Długo musieliśmy czekać na kolejny pojedynek pomiędzy Zagłębiem Sosnowiec i Ruchem Chorzów. Czy było warto? Bez wątpienia tak, bo mieliśmy dzisiaj wszystko co najlepsze w futbolu – bramki, zwroty akcji i przede wszystkim dobrego piłkarza, Żarko Udovicicia, dzięki któremu w Sosnowcu zostały trzy punkty.
Chwaliliśmy niedawno Ruch, że wreszcie zaczął punktować, a przy tym grać ofensywnie. W końcu były ku temu solidne argumenty:
– Charakterystyczną cechą zespołu prowadzonego przez argentyńskiego szkoleniowca jest również to, że od początku rusza do ataku i nie czeka na przeciwnika. We wszystkich ośmiu spotkaniach za kadencji Rochy Ruch zawsze strzelał bramkę jako pierwszy. W tym czasie nie zdarzyło się również spotkanie, w którym chorzowianie nie znaleźliby drogi do bramki przeciwnika.
Oczywiście osiem spotkań nie mogło być przypadkiem, ale dzisiaj kompletnie nie było widać tego naporu na bramkę przeciwnika od pierwszych minut meczu. Właściwie pierwszą połowę piłkarze Rochy spędzili pod własną bramką, a jakiekolwiek ataki nie były im w głowie. Było wręcz przeciwnie, trudno było oprzeć się wrażeniu, że Ruch czekał na cios, do którego zadania piłkarze Zagłębia zabierali się początkowo jak Ferdynand Kiepski do roboty. Choć trzeba im oddać, że rozkręcali się z każdą minutą. Przede wszystkim Zagłębie atakowało skrzydłami i duża w tym zasługa Żarko Udovicicia, który kilkukrotnie posłał groźne dośrodkowanie w pole karne chorzowian. Jednak nie było przynosiło to wymiernych efektów, ponieważ Sanogo i Lewicki nie potrafi postawić kropki nad ,,i”. Gospodarze próbowali wyjść na prowadzenie również poprzez strzały z dystansu, ale uczciwie trzeba przyznać, że próby Banasiaka, Sanogo i Sulewskiego najwyższych lotów nie były.
Co innego strzał zza pola kola karnego w wykonaniu Miłosza Przybeckiego, który otarł się o słupek bramki. A jak już jesteśmy przy poczynaniach ofensywnych piłkarzy Ruchu, to odnotujmy jeszcze, że Walski z Posinkoviciem przeprowadzili niezłą kontrę, ale ten drugi nie potrafił jej wykończyć. I to by było na tyle w pierwszej połowie.
Po przerwie Udovicić zaczął kontynuować swój marsz w stronę MVP tego spotkania. Po jego dośrodkowaniu futbolówka została wypiąstkowana przez Hrdlickę, a że wpadła wprost pod nogi Nawotki, to skończyło się straconą bramką. Obrońca Zagłębia oddał precyzyjny strzał po ziemi w lewy róg bramki. Radość Zagłębia nie trwała jednak długo, bo po kilku minutach był już remis. Z prawej strony boiska dośrodkował Villafane, a piłkę do siatki wpakował Mello. Oczywiście chwała Brazylijczykowi za trafienie, ale trudno było w tej sytuacji spudłować. Choć po chwili zastanowienia i spojrzeniu na Miłosza Przybeckiego cofamy te słowa – rzecz jasna Mello wcale nie musiał posłać piłki do bramki. Jednak 24-latek strzelił i co najlepsze nabrał niesamowitej pewności siebie. Co o mały włos nie skończyłoby się drugą bramką, ponieważ futbolówka po uderzeniu Brazylijczyka z okolic 25. metra zatrzymała się dopiero na spojeniu słupka z poprzeczką.
Gdy wydawało się już, że mecz zakończy się bramkowym remisem, raz jeszcze błysnął Żarko Udovicić. Tym razem Serb zamiast dośrodkowania z rzutu wolnego wybrał bezpośredni strzał. Jak łatwo się domyślić piłka wylądowała w okienku bramki. Co prawda musimy odhaczyć tutaj błąd Hrdlicki, ale wiele to nie zmienia. Serb oddał perfekcyjny strzał i zapewnił trzy punkty swojej drużynie.
Zagłębie Sosnowiec – Ruch Chorzów 2:1 (0:0)
1:0 Nawotka 47’
1:1 Mello 53’
2:1 Udovicić 83′
Pozostałe spotkania:
Stal Mielec – Stomil Olsztyn 1:3
fot. 400mm.pl