Reklama

500 kilometrów od strefy komfortu. Krychowiak leci reanimować karierę

redakcja

Autor:redakcja

30 sierpnia 2017, 19:29 • 3 min czytania 55 komentarzy

Klub z ambicjami, by z hukiem zamknąć okienko transferowe mocnymi nazwiskami sprowadzonymi na The Hawthorns (Gibbs, może także Renato Sanches) z jednej strony. Zawodnik, co do którego ambicji można było zacząć mieć wątpliwości, gdy cały czas tkwił w wygodnym Paryżu bez szans na grę, ale na gwiazdorskim kontrakcie, przy zadowolonej z miejsca do życia partnerce. Ale który te ambicje chciał jednak mimo wszystko jeszcze udowodnić, by nie odpuścić walkowerem mundialu w Rosji. Para idealna? Na pewno złączona dość niespodziewanie.

500 kilometrów od strefy komfortu. Krychowiak leci reanimować karierę

Transfer do West Bromwich Albion jest w każdym razie sygnałem najlepszym z możliwych, że Krychowiak chce jeszcze ratować swoją karierę. Wyrzeka się miasta, w którym czuje się najlepiej, a już na pewno najlepiej czuje się jego dziewczyna Celia, zamiast tego decydując się na Birmingham. Pewnie już znacznie bardziej urokliwe niż w serialu Peaky Blinders, ale nadal niemogące się urodą równać ze stolicą Francji. Wyrzeka się przebywania w jednej szatni z Unaiem Emerym, śmieszkowania z Neymarem, treningów z Cavanim czy Pastore, na rzecz kolegowania się z Ahmedem Hegazym czy Callumem McManamanem, których to nazwisk dyrektor sportowy PSG pewnie nie potrafiłby poprawnie zapisać.

Oczywiście możemy lekko idealizować, bo jako że idzie do Birmingham na zasadzie wypożyczenia, wielce prawdopodobne jest, że nadal będzie od Al-Khelaifiego pobierał część wynagrodzenia, a resztę dopłaci WBA. Czyli nie rezygnuje ze wszystkiego, a jedynie z części uroków bycia zawodnikiem Paris Saint-Germain.

Nie traci więc tak wiele, jak mógłby stracić przechodząc na zasadzie transferu definitywnego do któregoś z klubów, które wyrażały nim latem zainteresowanie – od Lyonu, przez Inter, aż po Valencię. Ale traci. Na pewno nie kierował się w swoim wyborze poradami Celii, która zdecydowanie nie marzyłaby rok temu, gdy „Krycha” mógł przebierać w ofertach, by wylądować w mieście takim jak Birmingham. Jednym z ostatnich kojarzących się z innym słowem na „B”. Beautiful. Czy, jak woli, belle.

Ale też do West Brom Krychowiak znacznie bardziej swoim stylem pasuje. Bo tak jak elegancki jest poza boiskiem, tak nikt w Paryżu nie ma już wątpliwości, że na nim być nie potrafi. Nie, gdy mówimy o standardach wymagającego również od przecinaka nieprzeciętnej techniki PSG. Ale u Tony’ego Pulisa, u którego od defensywnych pomocników znacznie bardziej niż maestrii, oczekuje się po prostu doskoku do rywala jak wściekły, głodzony kilka dni pies, powinien wpasować się idealnie. Sportowo to wiadomo – degradacja. Ale jeżeli tutaj, w zespole, w którym będzie zawodnikiem unikatowym, bo nikt kupiony wcześniej przez wielki klub za tak ogromne pieniądze (33,6 mln euro) w WBA nie grał, nie przypomni sobie najlepszych dni z Sewilli, to będzie po prostu oznaczać, że Krychowiak-piłkarz zgubił się gdzieś w miesiącach, kiedy poza mediami społecznościowymi nie oglądało się go za często.

Reklama

Podpisując kontrakt z WBA, Krychowiak oddala się oczywiście o równo 500 kilometrów od stolicy mody, która wydawała się być pisana zarówno jemu, jak i wybrance jego serca. Skrojona na miarę do kontynuowania kariery i ogólnie – życia. Od ulubionych butików i scenerii, które aż proszą się o kolejne fotki na Instagramie. 500 kilometrów od Neymara, Cavaniego czy wkrótce pewnie też Mbappe. Od pięknie i efektownie grającej drużyny, marzenia każdego zawodowego piłkarza. Ale za to o kilka kroków od powrotu do świata żywych. A i wcale nie tak daleko od pieniędzy szejków, którzy – można tak zakładać, skoro Grzesiek idzie na wypożyczenie – nadal będą pokrywać część jego wynagrodzenia. Resztę dopłaci West Brom.

Jak to mówią: i wilk syty, i Manchester City.

Ten drugi na rozkładzie już 28 października.

Najnowsze

Anglia

Komentarze

55 komentarzy

Loading...