W poprzednim, marcowym meczu z Crotone, Napoli ustanowiło rekord Serie A, od kiedy statystyki ligi są prowadzone przez firmę Opta. Nikt w tym okresie nie miał tak wysokiego posiadania piłki w pojedynczym meczu, sięgającego 81% czasu gry. Tamto spotkanie, wygrane oczywiście przez podopiecznych Sarriego 3:0, mogło dawać pojęcie, z jakim starciem spotkamy się i dziś. I choć rekord nie został jeszcze mocniej wyśrubowany, to reszta się zgadzała. Napoli chciało prowadzić grę i to robiło. Crotone miało porażkę z neapolitańczykami wliczoną w koszta. I nie zrobiło szczególnie wiele, by ją z nich wykreślić.
Tak naprawdę nadzieję na wynik inny niż przegrana kibice gospodarzy mogli mieć przez niecałe dziesięć minut, tuż po rozpoczęciu drugiej połowy. Wtedy to Napoli popełniało dużo prostych błędów, jakby nie wierząc, że nawet mimo skromnego prowadzenia 1:0, cokolwiek złego mogło się stać. Najpierw więc zbyt łatwo na zejście do środka i strzał – mocny i minimalnie niecelny – pozwolono Stojanowi. Później Reina musiał bronić strzał Budimira z bliska, choć później odgwizdany został spalony Chorwata. A także lob Trotty, który okazał się być pierwszym celnym strzałem Crotone. Pierwszym z dwóch w ogóle w calym meczu – po nim spróbował jeszcze z dystansu Crociata. Celniej niż wcześniej Stojan, ale nie tak mocno i precyzyjnie, by Reina nie potrafił zbić piłki poza światło bramki.
To wiele mówi o tym, ile gospodarze mieli w całym meczu z gry. Statystyki bywają mylące, ale nie w tym przypadku.
Napoli – poza wspomnianymi kilkoma minutami rozprężenia – miało absolutnie wszystko pod kontrolą. Do tego stopnia, że czasami można było odnieść wrażenie, że gościom nie zależy na strzelaniu kolejnych goli, tylko na długich wymianach piłek. Bo klarownych sytuacji bramkowych miało, jak na mecz tak zdominowany, nie za wiele. Poza golem Marka Hamsika, którego przeoczenie po zagraniu od Allana kosztowało Crotone utratę czystego konta, była ich zaledwie garstka. W pierwszej połowie Insigne w groźnej sytuacji został zblokowany, w drugiej – trafił ze skraju pola karnego w poprzeczkę. Dobijać ten drugi strzał próbował jeszcze Callejon, ale tutaj świetnie spisał się Cordaz. Skutku nie przyniosły też dwa wolne Mertensa, ani fenomenalne uderzenie Amadou Diawary z dystansu, które z okienka wyciągnął bramkarz Crotone czy jego dobitka w wykonaniu Hamsika.
23 minuty dostał dziś od Maurizio Sarriego Piotr Zieliński, ale po mocnym wejściu, gdy próbował efektownie ograć dwóch rywali w pobliżu pola karnego i wywalczył rzut wolny, raczej wpisał się w spokojną, niespieszną grę Napoli. Szarpnął na lewym skrzydle, gdzie zastąpił Insigne, raz i drugi, ale bez wymiernych efektów. Również dlatego, że partnerzy z wielkim wsparciem niezbyt się kwapili.
Napoli dowiozło więc 1:0, ale daleki był ten występ od olśniewającego, od najlepszych show, jakie Azzurri potrafili dawać w tym roku. Najważniejsze dla nich jest jednak to, że zdobyte małym nakładem sił trzy punkty dają już stuprocentową pewność, że do drugiej połówki sezonu będą podchodzić jako liderzy Serie A. Niezależnie od reszty wyników w tej kolejce.