Reklama

Guardiola – trener rozwijający

redakcja

Autor:redakcja

03 stycznia 2018, 10:37 • 7 min czytania 32 komentarzy

Gdy przestał być trenerem Barcelony, nie zostawił za sobą spalonej ziemi, a zespół, z którym sezon później Tito Vilanova wykręcił zawrotne 100 punktów w La Liga i który dotarł do półfinału Ligi Mistrzów. Gdy odszedł z Bayernu, nie pozostały po nim zgliszcza, a skład pełen zawodników jeszcze lepszych niż przed jego przyjściem. Skład, z którym Carlo Ancelotti dopiero po dogrywce odpadł w Lidze Mistrzów z Realem Madryt, późniejszym triumfatorem, a także sięgnął po mistrzostwo Niemiec z 15-punktową przewagą nad RB Lipsk. Trudno też twierdzić, że gdyby dziś odszedł z Manchesteru City, Obywatele zaczęliby się sypać. Nie zaczęliby, bo Pep Guardiola to trener, którego zatrudnienie gwarantuje klubowi nie tylko atrakcyjny styl i walkę o trofea. To szkoleniowiec, który jak mało kto zostawia po sobie naprawdę bogate dziedzictwo.

Guardiola – trener rozwijający

***

Shaun Goater (piłkarz Manchesteru City w latach 1998-2003): – Kiedy Guardiola przychodzi do klubu, sprawia, że zawodnicy stają się lepsi. To jego dziedzictwo.

***

Przypadków, kiedy po zmianie trenera okazuje się, że drużyna doszła do ściany i nie jest w stanie zrobić następnego kroku naprzód, jest całe multum. Ten najbardziej jaskrawy, przypominany przy każdej możliwej okazji, to Inter po wygraniu Champions League, Serie A i Coppa Italia z Mourinho. Niemalże niezmieniony skład z Benitezem nie potrafił już wykrzesać tej iskry, którą miał z Portugalczykiem u sterów.

Reklama

Ale przecież i Manchester United – dziś na czele grupy pościgowej za City w Premier League – po odejściu sir Alexa Fergusona wciąż jeszcze nie został mistrzem Anglii. I choć oczywiście jest w tym dużo winy następców, to fakty są takie, że sir Alex nie zostawił swojemu następcy najbardziej komfortowych warunków pracy. A zespół, z którego wycisnął wynik trochę ponad stan. W ostatnim meczu sir Alexa o stawkę – tym, w którym Czerwone Diabły wywalczyły mistrzostwo – zagrał następujący skład: de Gea – Rafael, Jones, Evans, Evra – Valencia, Giggs, Rooney, Carrick, Kagawa – van Persie. Dziś o sile United stanowi tylko trzech spośród jedenastu – de Gea w bramce, Jones na stoperze i Valencia przekwalifikowany na prawego obrońcę.

David Moyes z tym składem wypadł poza Top Six, bijąc praktycznie wszystkie negatywne rekordy United w XXI wieku. Przez cztery kolejne lata United nie wdrapali się na ligowe podium. Dopiero w piątym sezonie po Fergusonie United są na drugim miejscu i wyglądają na najpoważniejszego kandydata do znalezienia się jedynie za plecami City.

Rok wcześniej niż Ferguson z United, z Barcelony odchodził Guardiola. Kiedy przestał sobie radzić z byciem pod ciągłą obserwacją, z zasiadaniem na tak eksponowanym stołku, jak ten szkoleniowca Blaugrany, Tito Vilanovie zostawił skład naprawdę mocny. Z Pique, który za kadencji Pepa stawiał pierwsze kroki na Camp Nou i z niechcianego w Manchesterze United gracza stał się czołowym stoperem świata. Z przekwalifikowanym na grającego piłką stopera Mascherano. Z Busquetsem, na którego postawił bardzo odważnie, dzięki czemu ten – choć na początku nie przekonywał – stał się defensywnym pomocnikiem, jakiego Barcelonie zazdrości po dziś dzień cały piłkarski świat. Z Iniestą będącym u szczytu formy. No i oczywiście z Leo Messim, którego Pep obejmował jako piekielnie utalentowanego 21-latka i który za cztery sezony pod jego wodzą sięgnął po cztery Złote Piłki.

Skład, z którym świętej pamięci Vilanova awansował do półfinału Champions League i w cuglach wygrał La Liga. Z piętnastopunktową przewagą nad Realem Madryt, ze 100 punktami na koncie na koniec sezonu. Skład, z którego trenerzy Dumy Katalonii czerpią do dziś.

To samo Guardiola zrobił w Bayernie. Zostawił pięknie zapakowany prezent Carlo Ancelottiemu.

Rozwiniętego pod swoim okiem w jednego z najlepszych obrońców świata Boatenga. Niesamowicie doładowanego tymi trzema latami pod okiem Hiszpana Alabę. Kimmicha, nad którym zaczął pracować i w którym widział ujawniany dziś w pełnej okazałości potencjał. Thiago Alcantarę, który jest jednym z najlepszych rozgrywających globu. Komana, na którego on – w przeciwieństwie do ludzi w Juve i PSG wcześniej – nie bał się postawić z pełnym zdecydowaniem. To on umieścił Lahma, bocznego obrońcę, w centrum gry drużyny, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Pamiętacie pewnie ten obrazek, który obiegł Twittera wzdłuż i wszerz?

Reklama

Zrzut ekranu 2018-01-03 o 10.33.09

Carlo Ancelotti poluzował nieco gwiazdom Bayernu, z których mózgów na treningach taktycznych perfekcjonista Guardiola wyciskał ostatnie soki, w pełni korzystając z pozostawionych mu w spadku, podrasowanych zawodników. Już w pierwszym sezonie pracy był o krok od wyrzucenia za burtę późniejszego triumfatora Ligi Mistrzów Realu, a także wygrał z piętnastopunktową przewagą nad Lipskiem mistrzostwo Niemiec.

Dziś natomiast Guardiola pracuje na to, by podobnym przykładem jego działań stał się Manchester City. Ba – wydaje się, że już to osiągnął. No bo co zastałby jego następca, gdyby od dziś miał przejąć zespół Obywateli? Oczywiście zespół złożony z zawodników świetnych, bo w większości do tanich nie należeli. Ale też z graczy, których grę Guardiola wzniósł na wyższy poziom. I to nie tylko plastycznych ze względu na wiek Gabriela Jesusa, Johna Stonesa, Edersona, Leroya Sane czy Raheema Sterlinga. Bo Pep sprawił, że lepszym zawodnikiem, bardziej kompletnym, stał się też 31-letni David Silva. Zawsze dobry lub bardzo dobry, ale w tym sezonie wręcz olśniewający. Guardiola raz jeszcze rozebrał zawodnika w pełni ukształtowanego na części pierwsze i poukładał klocki tak, by był jeszcze lepszy. Zupełnie jak zrobił to w Bayernie z Lahmem.

A przecież nie tylko Silvę, ale i choćby De Bruyne wprowadził na poziom, na jakim ten wcześniej nie był. Jasne, jeszcze za Pellegriniego mówiło się o Belgu jako o zawodniku z ogromnym potencjałem, z szansami na top na swojej pozycji. Ale to dziś, po 1,5 roku pracy pod batutą Guardioli, bez jakichkolwiek znaków zapytania można KDB umieścić wśród dwóch-trzech najlepszych ofensywnych pomocników na świecie.

Gdyby komuś przeszło przez myśl, że Pep miał po prostu farta, bo trafił na najlepszy okres w karierach wielu graczy, najlepiej wątpliwości rozwiewa gol Raheema Sterlinga w meczu z Feyenoordem. A dokładniej to, co do tego gola doprowadziło. Guardiola bowiem podczas jednej z przedmeczowych sesji treningowych objaśniał Sterlingowi, jak powinien się zachowywać z rywalem na plecach, by go zgubić. Efekt? Sami zobaczcie:

To najlepiej udowadnia, że w pracy Guardioli nie ma miejsca na przypadek. Że – owszem – dostał w każdym kolejnym klubie materiały najlepszej jakości. Ale to on odpowiadał za to, co i jak z nich uszyje. Partacz szybko straciłby Sterlinga, którego myśli nie zawsze były tam, gdzie być powinny. Przeciętny trener nie próbowałby szukać miejsca na boisku, w którym David Silva zrobi jeszcze większy użytek ze swoich atutów, tylko wystawiałby go tam, gdzie był już sprawdzony. Pierwszy lepszy menedżer nie wpadłby na to, jak można wykorzystać wykopy Edersona z piątki, by przechytrzyć jeden z najlepiej broniących w ostatnich latach zespołów w lidze, Tottenham.


Wideo z kanału Youtube Piotr Foot

I tak dalej, i tak dalej…

***

John Stones: – Jest świetny, zawsze pozytywnie nastawiony, zawsze chce, bym grał coraz lepiej, za co staram się mu odpłacić na boisku. Mecze w tym sezonie mówią same za siebie, szczególnie jeśli spojrzeć na liczbę czystych kont. Czuję, że rozwijam się przy nim zarówno jako piłkarz, jak i jako człowiek.

Jamie Carragher (były piłkarz Liverpoolu): – City ma w tym sezonie tak ogromną przewagę dlatego, że Guardiola rozwinął umiejętności swoich zawodników, a nie wymagał od gotowych, oszlifowanych talentów, by dostarczyły wyniki. 

***

Przy okazji Guardiola odmłodził też zespół, którego Pellegrini wcale nie zostawiał mu tak obiecującym, jak jest dziś. Przeprowadził City przez trudny czas przemian, gdy trzeba było wymienić tryby na kilku newralgicznych pozycjach. Jak choćby na tak kluczowych dla Pepa bokach obrony, gdzie rządzili coraz starsi i mający szczyt formy za sobą Kolarov, Zabaleta, Clichy czy Sagna. Dziś nowy menedżer nie otrzymałby już zestawu 30-latków. 23-letni Mendy i 28-letni Delph zabezpieczają lewą stronę, 27-letni Walker i 26-letni Danilo – prawą. I są w stanie robić to przez kilka najbliższych sezonów.


Dlaczego Pep wydał tyle na czterech bocznych obrońców? Bardzo przystępnie jest to wyjaśnione w tym filmie (wideo: TIFO Football)

Dlatego właśnie Guardiola nigdy nie będzie narzekać na brak zatrudnienia. Dlatego, gdy tylko oznajmi, że jego nazwisko znów jest na rynku, o podpis będą się zabijać absolutnie wszyscy. Bo jeśli chcesz zdobywać trofea, możesz dzwonić pod kilka sprawdzonych numerów. Ale jeżeli chcesz, by po kadencji twojego trenera zostały nie zgliszcza, a fundamenty i potężny szkielet konstrukcji pod kolejne sukcesy, pierwszy na liście kontaktów zawsze powinien być Guardiola.

SZYMON PODSTUFKA

***

Poprzednie odcinki „Angielskiej Roboty”:

1: Nie płacili za mistrzostwo. Płacili za marzenia. Niemożliwa wędrówka Rovers

2: Nierówna walka z wieżami. Kulisy polskiej sceny Fantasy Premier League

3: Heavymetalowe Terriery. Sztuka przetrwania według Davida Wagnera

4: O wielkości, która nie nadeszła. Utracona radość życia Frana Meridy

5: Baranki na rzeź. Anglicy też mieli swoje Benevento

6: Wygodna pamięć wybiórcza

7: Największy wzlot i upadek w historii angielskiego futbolu. Niezwykła dekada Northampton

Najnowsze

Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
0
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Anglia

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Komentarze

32 komentarzy

Loading...