki.
W minionej kolejce błędów sędziowskich oczywiście nie brakowało, ale w większości zostały naprawione właśnie przez VAR. Najbardziej jaskrawy przypadek miał chyba miejsce w Białymstoku, gdzie przy wyrównującym golu dla Jagiellonii w dosyć absurdalny sposób machnął chorągiewką Tomasz Listkiewicz. Na pewno nie odganiał się od komarów, bo te nie latają przy takim okrutnym mrozie, więc zwyczajnie musiało mu chodzić o spalonego. Tyle że nie było nawet opcji, by ten mógł zaistnieć. Asystenta sędziego Musiała uratował więc VAR, a podobnych sytuacji w całej kolejce było przynajmniej kilka.
Tak się jednak złożyło, że akurat wóz zaparkowany w Białymstoku puścił dwa najpoważniejsze błędy w tej kolejce. Rozumiemy argumentację, że interweniować można tylko w konkretnych sytuacjach, przy ewidentnych pomyłkach, i że winę nie do końca ponoszą tu panowie od powtórek (lub nie ponoszą jej wcale). Ale też dwie rzeczy w tym meczu ewidentnie nam się nie zgadzają. Raz, dlaczego nie było rzutu karnego po zagraniu ręką Stolarskiego we własnym polu karnym? Była to piłka oczekiwana i nieważne, że w ostatniej chwili ktoś próbował przeciąć tor lotu. Obrońca Lechii zablokował ręką (która powiększała obrys ciała) piłkę, która normalnie trafiłaby pod nogi świetnie ustawionego przeciwnika. Na nasze – ewidentny rzut karny.
Druga sprawa to brak drugiej żółtej kartki dla Kuświka, który nierozważnie i dosyć brutalnie wbił się interweniującego bramkarza Jagiellonii. Ogólnie więc, pomimo naprawdę wysokiego i przekonującego zwycięstwa gospodarzy, Tomasz Musiał mocno pomógł w tym meczu Lechii. Ostatecznego rozstrzygnięcia szczęśliwie nie wypaczył, ale już jego udział w widowisku musi zostać uwzględniony w kolumnach “sędzia pomógł”, “sędzia zaszkodził”.
Sporo kontrowersji wzbudziła też czerwona kartka dla Arsenicia w meczu Piasta z Wisłą Kraków. Wątpliwości były dwie – raz, czy aby nie było tam pozycji spalonej i dwa, czy wiślak na pewno faulował Papadopulosa? Po wielokrotnej analizie powtórek nie da się udowodnić jednak, że w którejś interpretacji Zbigniew Dobrynin popełnił błąd. A skoro nie, nie mamy podstaw, by ingerować w ten mecz w niewydrukowanej tabeli. Tym bardziej, że zdarzenie miało miejsce w samej końcówce.
Reszta kontrowersyjnych decyzji z tej kolejki także się broni. Przychylamy się bowiem do decyzji Daniela Stefańskiego, który nie gwizdnął karnego po starciu Helstrupa z Guldanem w meczu Arki z Zagłębiem. Słowak ewidentnie za bardzo szukał faulu i zbyt wiele dodał od siebie, by można było z całą stanowczością wskazać na wapno.
W tym momencie warto też wspomnieć o meczu Cracovii z Legią i starciu Pazdana z wychodzącym na czystą pozycję Piątkiem. W naszej ocenie nie było tam podstaw do gwizdania faulu na legioniście (a tak uczynił sędzia Frankowski), ale też nie jest to typ sytuacji, które kiedykolwiek uwzględnialiśmy w niewydrukowanej tabeli. Jasne, Pątek znalazłby się w dogodnej pozycji, ale dopisywanie z tego tytuły bramki Cracovii byłoby już wyższym poziomem gdybologii. Odpuszczamy więc, a cała niewydrukowana tabela po 24 kolejkach ligi prezentuje się następująco: