Liverpool dzieli się punktami z Arsenalem, Chelsea tylko remisuje z Evertonem. Jeśli ktoś liczył, że któryś z tych zespołów stać na ułańską szarżę i pogoń za City, cóż, może spisać swoje przemyślenia i odłożyć je na półkę z fantastyką. W tej kolejce na razie wszyscy grają pod City, a City tradycyjnie gra pod siebie, tym razem goląc Bournemouth 4:0.
Co najlepsze, Wisienki weszły w ten mecz przyzwoicie. Jasne, broniły się – bo co innego można robić na Etihad – natomiast robiły to z głową. Nie wchodziły całą jedenastką w pole karne, odległość między środkowym obrońcą a napastnikiem nie była większa niż 20 metrów, miało to wszystko ręce i nogi. Gospodarze głowili się, jak te zasieki sforsować, wszystko, na co wpadli przez pierwsze 25 minut, to strzał z dystansu Otamendiego, kiedy Begović rzucił się trochę na notę. Można było więc przyjezdnych chwalić, lecz… co z tego? Wystarczył jeden błąd, by cały misterny plan poszedł sami wiecie gdzie. Bośniacki bramkarz w 27. minucie wybił piłkę niechlujnie, wrzucił na konia swojego kolegę i zaraz musiał wyjmować piłkę z siatki. City zorganizowało się błyskawicznie, poszła wrzutka do niepilnowanego Aguero, a Argentyńczyk z bliska uderzył głową i Begović nie miał wiele do powiedzenia.
Bournemouth musiało więc na drugą połowę przygotować inny plan, ale nawet jeśli takowy mieli, gospodarze szybko zgnietli go w kulkę i wrzucili do kosza. Osiem minut – tyle City potrzebowało po przerwie, by ten mecz właściwie skończyć. Aguero posłał kapitalną piłkę do Sterlinga, ten urwał się obrońcom – a może bardziej zaskoczył ich obecnością – i puścił strzał koło bezradnego znów Begovicia. Od tego momentu, ten kto śledził mecz sprzed telewizora, mógł zająć się świątecznymi porządkami i tylko co parę chwil spojrzeć na telewizor. Scenariusz był bowiem prościutki do przewidzenia – City będzie trzymać wynik, co jakiś czas spróbuje go podwyższyć, Bournemouth nawet nie pierdnie. Tak się rzeczywiście stało: gospodarze wrzucili trzeci bieg, goście błagalnym wzrokiem prosili o koniec strzelania.
City niestety dla nich litości nie miało – drugi raz głową strzelił Aguero, wynik na 4:0 ustalił Danilo i po robocie. Głupio przyznawać tytuł w grudniu, ale tutaj chyba nie ma co się chować, bo City jest za silne, by mogło wpaść w jakiś ogromny kryzys.
*
Tak jak wspominaliśmy na początku, Chelsea zremisowała z Evertonem i było widać, jak cierpi bez Moraty. Brakowało gościa, który skończyłby akcję – sytuacje się pojawiały, bywało, że gospodarze wybijali piłkę z linii, ale ostatecznie nic nie wpadło. Hiszpan pewnie zmieściłby coś po wrzutce, urwałby się obrońcom i walnął z bańki, ale niestety, pauzował za kartki. Może też Conte przekombinował? Środek Bakayoko-Kante nie gwarantuje kreatywności, a Fabregas wszedł w 63. minucie. Może trzeba było zagrać odważniej?
Komplet wyników:
Everton – Chelsea 0:0
Brighton – Watford 1:0
Gross 64’
Manchester City – Bournemouth 4:0
Aguero 27’ 79’ Sterling 53’ Danilo 85’
Southampton – Huddersfield 1:1
Austin 24’ – Depoitre 64’
Stoke – West Brom 3:1
Allen 19’ Choupo-Moting 45+2’ Sobhi 90+5’ – Rondon 51’
Swansea – Crystal Palace 1:1
J.Ayew 77’- Milivojević 59’
West Ham – Newcastle 2:3
Arnautović 6’ A.Ayew 69’ – Saivet 10’ Diame 53’ Atsu 61’