O gówno-meczach mówi się, że było to spotkanie skrojone pod koneserów taktyki. Otóż Napoli z Juventusem było właśnie takim, ale wyjątkowo należy potraktować to jako słowa uznania. W Polsce często powtarza się, że „bronili jak Częstochowy”, od teraz alternatywnie, w tematach piłkarskich, można mówić, że bronili jak Juventus w meczu z Napoli.
Każdą akcję można by rozłożyć na czynniki pierwsze, pokazywać adeptom futbolu klatka po klatce, jak należy się bronić. Ano właśnie – bronić. Bo Juventus wygrał dzisiaj defensywą. Tym, że nie było w niej żadnej szpary. Cała linia obrony była scalona, każdy wiedział, że ruch kolegi oznacza też konieczność jego zmianę ustawienia. To niebywałe, ale Napoli ze swoją siłą rażenia nie miało nawet jednej klarownej okazji do strzelenia gola.
Najlepszą obroną jest obrona. Bo atak, taki naprawdę groźny, wystarczy przeprowadzić jeden. Długa droga przebyta przez Dybalę z piłką przy nodze, świetne zagranie w korytarz Higuainowi i wykończenie przez niego akcji. Tym samym kilku kibiców Napoli zeszło do piwnicy po koszulkę z nazwiskiem Argentyńczyka, żeby jednak ją spalić. A reszta nie czekała do przerwy, tylko momentalnie poszła do kibla tylko po to, żeby podetrzeć sobie tyłek papierem z twarzą Higuaina, bo takie w Neapolu są masowo produkowane.
San Paolo liczyło, że Marek Hamsik zrobi z zaplecza „Starej Damy” jesień średniowiecza, ale nie udźwignął dzisiejszego spotkania. Znając go, nie można powiedzieć, że to piłkarz, który gaśnie przy zapalonych podczas hitowych meczów jupiterach, jednak kolejny występ jest jak kolejna cegiełka wrzucona do jego plecaka. Okazało się, że potrzebuje regeneracji i ma problemy z uniesieniem go, jak polskie sześciolatki, którym zamiast jednego elementarza wrzuca się stos niepotrzebnych podręczników. Co przez to rozumiemy? Że Hamsik jest zajechany i powinien dostać wolne w poprzednich meczach, na przykład z Udinese czy Chievo. Piotr Zieliński zastępując Słowaka, a nie grając obok niego, czyli automatycznie – w jego cieniu, mógłby pokazać, czy potrafi dyrygować grą całej drużyny. Dziś wypadł pozytywnie.
Polak wszedł na niecałe pół godziny. Rozruszał grę, spowodował, że w środku zaczęło się coś dziać i będący dziś jak widmo Hamsik mógł oddać kierownicę Piotrkowi. Zresztą bez żadnej dyskusji. Zieliński rzucał piłkę na lewo i prawo, kombinował, gdzie zagrać, żeby zyskać coś więcej niż kolejne celne podanie do statystyk, ale w szeregach Juventusu nadal był taki ścisk, że zrobić nie dało się nic.
Sytuacja w Serie A coraz ciekawsza, bo Juve doskoczyło do Napoli już na „oczko” różnicy. Tuż za nimi są Inter i Roma, więc wreszcie oglądamy peleton walczący o mistrzostwo, a nie o zajęcie dwóch pozostałych po Juventusie miejsc na podium. Natomiast ekipa Allegriego broniąc się dzisiejszego wieczoru, stworzyła sobie wyśmienitą pozycję do zaatakowania fotela lidera.