Jeśli Jupp Heynckes mówi na konferencji, że Celtic może wyrzucić Bayern z fazy pucharowej, to wiesz, że w Bawarii bywały lepsze czasy. No, chyba że doświadczony szkoleniowiec nie jest na bieżąco ze szkocką piłką i myśli, że tam wciąż króluje Henrik Larsson.
Zacięta grupa Ligi Mistrzów w sezonie 03/04. Skład obecnej zaskakująco podobny, bo wystarczy Francuzów z Lyonu podmienić na Francuzów z PSG.
Bayern uratował wtedy w końcówce Maakay. W składzie Bayernu między innymi Ballack, Salihamidzić, Hargreaves, Lizarazu, po drugiej strony Hartson, Sutton, Larsson, Lennon.
Cała wypowiedź Heynckesa jest wyjątkowo ciekawa, nie unika też nostalgicznych nut.
– Mam doświadczenia z gry przeciwko Aberdeen pół wieku temu. Prowadziłem drużyny przeciwko Dundee Utd, Hearts, Rangers. Szkocka piłka miała swoje wzloty i upadki. Dzisiaj nie dziwię się, że mają trudności, bo spójrzcie na to co dzieje się na rynku transferowym. PSG i angielskie kluby wydają horrendalne kwoty. Wydawać w okienko kilkaset milionów? Szaleństwo. Kluby jak Celtic czy Anderlecht nie mogą temu dorównać. (…) Celtic gra agresywną, opartą na przygotowaniu fizycznym piłkę. Wygrali sześć razy z rzędu ligę szkocką, w zeszłym sezonie dwa razy remisowali z Man City, a także z Gladbach na wyjeździe. Nie można popełnić błędu lekceważenia przeciwnika. Brendan Rodgers ma znakomite doświadczenia z Liverpoolu. Eksperci przewidują, że wyjdziemy z grupy my i PSG, ale najpierw trzeba zagrać mecze, a potem oceniać. Celtic ma wielką historię w Europie i jeśli nie potraktujemy ich z pełną koncentracją, możemy przegrać – przemawiał człowiek, który w 2013 roku opuszczał Bayern po wygraniu wszystkiego, co tylko było w tamtym momencie do wygrania.
Teraz zresztą rządy rozpoczął w podobny sposób – perfekcyjnie, bez pozostawiania żadnych niedomówień, bez pozostawiania jakichkolwiek wątpliwości. Przekonujące 5:0 z Freiburgiem rzuciło zarazem kolejny cień na współpracę piłkarzy z Ancelottim, a także jak wielką rolę mieli zawodnicy w zwolnieniu Włocha. Lewandowski przed meczem:
– Jupp chce przywrócić nam koncentrację na detalach. Podczas treningów ważne jest każde podanie i każdy strzał.
Zarazem nie jest tajemnicą, że Heynckes zabrał się do pracy nad atmosferą w drużynie, która ostatnio z różnych przyczyn nie była najlepsza. Od paru dni wszędzie podkreśla się jak ważne jest to, by szatnia była zgraną grupą ludzi, która wychodzi na boisko nie tylko z poczuciem obowiązku, ale i z frajdą, płynącą ze wspólnej gry. Heynckes słodzi im komplementami: – Widzę jak chłopaki ciężko pracują. To tylko kwestia czasu, gdy będziemy grać bardzo dobry futbol.
Na pewno wróciła w obozie Bayernu nadzieja, czuć wyraźny powiew optymizmu. Pojawił się człowiek-instytucja w klubie, który wystarczy, że wyciągnie listę swoich trofeów lub zapyta „a ty co zrobiłeś dla Bayernu?” by wzbudzić autorytet.
Mimo komplementów pod adresem Celtiku, nie spodziewamy się trudnego meczu dla mistrza Niemiec. Bardziej ciekawi nas czy Robert Lewandowski podreperuje swój bilans bramek w Champions League. Ściga takie tuzy jak Del Piero, Drogba, Inzaghi czy Eusebio:
W drugim meczu tej grupy Anderlecht podejmie PSG. Wiemy, że Ibry dawno w Paryżu nie ma, ale spodziewamy się boiskowego ekwiwalentu tej bramki:
***
Czy Barca obawia się Olympiakosu, czy zamierza wystawić potrójne zasieki przed Odjidją-Ofoe? Wiecie dobrze, że nie. Najdobitniejszy fakt – Mundo Deportivo zastanawia się, czy już w tym meczu Leo będzie w stanie dobić do stu bramek w Champions League. W tym momencie Messi ma 96 na liczniku.
Co ciekawe, pierwsze trafienie Messiego w Lidze Mistrzów przypada na 2005 rok i grupowy mecz z Panathinaikosem. To był Panathinaikos, który w rundzie kwalifikacyjnej bił się z Wisłą Kraków i w którego barwach występował Olisadebe. Messi miał wtedy osiemnaście lat i wykorzystał wielkiego klopsa obrońców Panaty. Mecz skończył się 5:0.
W Katalonii nikt nie dopuszcza innego scenariusza niż pewnych trzech punktów. W zasadzie w Olympiakosie też, bo jak tu mówić o zdobywaniu Camp Nou, skoro nawet we własnej lidze idzie beznadziejnie?
Tak jest, w tej samej Superleague, którą Olympiakos zmonopolizował, wygrywając ją 19 razy w ostatnich 21 sezonach. Aktualny bilans: siedem mistrzostw z rzędu. Finansowo grają w innej kategorii wagowej. Tymczasem teraz? Śmiech na sali, Atromitos i Levadiakos przed nimi. Nie dziwi nic a nic, że Hasi już zdążył wylecieć.
***
Pięćdziesiąt siedem meczów z rzędu. Dwa lata gry bez porażki na własnym stadionie. Kiedyś ta passa musiała się skończyć i w ten weekend twierdza Juve została zdobyta. Lazio wyjechało z Turynu z trzema punktami.
Nie był to zarazem jednostkowy przypadek gorszego meczu w wykonaniu Starej Damy. Zespół Allegriego znowu zaczyna sezon dosyć ospale, co akurat… fanów Bianconeri nie powinno martwić, bo to częsta przypadłość ekip prowadzonych przez tego szkoleniowca, trochę według zasady – kto jest w formie w marcu jesienią ten ma problem. To człowiek programujący swoje drużynę na drugą część sezonu. Jesień jest po to, żeby przetrwać, żeby nie zawalić.
Problem polega na tym, że Liga Mistrzów może zostać zaprzepaszczona, jeśli Juve pokaże formę z ostatnich tygodni w starciach ze Sportingiem Lizbona.
Sporting nigdzie nie czuje się gorzej, niż we Włoszech. Ich pierwszy mecz w Italii miał miejsce w sezonie 1963/64, kiedy mierzyli się z Atalantą. Ponad pięć dekad regularnego grania w Europie, a wciąż ani jednego zwycięstwa na włoskiej ziemi. Z trzynastu meczów dziesięć porażek. Historia nie wychodzi na boisko, ale przy tak wstrząsającej statystyce trudno nie dojść do wniosku, że coś jest na rzeczy.
Co innego własny stadion
Z drugiej strony dopiero co padła passa Juve u siebie. Może to jest doskonały moment na przełamanie?
Sporting prezentuje równą, regularną formę od początku sezonu. Traci bardzo mało bramek, a przegrał tylko raz – 0:1 z Barceloną. To zespół, który według doniesień portugalskiej prasy wyjdzie ustawiony zachowawczo, zadowoli go punkt, będzie szukał okazji po kontrach. I może się ich doszukać, bo Juventus w tym sezonie gra wyjątkowo nieprzekonująco w defensywie.
Wiadomo, że nie było porównania jeśli chodzi o wiosenny, a jesienny mecz Starej Damy z Barceloną, ale ta tendencja potwierdza się też w lidze. Bianconeri w ostatnich sezonach byli monolitem. w żadnym z trzech ostatnich sezonów nie stracili nawet trzydziestu bramek. W tym momencie zdumiewająco łatwo jak na nich gubią bramki. Brakuje oczywiście Bonucciego, ale ciekawe, że… sam Bonucci też słabo wszedł w sezon. Giorgio Chiellini:
– Kiedy zachowujemy czyste konto, pierwszy mówię, że to nie było dzięki mnie lub innym obrońcom, ale dzięki całej drużynie. Futbol to sport drużynowy, wygrywasz i przegrywasz jako zespół. Musimy poprawić grę po naszej stronie, wiemy to. Ale wszyscy musza włożyć więcej wysiłku w grę defensywną.
Naprawdę bywało, że w obozie Juventusu panował większy spokój, niż przed dzisiejszym starciem. Oczywiście wciąż faworytem jest mistrz Italii, ale nie tak zdecydowanym, jak jeszcze do niedawna mogłoby się wydawać.
***
Zero zwycięstw. Zero remisów. Siedem porażek. Zero goli, siedemnaście straconych. Football League ma 129 lat, a nikt w czterech topowych ligach Anglii nigdy nie zaczął tak źle. A jednak mające taki bilans Crystal Palace przełamało się w weekend lejąc Chelsea. Powiedzieć, że dzisiaj The Blues mają coś do udowodnienia, to nic nie powiedzieć.
Wielu fachowców spekuluje, że Eusebio Di Francesco oglądał ostatni mecz Chelsea minimum piętnaście razy. Cel? Odnaleźć w sposobie gry Crystal Palace wskazówki jak ograć mistrza Anglii.
Chelsea zagra bez N’Golo Kante, który doznał kontuzji podczas przerwy reprezentacyjnej. Jak wielka to strata dla drużyny najlepiej pokazał mecz z The Eagles. Ten facet jest nie do zastąpienia. Obrona na pewno nie będzie tak zwarta jak zwykle.
Z drugiej strony, w ataku najprawdopodobniej zagra Morata, który od początku sezonu świetnie odnajduje się w Londynie. Roma nie jest mistrzem wyjazdów do Anglii, wygrała tylko dwa razy na piętnaście prób. Nam ostatnio utkwiła w pamięć ich wyprawa na City i bramka Tottiego:
Roma, jak sam powiedział na konferencji Dzeko, „nie mierzy w wygranie Ligi Mistrzów”. Ale to naprawdę zespół, którego nie można lekceważyć. Przed tym weekendem wygrali pięć meczów z rzędu. Porażkę ponieśli z perfekcyjnym Napoli, ale grali bez Strootmana i El Shaarawy’ego, którzy mogą wystąpić z The Blues. Walka o awans w tej grupie zapowiada się na wyjątkowo zażartą. W drugim meczu tej grupy Atletico postara się nie pogubić punktów w Azerbejdżanie.
***
W grupie A Manchester United będzie chciał kontynuować passę zwycięstw. Skoro Czerwone Diabły wróciły wreszcie do Ligi Mistrzów, to chcą się w niej solidnie przypomnieć – rozstawienie dzięki zajęciu pierwszego miejsca na pewno nie zaszkodzi. Czeka ich przeprawa trudna, bo mecz na wyjeździe z Benfiką, ale też trzeba zauważyć, że Benfica nie prezentuje rewelacyjnej formy i zasłużenie po dwóch porażkach jest na dnie tabeli. Nawet w lidze idzie im nieprzekonująco, zremisowali już z Rio Ave, Maritimo, przegrali z Boavistą. W drugim meczu tej grupy CSKA podejmie Basel, a Rosjanie spróbują powtórzyć spektakularny wynik Spartaka, który rozbił w Moskwie Sevillę.
KOMPLET MECZÓW:
Grupa A:
Benfica – Manchester United
CSKA – Basel
Grupa B:
Anderlecht – PSG
Bayern – Celtic
Grupa C:
Karabach – Atletico
Chelsea – Roma
Grupa D:
Barcelona – Olympiakos
Juventus – Sporting