Pierwsza liga chyba nigdy nie przestanie nas zaskakiwać, bo kto by się spodziewał, że w spotkaniu Miedzi z Rakowem przyjdzie nam oglądać nowatorską grę stoperów? Co najlepsze Petrasek i Niewulis w roli atakujących obrońców wypadli naprawdę nieźle.
Kilka dni temu Andrzej Iwan powiedział nam kilka słów o Rakowie, pod którymi podpisałby się chyba każdy, kto oglądał ich dzisiejszy mecz z Miedzią.
– Przed rozpoczęciem sezonu słyszałem dużo dobrego o grze Rakowa w 2. lidze i to się potwierdziło. Ich bronią jest przede wszystkim to, że bardzo szybko przechodzą z obrony do ataku, a to bardzo duży atut w 1. lidze. Trochę przypominają mi Stal Mielec z poprzedniego sezonu, ale to duża zasługa trenera Papszuna, który od pierwszej kolejki stara się wypracować pewien styl, a to rzadkość tutaj. Pamiętajmy również, że Raków posiada Tomasa Petraska, który przy stałych fragmentach gry jest naprawdę fenomenalny.
Beniaminek z Częstochowy nie był dzisiaj stroną przeważającą, ale potrafił przyspieszyć w odpowiednim momencie. Czasami mieliśmy wrażenie, że trener Papszun narzucił swoim piłkarzom zasadę, wedle której natychmiast po przejęciu piłki, w czasie maksymalnie trzech sekund, należy natychmiastowo rozpocząć atak. Co w tym najciekawsze, praktycznie do każdego ataku biegł Petrasek, który jest przecież stoperem. Wszystko to wyglądało naprawdę dziwnie, bo Czech przypominał bardziej centra z boisk koszykarskich, a nie środkowego obrońcę z boisk piłkarskich. Choć dziwnie wcale nie oznacza, że źle, bo właśnie w ten sposób Miedź strzeliła swoją bramkę, gdy Petrasek otrzymał futbolówkę w polu karnym i wpakował ją do bramki silnym strzałem…
No a skoro taktyka z jednym ofensywnym stoperem działała, to dlaczego nie zaryzykować i nie posłać do boju również Niewulisa? Tak też się stało i mało brakowało, a 28-latek zdobyłby decydującego gola. Jednak w sytuacji sam na sam z Sapelą, to bramkarz okazał się tym lepszym.
Piłkarze Miedzi najlepszego zawodnika mieli zaś… w składzie Rakowa. Serio, bo patrząc na grę Rafała Figla mieliśmy wrażenie, że gość chciał za wszelką cenę pomóc przeciwnikom. Najbardziej uwidaczniało się to przy rzutach wolnych, które bił tak fatalnie, że niemal zawsze kończyło się kontratakiem gospodarzy. Jednak żadnych wymiernych korzyści z tego nie było, ponieważ Santana i Bartulović nie potrafili postawić kropki nad ,,i”.
Oczywiście gospodarze próbowali jeszcze w inny sposób dobrać się do skóry Rakowa, ale brakowało im dzisiaj przede wszystkim skuteczności. Bliski strzelenia bramki głową był Łobodziński, ale piłka minimalnie minęła słupek bramki strzeżonej przez Mateusza Lisa. Swoją drogą prawie każda dobra akcja Miedzi, musiała przejść przez nogi byłego reprezentanta kraju. Wojtek potrafił świetnie dośrodkować w pole karne, przerzucić na drugą stronę, przyjąć pod presją, uderzyć, a przede wszystkim zrobić wiatrak z Karola Mondka w pojedynkach jeden na jednego. Coś nam się wydaje, że pomocnik Rakowa jeszcze długo będzie miał koszmary z Łobodzińskim w roli głównej.
Bez wątpienia Miedź była stroną przeważającą, gdyż miała więcej sytuacji bramkowych, ale z gry strzelić dzisiaj nie potrafiła. Udało się jedynie z rzutu karnego, którego na bramkę w pierwszych minutach spotkania zamienił Marquitos. Mają czego żałować, bo gdyby udało się dzisiaj wygrać, wskoczyliby na pozycję lidera.
Miedź Legnica – Raków Częstochowa 1:1 (1:1)
1:0 Marquitos 11’
1:1 Petrasek 42’
Górnik Łęczna – Odra Opole 0:3 (0:2)
0:1 Skrzypczak 15’
0:2 Wodecki 43’
0:3 Wodecki 87’
Fot. FotoPyk