Daniel Levy, prezes Tottenhamu, to zdecydowanie jedna z tych osób, z którymi negocjacje spędzają sen z powiek niemal każdemu działaczowi. Gdyby nie jego twardy, ale skuteczny sposób zarządzania, Spurs na pewno nie odkleiliby od siebie łatki klubu, który zawsze dużo chce, ale niewiele może. Dziś jest wręcz przeciwnie – Levy dba, londyńczycy wyznaczali trendy, a przejawem tego jest umowa, którą Tottenham zawarł wraz z NFL.
Anglik pracował nad tym projektem od dawna. Już trzy lata temu ogłoszono, iż oba podmioty nawiążą współpracę, dzięki której na nowym stadionie Spurs będą rozgrywane mecze futbolu amerykańskiego w ramach rozgrywek ligi NFL. Dopiero w ostatnich dniach potwierdzono jednak, że umowa wejdzie w życie w 2018 roku i potrwa aż do 2027.
Spurs specjalnie na tę okazję przygotowują zresztą swój nowy stadion, który powstanie w miejscu obecnego White Hart Lane. Obiekt budowany w ramach „Northumberland Development Project” zostanie wyposażony w wiele nowoczesnych technologii, dzięki którym Amerykanie i Brytyjczycy nie będą sobie nawzajem przeszkadzać użytkowaniem stadionu. Boisko przeznaczone do futbolu amerykańskiego ma być bowiem wysuwane, dzięki czemu eksploatacja obu muraw ulegnie zmniejszeniu. Ponadto wybudowane ma zostać osobne wejście na plac gry, szatnie o rozmiarach jakich wymagają drużyny NFL, a także odpowiednia dla tego sportu infrastruktura medyczna.
In October 2018 #SpursNewStadium will host its first @NFL match, between @Raiders and @Seahawks! 🏈 🏟️
📽️ Here’s a look at what the two teams can expect at our world-class new home. 👀 pic.twitter.com/HD0Zwb3nQz
— Tottenham Hotspur (@SpursOfficial) 11 stycznia 2018
Wstępnie mówiło się, iż Tottenham będzie gościł futbolistów amerykańskich dwa razy do roku, lecz ostatecznie ustalono, że w 2018 na ich stadionie zostanie rozegrany tylko jeden mecz. Pierwszym spotkaniem – to już oficjalnie potwierdzone – będzie potyczka Oakland Raiders ze Seattle Seahawks zaplanowana na 14 października. Aby „wyrównać” proporcje co do odpowiedniej liczby meczów, w jednym z nadchodzących sezonów Amerykanie zagrają w Londynie trzykrotnie.
– Jeśli kiedyś dojdzie do tego, że NFL zapragnie mieć drużynę na stałe funkcjonującą w Londynie, to chciałbym, aby czuli się jak na własnym stadionie – mówił Daniel Levy. – Kiedy zaczynałem o tym opowiadać ludziom, uważali mnie za szaleńca. Żyłem i oddychałem tym projektem dzień w dzień – opowiadał wyraźnie zadowolony ze spełnionego marzenia. Równie usatysfakcjonowany wydaje się być Mark Waller, wiceprezydent NFL ds. wydarzeń międzynarodowych – Jesteśmy bardzo podekscytowani grą na stadionie Tottenhamu. Uzyskamy w ten sposób wiele odpowiedzi co do preferencji fanów na temat logistyki projektu, dzięki czemu będziemy mogli stworzyć jeszcze lepsze środowisko i doświadczenia dla kibiców – opowiadał podekscytowany Waller.
Współpraca Tottenhamu oraz NFL to tak naprawdę rozszerzenie programu „NFL International Series” w ramach którego spotkania futbolu amerykańskiego regularnie rozgrywane są poza terenem Stanów Zjednoczonych. Od 2007 roku przynajmniej jedna potyczka odbywała się na Wembley. Statystyki pokazują, że tego typu eventy cieszyły się dużym zainteresowaniem, bo na każdym pojawiało się około 80 tysięcy kibiców. Podobną publiczność przyciągnęły także mecze organizowane w stolicy Meksyku na Estadio Azteca. Początkowo planowano również ekspansję projektu na Chiny, lecz ostatecznie ta inicjatywa nie została zrealizowana. Wydaje się jednak, iż akurat współpraca z Amerykanów z Anglikami może iść tylko w jedną stronę – coraz to prężniejszego rozwoju, dzięki któremu NFL stanie się jeszcze bardziej popularna nie tylko na Wyspach, ale i w całej Europie. Proszę państwa – tak się robi nowoczesny marketing.