Reklama

Potrzebujesz antidotum na nudy? Dzwoń po Cholewiaka

redakcja

Autor:redakcja

25 listopada 2017, 21:33 • 3 min czytania 1 komentarz

Bez wątpienia pożegnanie z pierwszą ligą mogło być dużo gorsze. Co prawda piłkarze Stali i GKS-u Tychy nie zapewnili nam dzisiaj drugich Derbów Zagłębia Ruhry, ale bywało momentami całkiem przyjemnie. Duża w tym zasługa Mateusza Cholewiaka, który wyrósł na bohatera meczu… Czy będziemy tęsknić? Jak tutaj nie tęsknić, skoro Maksymilian Banaszewski w ostatnich minutach władował bramkę, o której trudno będzie zapomnieć do końca sezonu. 

Potrzebujesz antidotum na nudy? Dzwoń po Cholewiaka

Jak to zwykle bywa w meczach pierwszej ligi mieliśmy momenty, w których jedynie najbardziej wytrwali nie zmrużyli oka. Właściwie pierwsza część mogłaby uchodzić za taki fragment w całości, ale Mateusz Cholewiak i Piotr Ćwielong trochę urozmaicili męczenie buły. Ten pierwszy próbował dzisiaj niemal wszystkiego, był szalenie aktywny, bezustannie szarpał i sporo zagrań było czymś więcej, niż tylko podgryzaniem obrońców po kostkach. W końcu zresztą zdobył bramkę i to nie byle jaką, bo w sytuacji sam na sam przelobował bramkarza. Choć bylibyśmy niesprawiedliwi, gdybyśmy nie docenili w tej sytuacji Janoty, który zaliczył fenomenalną asystę. Cholewiak spokojnie mógł dzisiaj ustrzelić dublet, ale brakowało trochę precyzji przy strzałach. Podobnie zresztą jak zdolności aktorskich, gdy chciał wymusić rzut karny.

Po drugiej stronie podobną rolę odgrywał Piotr Ćwielong, który próbował na wszelkie sposoby uruchomić swoich kolegów. Przede wszystkim były długie piłki i dośrodkowania na Fidziukiewicza, ale ten ewidentnie nie nastawił dzisiaj celownika. Musiało to być całkiem frustrujące, gdy rozdajesz kilkanaście niezłych piłek, a kumple nie wykorzystują ani jednej. W takich momentach najlepiej ruszyć samemu, i tak też zrobił Ćwielong, ale jego samotna szarża zakończyła się na Getingerze, który z dużą łatwością odebrał mu futbolówkę. Zresztą nie tylko jemu, ponieważ 29-latek pełnił dzisiaj rolę skały w obronie Stali.

Gospodarze byli dzisiaj lepsi, ale różnica nie była ogromna. Wydaje się, ze czynnikiem kluczowym było to, że Cholewiak poza dobrą grą miał także szczęście… Dużo szczęścia. Gdy po raz kolejny stanął oko w oko z Igazem, pojedynek przegrał dwukrotnie, ale bramka ostatecznie wpadła. Najpierw strzał 27-latka wybronił bramkarz, a dobitkę zdołał zatrzymać Biernat. Jednak co z tego, jeśli wyręczył go Djermanović, dobijający już do pustej bramki. Tak więc jednym wychodziło wszystko, a drugim praktycznie nic. No właśnie – najlepszym podsumowaniem tego meczu jest piękny gol strzelony przez Maksymiliana Banaszewskiego, który zdjął pajęczynkę w bramce strzeżonej przez Igaza. Bez wątpienia strzał życia, ale okoliczności tej bramki obrazują dzisiejszą grę GKS-u w obronie. Idiotyczny błąd popełnił Mańka. Zawodnik przyjezdnych chciał podrzucić piłkę nad Banaszewskim, a że robił to blisko własnej bramki, to skończyło się srogą nauczką. Wynik może nie oddaje w pełni gry, ale z pewnością oddaje nastroje, które będą panować w obu miastach przez całą zimę.

Świetne po nadspodziewanie dobrych wynikach Stali w Mielcu i fatalne po zaskakująco słabych GKS-u w Tychach.

Reklama

Stal Mielec – GKS Tychy 3:0 (1:0)

1:0 Cholewiak 13’

2:0 Djermanović 50’

3:0 Banaszewski 78’

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Betclic 1 liga

Komentarze

1 komentarz

Loading...