Gdy Gerard Pique zaczął wspominać o tym, że rozkręci wkrótce własny portal, traktowaliśmy to trochę z przymrużeniem oka. Ot, coś tam chlapnął, ale przecież nikt o zdrowych zmysłach nie wyobrażał sobie, że piłkarz Barcelony będzie ganiał za swoimi kolegami po fachu i robił z nimi wywiady. A jednak… dokładnie to się stało. Gerard Pique wrzucił wczoraj do sieci prawdziwą bombę – wywiad z Neymarem. Czy to rozmowa, która zmieni wasze życie? Nie, raczej tylko luźna gadka-szmatka o niczym, ale cholera – jeden z najlepszych obrońców świata usiadł przed kamerą i powygłupiał się z jednym z najlepszych napastników na tej planecie. Cokolwiek by im z tego wyszło – jest to rzecz niesamowicie osobliwa.
Poniżej możecie obejrzeć wywiad Pique i Neymara, a jeśli nie macie czasu by to robić – podrzucamy wam przetłumaczoną specjalnie dla was transkrypcję wywiadu. Jednocześnie obiecujemy, że będziemy doglądać, jak nasza konkurencja z redaktorem Pique rośnie w siłę.
Witam, tu Gerard Pique, dla „The Players Tribune” rozmawiamy z moim przyjacielem Neymarem, tym gościem od „se queda” (śmiech). Jak leci?
Dobrze!
Jaki jest Paryż?
W porządku. To dla mnie nowe życie, inne.
Zaaklimatyzowałeś się?
Ciągle się adaptuję, ale dobrze mi idzie.
Nie będziemy jednak rozmawiać o Paryżu i Barcelonie… Chociaż – widziałeś się już z Kobe, prawda?
Zgadza się!
Jak wrażenia? LA Lakers zamierzają chyba zastrzec jego numer na koszulce.
Serio?
Tak, 24, tak mi powiedzieli.
Nie miałem pojęcia. Kobe to legenda.
Ty grasz w kosza?
Lubię to i jestem w tym całkiem niezły. Sam się o tym przekonałeś!
Jesteś niezły jak na nasz poziom, ale Kobe…
Oczywiście, że na nasz. Nie da się wejść na ten poziom co Kobe. To jest szalone!
A grałeś z nim?
Tak, ale dość krótko.
Kilka rzutów?
Parę trójek i takich tam. Jest niesamowity.
Ok, zostawmy Paryż i Barcelonę. Pogadajmy o mundialach, szczególnie o nadchodzącym w 2018 roku w Rosji. Rozumiem, że po poprzednim turnieju nie możesz się doczekać tego najbliższego?
Nie mogę się doczekać, żeby tam być, żeby tam zagrać. Mój ostatni mundial nie był najlepszy ze względu na kontuzję pleców i wszystkim tym co działo się wokół mnie. Było, minęło – nadchodzą kolejne mistrzostwa, a my mamy dobrą drużynę. Mam nadzieję, że spiszemy się dobrze i wygramy!
Też mam nadzieję, że to my wygramy.
Ty już wygrałeś raz, wystarczy ci!
Prawda, nie mogę narzekać. Zobaczymy. Z tematem mistrzostw zacznijmy od początku – jakie masz najwcześniejsze wspomnienie związane z mundialami? Moje – 1994 rok, Tassotti uderza Luisa Enrique – naszego Enrique – podczas meczu ćwierćfinałowego w USA, Hiszpania wyeliminowana przez porażkę 1:2 z Włochami, koszulka Luisa Enrique cała we krwi. Byłem wtedy w domu z całą rodziną na Costa Brava w domku letniskowym i to wszystko wywarło na mnie duży wpływ. To moja pierwsze wspomnienie z Mistrzostw Świata.
Moje pierwsze też jest z 1994 roku, ale dotyczy Brazylii. Miałem 2 lata pamiętam, że oglądałem ten mundial w TV, a Romario strzelał gole, jeden z nich padł przeciwko Holandii. Pamiętam też podania Bebeto, jego „golazo”. Drugie – 2002 rok. Obejrzałem wtedy cały turniej i dokładnie wszystko pamiętam. Ronaldo…
I jego fryzura, co nie?
(śmiech) Tak, była fantastyczna. Sam taką miałem!
Naprawdę miałeś taki fryz?
Miałem.
O stary, chciałbym to zobaczyć. Masz zdjęcie?
Niestety nie, ale poszukam go. Moja mama na pewno ma jedno.
Pewnie wszystkie dzieciaki się tak wtedy strzygły, co?
Każdy z nas pragnął wyglądać jak Ronaldo.
W tamtych mistrzostwach Brazylia była naprawdę mocna.
Owszem, była. Myślę, że sporo wysiłku kosztował nas półfinał z Turcją…
Ja myślę, że w każdym mundialu jest coś wyjątkowego. Finał 2006 był Zidane’a i ta jego główka…
Tak, tak…
2002 kojarzy mi się z Ronaldo. Był wtedy spektakularny.
Do tego wówczas jeszcze wracał po kontuzji kolana.
Z finału 1998 pamiętam, że miał problemy zdrowotne, a Brazylia przegrała 0:3. W 2010 – gol Iniesty w dogrywce. W 2014 twoja kontuzja, ponieważ cały świat czekał na domową wygraną Brazylii, a ten moment… Cóż – był jakiś zawodnik albo cała drużyna narodowa, która podczas Mistrzostw Świata i twojego dorastania zaimponowała ci najbardziej?
Podczas mundialu, hmm…
Cokolwiek – dokładnie jakiś zawodnik, jego niezapomniany występ, zespół?
Głównie na myśl przychodzi mi Brazylia i jej dwóch reprezentantów – Romario i Ronaldo. Oni są moją pierwszą myślą, kiedy rozmawiamy o mundialu, wygrywaniu go, ze względu na gole jakie strzelali, ich styl gry, który poprowadził Canarinhos do zwycięstwa.
Kiedy po raz pierwszy zostałeś powołany do reprezentacji? Gdzie byłeś, co robiłeś?
Kończyłem trening.
W Santosie?
Nie. Prawda jest taka, że wieczorem mieliśmy mecz, a rano robiliśmy – jak wiesz – to co zawsze po meczach.
Tak (śmiech). Dokładnie nic!
Tak, robiliśmy nic. Poszliśmy na siłownię i tam dowiedziałem się od Mano Menezesa, podczas gdy wszyscy oglądaliśmy TV.
Wcześniej już plotkowano na ten temat?
Tak, ponieważ było już po mistrzostwach i ludzie domagali się powołania dla mnie.
Ile miałeś lat?
17. Wyczytano wtedy moje nazwisko, Ganso, Andre… W Santosie zawsze trzymaliśmy się we trzech. Andre trenował na boisku i kiedy pojawiła się ta wiadomość pobiegliśmy do niego, złapaliśmy go i wspólnie świętowaliśmy. Ludzie nas kamerowali… To była ogromna radość.
Kiedy już trafiłeś do drużyny, czy miałeś w niej jakiegoś opiekuna – wśród „weteranów” – który byłby w niej dla ciebie jak starszy brat, wzór do naśladowania, który mógłby wziąć ciebie i Ganso pod swoje skrzydła?
Gdy dołączyliśmy do Canarinhos Robinho grał z nami w Santosie, więc on się nami zaopiekował. Dzięki temu byliśmy zrelaksowani.
Brzmi jak całkiem łatwa sprawa.
Wszyscy co tam byli, starsi, nam pomagali, jeśli tego potrzebowaliśmy. Zaadaptowaliśmy się bardzo dobrze, spokojnie.
Jakie jest twoje najlepsze i najgorsze wspomnienie związane z reprezentacją?
Wierzę, że najlepszy moment trwa właśnie teraz. Najgorszy… Doświadczyłem wiele złych momentów, ale chyba wybiorę kontuzję, ze względu na to co działo się wówczas przez cały tydzień. Siedziałem w domu i płakałem, moja mama i tata również, znajomi, dalsza rodzina… To było dla mnie najgorsze.
Zostańmy przy mistrzostwach w 2014 roku. Ćwierćfinał, Brazylia „w domu” podejmuje Kolumbię, wygląda na to, że wygracie. Jaki był wynik w chwili, gdy doznałeś urazu? 1:1 czy 1:0?
Nie, było 2:0 dla nas.
A no tak, 2:0!
2:0
A więc wszystko układa się idealnie i prawie jesteście w półfinale u siebie. Wydaje się, jakby wygrana była wam przeznaczona. Jest nadzieja w całym narodzie. I nagle… Który z Kolumbijczyków ci to zrobił?
Zuniga.
Zuniga atakuje od tyłu i wtedy twoje plecy… Co wtedy sobie pomyślałeś? Ból…
Gdy mnie zaatakował, od razu chciałem wstać. Bardzo mnie bolało. Moja głowa leżała na ziemi, słyszałem Marcelo mówiącego: „o nie, wezwijcie lekarzy”. A ja: „Nie, nie, ja chcę grać!”, ponieważ zależało mi na strzeleniu kolejnego gola.
No tak, jasne… (śmiech)
Nie mogłem się ruszyć, przyszli lekarze. „Jak się czujesz? Ok, będę grał dalej” i tym podobne. No ale nie mogłem samodzielnie podnieść nóg, poruszyć nimi. Doktor zabrał mnie i zacząłem płakać. To bardzo mnie zabolało, a ja nie czułem własnych nóg, więc szybko przeniesiono mnie do szpitala znajdującego się na stadionie. Zostawili mnie tam, próbowałem rozciągnąć nogę w ten sposób…
I nie mogłeś. Niewiarygodny ból.
Tak, niesamowity. Wtedy zrozumiałem, że nie będę mógł kontynuować…
… gry w turnieju.
Pojechałem do szpitala, zrobiono mi badania i lekarz powiedział:
– Mam dla ciebie dwie wiadomości. Dobrą i złą.
– Najpierw zła.
– Nie zagrasz już na mundialu, ten turniej się dla Ciebie zakończył.
– A dobra?
Że będziesz mógł chodzić?
„Dobra jest taka, że będziesz mógł chodzić, ale gdybyś został uderzony 2cm dalej…”
Wow!
„… wtedy już nigdy byś nie zagrał”. Chciałem, żeby przekazali tę wiadomość mojej rodzinie. Wszyscy byli obok – moja dziewczyna, ojciec, matka, przyjaciele. Powiedzieli im, że mogą się ze mną zobaczyć. Wtedy zaczął się ten najgorszy tydzień.
Ile czasu spędziłeś w szpitalu?
Tylko jeden dzień.
Czyli spotkanie z Niemcami obejrzałeś w domu czy gdzie?
Tak, w domu. Pojechałem do domu. Z bazy, gdzie przebywała drużyna zabrałem rzeczy, spotkałem się z lekarzem, a potem przetransportowano mnie do domu helikopterem, bo przecież nie mogłem ruszać nogami.
Jeździłeś na wózku?
Tak, poruszałem się na nim. W domu obejrzałem to wszystko…
Obejrzałeś półfinał…
Tak… Nie wiem co się stało.
Ja wtedy byłem w Las Vegas. Dopiero co się obudziłem, włączyłem TV, zobaczyłem wynik 4:0 i byłem w opcji: „Co tu się dzieje? Niesamowite!”.
Tak, to była dziwna sprawa. Myślę, że w innych 30 takich meczach coś takiego by się nie zdarzyło. Nie mam pojęcia o co tam chodziło. Oglądałem i…
Myślę, że inni gracze…
Co tam się działo, do jasnej cholery?!
Uważam, że oni, bez ciebie… Thiago Silva był zawieszony, prawda?
Tak, Thiago nie grał. Ja i Dani Alves również.
Sądzę, że bez ciebie, po tym co się stało, inni…
Zgadza się, oni też źle się z tym czuli, ale nie wiem, to był jeden z tych dni, kiedy…
Wszystko idzie źle.
Wszystko poszło źle dla nas, a im się wszystko udawało. Trudno jest mi mówić o tym patrząc z zewnątrz, ponieważ gdy pytałem chłopaków – tych, którzy byli na boisku – jak to się stało, oni odpowiadali: „Nie mamy pojęcia. Nic nie działało, nic nie mogliśmy zrobić”. Oczywiście to była dla nas tragedia.
Wiadomo.
Nikt o tym nie zapomni. Jeszcze sześć miesięcy temu mówiono o nas „Narodowa drużyna 7:1”. Każdy w Brazylii i poza nią o tym rozmawiał.
Jedno słowo, jakim opisałbyś tamten mundial?
Tamten mundial… Hmm… Jedno słowo… Spieprzony. To trudne, bo…
Były bardzo duże oczekiwania.
Może być „nadzieja”, „rozwój”, „wiara”… Trudno znaleźć więcej słów. Ale dla mnie był „zły”. Wiesz, wolałbym uczestniczyć w tym 1:7 niż odnieść kontuzję. Byłem jednak poza tym wszystkim, choć tego nie chciałem.
Mistrzostwa świata 2018.
Tak, one…
One brzmią dużo lepiej, prawda? Idzie wam lepiej niż dobrze, ale są też drużyny takie jak USA, Holandia czy Argentyna, która ledwo co się zakwalifikowała. Jak ich oceniasz? Jak ci ostatni mogą tak bardzo cierpieć? Czy aż tak bardzo podniósł się poziom zespołów, które wcześniej były słabsze?
Tak, poziom na pewno wzrósł. Uważam, że słabsi są teraz lepiej przygotowani do gry ze znacznie mocniejszymi reprezentacjami, z lepszymi zawodnikami. Myślę też, że przygotowanie, organizacja jest lepsza, bo wszystkie drużyny narodowe grają również mecze wyjazdowe. Futbol stał się bardzo, bardzo trudny. Leo i jego Argentyna… oni cierpią bardzo.
Miałem go na co dzień w szatni i mogę ci powiedzieć, że to przeżywał.
Ja też zawsze mu mówiłem: „ej stary, dawaj, musisz wygrać, bo jeśli nie to… out!”. Tak, to było dla nich bardzo trudne. Na szczęście nam poszło lepiej. Trener wprowadził do naszej drużyny świetny rytm gry.
Uważacie się za faworytów?
Nie tylko Brazylia – wszystkie ekipy, które mają znakomite indywidualności, świetnych graczy – są faworytami. Brazylia, Hiszpania, Argentyna, Francja, Niemcy – dla mnie te pięć ekip to faworyci.
Myślę, że wy jesteście nieco wyżej. My, Niemcy, Argentyna, Francja jesteśmy na podobnym poziomie. Wy – trochę nad nami. W ofensywie macie ogromną moc. Jesteś Ty, Coutinho, Gabriel Jesus…
Mamy ludzi!
W środku pola też jesteście silni dzięki Paulinho, ponadto świetnie bronicie. Jesteście kompletni.
Tak. Szczerze mówiąc jesteśmy bardzo dobrze zorganizowani. Musimy trzymać się naszego stylu gry.
Stabilnego, zbalansowanego…
Owszem.
Masz kolegę, dla którego to będą pierwsze Mistrzostwa Świata w karierze – Mbappe. Bardzo dobrze się o nim mówi. Ma świetne statystyki jeśli chodzi o asysty i gole, zarówno w Monaco jak i teraz w Paryżu. Co o nim sądzisz?
Radzi sobie bardzo dobrze, to świetny piłkarz. Ma dużo jakości. DUŻO. To jest ktoś, o kim będzie się pisało w książkach o historii futbolu.
Naprawdę?
Tak, jeśli będzie kontynuował grę na takim poziomie. To dobry chłopak, ciężko pracuje. Ma przed sobą świetlaną przyszłość.
Jak myślisz, kto najbardziej zaskoczy podczas mistrzostw? Kto się dobrze zaprezentuje – niekoniecznie musi wygrać mundial.
Tak, tak… Islandia.
Islandia? Sam miałem to powiedzieć!
Ty też? Widziałem jeden z ich meczów i naprawdę wyglądali bardzo dobrze. Podobało mi się. Oni zaskoczą.
Udało im się zakwalifikować już na ostatnie Euro.
Tak tak. Uważajcie!
To bardzo rzadki przypadek biorąc pod uwagę jak małą populację ma ten kraj.
To naprawdę fajne.
To jak zawsze celebrują pod koniec meczów.
Dokładnie tak…
Zmierzając już do końca… Wziąłbyś w ciemno finał turnieju Hiszpania 3:3 Brazylia, Ty strzelasz hat-trick, ale to my wygrywamy w karnych? (śmiech)
(śmiech). Nie, nie. Musimy wygrać.
No nie podpiszesz się pod tym?
Nie, ty strzel trzy gole, a my wygramy! (śmiech)
To mi się nigdy nie przytrafi. Nie ma opcji.
Kiedyś prawie się udało!
Na Balaidos, stadionie Celty, ale nie w finale Mistrzostw Świata! A więc nie podpiszesz się?
Nie ma szans. Geri, bracie, uwielbiam cię, ale…
Puściłbym cię pozwalając strzelić hat-tricka!
Ale nie pozwoliłeś mi przejść w Pucharze Konfederacji, pamiętasz? Trafiłeś mnie i dostałeś czerwoną kartkę.
Tak, 17. minuta, czerwona. Było wtedy 0:3!
To było dla nas niesamowite.
Byliście w glorii i chwale!
Musieliśmy wygrać!
Dobra, wyluzuj, my też! To jest jedyny tytuł, którego nie wygraliśmy – Puchar Konfederacji. Przez ciebie.
Przeze mnie?
Tego dnia byłeś poza zasięgiem… Cóż, dziękuję ci bardzo, to był zaszczyt. Po raz pierwszy w życiu to ja prowadziłem wywiad!
Dobrze było. Odezwij się po zakończeniu kariery.
Po prostu chciałem spróbować już teraz, to wszystko. Tak czy siak – to był zaszczyt, dziękuję ci bardzo.
Ok.
Do zobaczenia, cracku!
Tłumaczenie: Mariusz Bielski