Miało być łatwo – było. Miało być sporo bramek – było. Miał strzelać Cristiano Ronaldo – strzelał. Przed meczem chyba nikt nie pomyślał, że APOEL może sprawić niespodziankę na Santiago Bernabeu. I słusznie, bo każda minuta tego spotkania przebiegała dokładnie tak, jak chcieli tego piłkarze Zidane’a.
Domyślamy się, że trudno zmotywować się piłkarzom Realu na taki APOEL, który niespecjalnie ma czym postraszyć. No, ale z drugiej strony, żeby ograć Cypryjczyków nie potrzeba też stu procent wysiłku, bo przecież te dwie drużyny dzieli ogromna przepaść. I było to widać od początku, bo Królewscy przeważali w każdym aspekcie piłkarskiego rzemiosła, ale o graniu na maksimum możliwości też nie było mowy. Choć okazji było naprawdę sporo, a duża w tym zasługa Isco i Bale’a, którzy w pierwszej połowie starali się przede wszystkim dograć do Cristiano Ronaldo. No, a Portugalczyk, co prawda ostatnio mało gra, ale ze strzelaniem bramek – jak z jazdą na rowerze – tego się nie zapomina. Wszystko zaczęło się od Isco, który najpierw ograł Moraisa, a po chwili zagrał do Walijczyka na skrzydło. Rzecz jasna na momencie poszło dośrodkowanie do Cristiano Ronaldo, który z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki. Co akurat takie proste nie było, bo kąt był całkiem spory. Ale strzelał przecież Ronaldo, a nie Miłosz Przybecki.
Oczywiście sytuacji bramkowych w pierwszej połowie było więcej, bo dwukrotnie głową strzelał Bale, ale przy każdej próbie brakowało precyzji. Poza tym 28-letni skrzydłowy dogrywał kilka razy do Ronaldo, a ten dwukrotnie był bliski podwyższenia swojego dorobku strzeleckiego już w pierwszej połowie. Właściwie to już do przerwy mogło być dużo wyższe prowadzenie Realu, ale trzeba też oddać mistrzom Cypru, że nabiegali się sporo, aby tak nie było. Kosztowało to ich sporo sił, dlatego w drugiej części wyglądali – nie przymierzając – jak polskie drużyny w europejskich pucharach. Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy Ronaldo pacnął w poprzeczkę i futbolówka ostatecznie zatrzymała się na linii. Zaraz potem obrońca APOEL-u zagrał ręką w polu karnym i sędzia gwizdnął jedenastkę. Naturalnie podszedł do niej Cristiano Ronaldo i naturalnie zamienił ją na bramkę. Cypryjczycy radzili sobie coraz gorzej i wykorzystał to Ramos, który strzelił naprawdę efektowną bramkę. Tutaj nie ma co pisać, tutaj trzeba oglądać:
Właściwie to ani razu nie napisaliśmy o postawie APOEL-u w ofensywie. Jednak nie chodzi o to, że zapomnieliśmy albo coś w tym stylu – naprawdę nie było czego opisywać. Choć odnotujmy:
– Strzał Lago z 30 metrów w sam środek bramki, gdzie na piłkę oczekiwał Navas,
– Fatalny strzał de Camargo, który znalazł się w całkiem niezłej sytuacji po świetnym podaniu od Aloneftisa.
Cóż, trochę to jednak mało, ale jeśli chodzi o grę w obronie, to trzeba im oddać, że było całkiem pozytywnie. Inna sprawa, że rozmiar porażki powinien być zdecydowanie większy. Między innymi dlatego, że sędzia nie gwizdnął kolejnego karnego po ewidentnym faulu na Cristiano Ronaldo. Mówiąc w skrócie, to był mecz, o którym już jutro nikt nie będzie pamiętał, bo stało się to, co stać się musiało. Real dopisał sobie trzy punkty i w Lidze Mistrzów czeka teraz na poważniejszych przeciwników.