Reklama

Całe szczęście, że po takiej kolejce nie pękła żadna kość…

redakcja

Autor:redakcja

06 grudnia 2017, 17:01 • 3 min czytania 45 komentarzy

18. kolejkę ekstraklasy pod względem sędziowskich kontrowersji firmują dwa zdarzenia. Pierwsze to niepodyktowane jedenastki w meczu podopiecznych Nenada “Jebie tie matter i co zrobiłem kurwa” Bjelicy. Drugie to flying tackle w wykonaniu Vicora Pereza oraz wejście Marcina Wasilewskiego w stylu “przeżyj to sam”, z rajdem Szymona Żurkowskiego w tle.

Całe szczęście, że po takiej kolejce nie pękła żadna kość…

Zacznijmy od polowania na młodego pomocnika zabrzan. Jeszcze potrafimy zrozumieć, że regulaminy są ułomne i Daniel Stefański nie mógł od razu wysłać Pereza pod prysznic. To znaczy nie rozumiemy, dlaczego przepisy pozwalają na boiskowe skurwysyństwo, ale – okej – skoro Żurkowski nie został trafiony i nie zrobił uniku, w myśl antyludzkiego regulaminu podstaw do sięgnięcia po czerwo nie było. Nie rozumiemy też, jakim cudem Stefański – tuż po tym, jak był bezpośrednim świadkiem próby zabójstwa – pokazał jedynie żółtko Wasilewskiemu, który w tej samej akcji (!!!) omal nie złamał chłopakowi nogi. Przecież tu dreszcze przechodzą od samego patrzenia.

Ale nie zrozumcie nas źle, nie uważamy, że Wasyl powinien cierpieć też za przewinienie kolegi. Gdyby wykonał swój atak w każdej innej akcji, lub nawet zaraz po wyjściu z kościoła, nadal byłaby to czerwień. Do sędziego można mieć pretensje o to, że był świadkiem jakiegoś porąbanego polowania na piłkarza i nie spróbował go w żaden sposób ochronić. Innymi słowy, kiedy za jakiś czas do Krakowa przyjedzie inny zdolny młodzieżowiec, Perez i Wasilewski już będą wiedzieli, jak go przywitać – w końcu za takie zagrania grozi maks żółtko. Aha, zapomnielibyśmy – jako że Górnik i tak wygrał, w niewydrukowanej tabeli odnotowujemy zdarzenie jedynie w kolumnach “sędzia pomógł”, “sędzia zaszkodził”.

Druga z wspomnianych we wstępie sytuacji okazała się z kolei małym deszczem z dużej chmury. To znaczy zachowanie Nenada Bjelicy było naganne i ten z pewnością za nie odpowie, ale już nie widzimy podstaw do użycia tak kwiecistego języka. Lechowi nie należał się bowiem żaden rzut karny. Ani wtedy, kiedy piłka trafiła w trzymaną przy ciele rękę Bukaty, który stał w murze. Ani wtedy, kiedy Gajos wykorzystał kontakt z Pietrowskim i się przewrócił. W tej drugiej sytuacji rzecz jasna można mówić o kontrowersji, ale też nie było tam ani pchnięcia, ani podcięcia i arbiter spokojnie wybroni się z takiej, a nie innej decyzji.

Reklama

Jeśli chodzi o pozostałe kontrowersje, to kilka zmian jednak musimy dokonać. Po pierwsze, w meczu Jagiellonii z Pogonią gościom należał się rzut karny po oczywistym faulu Runje na Delewie (wynik zmieniamy na 1:1). Po drugie, w meczu Lechii ze Śląskiem gospodarzom nie należał się rzut karny, bo tam zwyczajnie nie było zagrania piłki ręką przez Celebana – jako że gdańszczanie wygrali dwoma golami, zaznaczamy jedynie, że sędzia im pomógł, a wrocławianom zaszkodził. I dalej – w starciu Zagłębia z Bruk-Betem Mariusz Złotek nie gwizdnął każdej z drużyn po jednym rzucie karnym, czy to po ręce Kopacza we własnym polu karnym, czy to po łokciu Fryca na nosie Świerczoka w polu karnym gości (czyli w niewydrukowanej bez zmian). I wreszcie, sędzia pomógł Cracovii i skrzywdził Koronę nie usuwając z boiska Covilo po kolejnym w tej serii gier bandyckim wejściu. Jako że jednak na zegarze była już 68. minuta gry, w myśl naszych zasad pozostało zbyt mało czasu do końca, by dopisać gościom zwycięskiego gola.

I naprawdę możemy mówić o szczęściu, że w miniony weekend nie pękła żadna kość. Po 18 kolejkach ligi niewydrukowana tabela prezentuje się następująco:

Najnowsze

Hiszpania

Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Kamil Warzocha
0
Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Komentarze

45 komentarzy

Loading...