Gdy RB Lipsk awansował do Bundesligi w 2016 roku pojawiły się głosy, że klub sponsorowany przez Red Bulla z wielu powodów nie powinien grać w najwyższej klasie rozgrywkowej. W Lipsku nic sobie jednak z tego nie robili i już jako beniaminek wywalczyli wicemistrzostwo kraju. Wielka sprawa, a jeśli weźmiemy jeszcze pod uwagę, że dokonali tego z niezwykle młodą kadrą, to możemy mówić o pewnym fenomenie. Bez wątpienia duża w tym zasługa Ralfa Rangnicka, który w Niemczech nazywany jest naczelnym rewolucjonistą futbolu. Na tym jednak nie koniec, bo dyrektor sportowy wicemistrza Niemiec ma ciekawą wizję odnośnie kolejnych lat, jeśli chodzi o politykę transferową rewelacji poprzedniego sezonu.
Dyrektor sportowy RB Lipsk w rozmowie z dziennikarzem „Kickera” powiedział wprost, że jego drużyna nie zamierza uczestniczyć w szalonych zakupach, które ostatnio stały się normą.
– Mamy jasno określoną filozofię. Po awansie do Ligi Mistrzów możemy sprowadzić jednego piłkarza za około 20 milionów. Transfery za 40 milionów i więcej euro nie mają sensu, gdyż później będzie trzeba tyle samo płacić za pensję zawodnika. Nie zamierzamy niszczyć naszej struktury płacowej – powiedział Rangnick.
59-latek nie ukrywa, że może być tak, iż w przyszłości wicemistrz Niemiec wyda 25 baniek na transfer, ale powiedzmy dwa razy tyle? Zapomnijcie. Oczywiście taka postawa wydaje się całkiem logiczna i warta docenienia, bo nie da się ukryć, iż ostatnie okienko transferowe było wręcz absurdalne, jeśli chodzi o kwoty przy niektórych transakcjach. Trzeba jednak się zastanowić, czy taka filozofia transferowa pozwoli utrzymać się na topie.
Zapytaliśmy o to Marcina Borzęckiego z TVP Sport: – Trzeba spojrzeć na tę sprawę z dwóch perspektyw. Po pierwsze – jeśli rzeczywiście Ralf Rangnick uważa, że wydawanie większych kwot nie ma sensu, to moim zdaniem przy takiej polityce utrzymanie się na topie w kolejnych latach jest możliwe, ale na pewno nie przeskoczy się pewnego poziomu. Można promować młodych zawodników, trzymać się swoich zasad i zarabiać na kolejnych piłkarzach jak na Naby’m Keicie, ale gdy chce się walczyć o mistrzostwo kraju, a przy tym rywalizować na pozostałych frontach, w tym w Lidze Mistrzów, trzeba do zespołu wprowadzać jakość na tu i teraz. Kwoty rzędu 20 milionów są dobre przy kupowaniu zawodników niedoświadczonych, a już ta edycja Champions League pokazała, że trochę dojrzałości drużynie z Lipska brakowało. Generalnie jednak nie przywiązywałbym się do tej wypowiedzi, traktuję ją raczej jako kokieterię ze strony Rangnicka. Wszyscy wokół dobrze wiedzą, że RB jest bogate, więc nie ma potrzeby jeszcze mocniej dmuchać tego balonika, a wręcz przeciwnie – postawa asekuracyjna może tylko pomóc w negocjacjach.
Być może Ragnick robi tylko grunt pod kolejne transfery, ale niekoniecznie tak musi być. W Lipsku potrafią kupować, promować i sprzedawać za dużo większą kasę. Oczywiście najlepszym przykładem jest tutaj Naby Keita, za którego Lipsk zapłacił 24 miliony euro w 2016 roku. Natomiast Liverpool za gwinejskiego piłkarza wyłożył już 75 baniek euro.
– Dotychczasowe posunięcia Lipska na rynku transferowym są, nie owijając w bawełnę, znakomite. Ralf Rangnick mądrze wzmacnia zespół, dysponuje rozpostartą na cały świat siatką skautingową i praktycznie każdy z nowych zawodników okazywał się wzmocnieniem. Nawet piłkarze wypożyczeni, jak na przykład Ademola Lookman z Evertonu, szybko wpasowywali się do zespołu – mówi Marcin Borzęcki.
Jedynie bramkarz Mvogo nie odegrał jesienią znaczącej roli w nowym zespole. Pozostała czwórka – tylko w Bundeslidze – łącznie nazbierała ponad 4000 minut.
Kevin Kampl – 1 gol – 2 asysty – 1337 minut
Jean-Kevin- Augustin – 3 gole – 2 asysty – 720 minut
Bruma – 3 gole – 2 asysty – 1160 minut
Konrad Laimer – 1 asysta – 859 minut
Widać więc, że Lipsk dokonuje transferów przemyślanych. Nie ma mowy, by wydać duże pieniądze na piłkarza, który później będzie siedział na ławce rezerwowych albo trybunach… W oczy rzuca się również młody wiek ściąganych zawodników, a o tym Rangnick opowiedział dziennikarzowi Przeglądu Sportowego, Michałowi Treli. Zerknijcie na fragment:
“Wasza polityka transferowa polega na ściąganiu wyłącznie młodych graczy, najlepiej nastolatków. Ale są od tej reguły wyjątki? Czysto teoretycznie, gdyby pojawiła się szansa kupienia Roberta Lewandowskiego…
RALF RANGNICK: Nie zrobilibyśmy tego. Chcemy kupować młodszych piłkarzy.
Tak było w przypadku Polaków Kamila Wojtkowskiego i Przemysława Płachety, którzy przyszli do RBL mając po 16 lat. Jak na nich trafiliście?
RALF RANGNICK: Obserwujemy bardzo dokładnie polski rynek pod kątem młodych talentów. Obaj zaczęli grać w seniorskiej piłce bardzo wcześnie i wpadli nam w oko. Nasza filozofia polega na tym, by najbardziej uzdolnionych piłkarzy ściągnąć do nas najwcześniej jak się tylko da, by przystosować ich do naszego sposobu gry i najlepiej, jak się tylko da, przygotować ich do występów w Bundeslidze. Wojtkowski i Płacheta pasują do profilu zawodników, których szukamy. Transfer do Lipska był kolejnym, logicznym krokiem w ich karierach.”
***
To dobrze, że są jeszcze kluby, które choć mają pieniądze, chcą działać na rynku transferowym z jakimś określonym pomysłem, a nie wydają kasę tylko po to, by udowodnić swoją mocarstwowość. Obawiamy się jednak, że rzeczywistość może okazać się brutalna, bo jeśli już teraz Monaco płaci za 16-letniego Pietro Pellegriego 25 milionów euro, to co będzie za 5 czy 10 lat?
fot. NewsPix.pl