Reklama

Bravo broni po swojemu – w meczu średnio, w karnych świetnie

redakcja

Autor:redakcja

19 grudnia 2017, 23:52 • 3 min czytania 2 komentarze

To, że pierwszy skład Manchesteru City gra futbol kosmiczny, jest niezaprzeczalne, ekipa Guardioli wyczynia w lidze cuda i kto wie, czy tej magii nie przeniesie też na Ligę Mistrzów w fazie pucharowej. Zanim jednak przejdzie ten test, warto też obserwować jak prezentują się rezerwowi City – z Szachtarem w Europie i Wolverhampton w EFL Cup wyglądało to średnio, raz Manchester przegrał, raz zwyciężył po karnych. Dziś, z Leicester w krajowym pucharze, znów było trudno, znów wszystko rozstrzygnęło się w rzutach karnych, ale też znów po myśli Obywateli.

Bravo broni po swojemu – w meczu średnio, w karnych świetnie

W serii jedenastek zawiedli teoretycznie najlepsi piłkarze gospodarzy. Vardy tylko obił słupek, natomiast Mahrez nie potrafił wygrać pojedynku z Bravo, który po raz kolejny dał swojej drużynie dużo w serii jedenastek. Wcześniej bezbłędnie strzelali przyjezdni i drugi garnitur City dostał wejściówkę na kolejną część imprezy.

Warto jednak zaznaczyć, że też gospodarze zostawili część armat w rezerwie – Vardy i Mahrez pojawili się na murawie dopiero w drugiej połowie. Można było więc zakładać, że przewaga City będzie widoczna i przed przerwą rzeczywiście tak się sprawy miały. Goście kontrolowali grę, szukali sobie miejsca w zasiekach Leicester, natomiast „Lisy” grały dość nieporadnie, licząc na szansę głównie po długim podaniu. Bylibyśmy więc szczerze zaskoczeni, gdyby na tablicy świetlnej po 45 minucie nie doszło do żadnej zmiany. A to strzał Gundogana wybił obrońca z pustej bramki, a to Bernando Silva minimalnie przestrzelił, kiedy indziej znów Gundogan był bliski szczęścia, lecz jego uderzenie lobem dobrze wybronił Hamer. To właśnie Niemiec robił za główny motor napędowy w drużynie City i to on przesądził o golu, który musiał w końcu wpaść. Przejął piłkę, ruszył środkiem pola, oddał w odpowiednim momencie do Bernardo Silvy, ten przyjął, a zaraz potem uderzył między nogami bezradnego golkipera.

Leicester odpowiedziało tylko niezłym strzałem Iheanacho, obronionym przez Bravo, toteż wiele nie wskazywało na to, że będziemy tu mieli jakieś większe emocje. Stały się jednak trzy rzeczy – po pierwsze goście spuścili z tonu i liczyli na zwycięstwo bez ich większego udziału w kolejnych 45 minutach. Po drugie na murawie w końcu zameldowali się Vardy i Mahrez. W końcu po trzecie, zmiennicy w składzie Obywateli odstają jednak poziomem od kolegów z pierwszego garnituru, mimo wszystko. Weźmy takiego Bravo – w karnych jak zwykle był świetny, ale gdy podasz piłkę do Edersona, masz spokój, wiesz, że zaraz nie będzie gorąco, nie musisz myśleć o asekuracji. A tutaj co drugi kontakt nóg Chilijczyka z piłką powodował pożar, raz bramkarz źle podał, raz chciał kiwać Vardy’ego i prawie podarował mu bramkę.

Leicester czuło krew, ale długo wciąż brakowało im szczęścia i umiejętności, by doprowadzić do remisu – a to niecelny strzał (Vardy), a to uderzenie w Bravo (Mahrez). I gdy już większość kibiców stojąca po stronie Lisów traciła nadzieję, arbiter wskazał na wapno, bo uznał, że Walker faulował rywala. Mamy spore wątpliwości, czy nie było w tym wszystkim za dużo teatru ze strony upadającego Graya, ale w każdym razie, Vardy pewnie wykorzystał jedenastkę.

Reklama

Wtedy City nieco się przebudziło, nie chciało dopuścić do karnych, ale zmęczenie zrobiło swoje i obie drużyny dotarły do jedenastek. A skoro tam pewności z 96. minuty zabrakło Vardy’emu, nie pomógł Mahrez, to City jedzie dalej.

Leicester City – Manchester City 1:1 (3:4k.)

Vardy 90+7′ – B. Silva 26′

Najnowsze

Anglia

Komentarze

2 komentarze

Loading...