Reklama

Klauzula strachu

redakcja

Autor:redakcja

05 stycznia 2018, 12:21 • 4 min czytania 66 komentarzy

Kwestia niepodległości Katalonii to temat-bumerang, który oczywiście niezmiennie łączy się z FC Barceloną. Wczoraj wieczorem powrócił po raz kolejny, tym razem w związku z kontraktem niedawno podpisanym przez Leo Messiego.

Klauzula strachu

Na ten trop wpadli dziennikarze gazety „El Mundo”, informując, iż w umowie Argentyńczyka z Blaugraną znalazł się niecodzienny zapis – gdyby mieszkańcom Katalonii ostatecznie udało się wywalczyć odłączenie się od Hiszpanii, co uniemożliwiłoby Barcelonie grę w Primera División, to jej najlepszy piłkarz mógłby wówczas odejść z niej za darmo. Zostałby w zespole natomiast tylko w przypadku, gdyby jego obecnemu klubowi zezwolono na występy w jakichś europejskich topowych rozgrywkach, wśród których wymienia się Premier League, Ligue 1, Bundesligę oraz oczywiście ligę hiszpańską.

Sprawa jest jednak o tyle poważna, ponieważ zarządcy Dumy Katalonii stwierdzili, iż w przypadku zmiany politycznego statusu regionu ścieżką Messiego mogliby podążyć również inni jej piłkarze. Rozwiązanie kontraktów pozostałych zawodników byłoby możliwe dzięki zastosowaniu klauzuli rebus sic stantibus, pozwalającej na zmianę warunków kontraktowych w chwili pojawienia się ważnych, nowych okoliczności, które nie występowały w chwili podpisywania umowy przez piłkarza.

Zanim kibice Barcelony po raz kolejny zdecydują się pomaszerować do urn, chyba powinni się zastanowić – czy na pewno chcą, by ich ukochany klub doświadczył rozbiórki jak niegdyś Juventus po degradacji do Serie B? Albo nawet gorszej, bo przecież Bianconeri mogli chociaż sprzedać swoich graczy, a w tym wypadku każdy odszedłby za darmo. Trudno spodziewać się, by ter Stegen, Umtiti, Paulinho, Luis Suarez, Dembele oraz wielu innych chciało kopać piłkę jeżdżąc po – w większości – katalońskich kartofliskach.

Klasycznie dochodzimy tu więc do konfliktu interesów, bo nie od dziś wiadomo, że Javier Tebas byłby przeciwny pozostaniu Blaugrany w tych rozgrywkach, gdyby Katalonia uzyskała niepodległość. – Miejscowe kluby nie mogłyby występować w La Lidze – stanowczo ucinał temat niemal za każdym razem, kiedy tylko jakiś dziennikarz poruszył go w wywiadzie czy na konferencji prasowej.

Reklama

Zgodnie z tym co Esteban Urreiztieta napisał w „El Mundo”, pozostanie Barcelony oraz innych lokalnych zespołów w Primera División byłoby niezgodne z artykułem 6 hiszpańskiego prawa sportowego, które brzmi: członkowie federacji regionalnej (takiej jak katalońska) nienależącej do federacji ogólnokrajowej (RFEF), nie mogą brać udziału w rozgrywkach krajowych, a także międzynarodowych.

Patrząc z perspektywy osoby trzeciej stanowisko takie jak to Javiera Tebasa może jednak nieco dziwić, gdy pod uwagę weźmiemy inne niż polityczne aspekty funkcjonowania ligi hiszpańskiej. Blaugrana to wszak jeden z najbardziej utytułowanych klubów w historii, który obok Realu Madryt i Athleticu nigdy nie spadł do Segunda División. Do tego gra w niej wiele gwiazd światowego futbolu, dzięki czemu ma ogromny potencjał marketingowy pozytywnie wpływający również na działanie i postrzeganie całej La Ligi. Z całym szacunkiem – o ile nieobecność Espanyolu, Girony nie wpłynęłaby znacząco na jakość i prestiż Primera División, o tyle zniknięcie z niej FC Barcelony mogłoby mieć dla niej znacznie gorsze skutki.

Jej rywalizacja z Królewskimi to przecież najbardziej elektryzująca rywalizacja piłkarska na świecie, która przed telewizory przyciąga coraz więcej osób niemal w każdym zakątku świata, a wpływy z transmisji poszczególnych El Clasico idą w miliony. Wielopłaszczyznowa konkurencyjność obu klubów pozytywnie napędza także ich piłkarzy, by stawać się jeszcze lepszymi, bo przecież nic tak nie motywuje do osiągania kolejnych sukcesów, jak możliwość zabrania ich odwiecznemu rywalowi. Gdyby Duma Katalonii nie mogła występować w Primera División, ta albo stałaby się ligą w rodzaju szkockiej – odpowiednikiem Celticu byłby oczywiście Real Madryt – albo sami Los Blancos w perspektywie kilku lat obniżyliby swój poziom, równając do Atletico czy Valencii. Nie wiadomo co okazałoby się mniejszym złem.

Z tego ryzyka zdaje sobie sprawę właśnie Javier Tebas. – Nie zamierzam oszukiwać inwestorów czy operatorów telewizyjnych posiadających prawa do pokazywania naszych rozgrywek. La Liga bez Barcelony straciłaby około 20% z obecnych przychodów – mówił kilka miesięcy temu. Może więc pora pójść na kompromis, dzięki któremu wszyscy mogliby zyskać, zamiast stracić?

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Hansi Flick niczym Xavi. “Gówniany listopad” się przedłużył

Patryk Stec
7
Hansi Flick niczym Xavi. “Gówniany listopad” się przedłużył
Hiszpania

Ciąg dalszy zamieszania z Danim Olmo. Barcelona w sądzie domaga się rejestracji piłkarza

Paweł Wojciechowski
3
Ciąg dalszy zamieszania z Danim Olmo. Barcelona w sądzie domaga się rejestracji piłkarza

Komentarze

66 komentarzy

Loading...