O ile maleńkim – choć raczej spodziewanym – rozczarowaniem było to, że Jan Bednarek nie zdołał się w okresie przygotowawczym przebić do jedenastki Southampton, o tyle mogło optymizmem napawać nas to, że Polak w hierarchii Mauricio Pellegrino znalazł się na trzecim miejscu, a więc pierwszym za parą Yoshida-Stephens. Że to on dzierżył status jedynego środkowego obrońcy wśród rezerwowych Southampton w dwóch pierwszych spotkaniach Premier League. Bo to oznaczało, że pierwsza okazja do gry powinna przyjść stosunkowo szybko.
Konkretnie – w Carabao Cup, czyli pucharze ligi do którego większość ekip z Premier League podchodzi raczej po macoszemu, wystawiając w nim mniej lub bardziej rezerwowy skład. Rzadko w każdym razie odpowiadający w stu procentach temu, jakie nazwiska oglądaliśmy przez ostatnie dwa weekendy wśród podstawowych jedenastek. BBC, a za brytyjskim gigantem medialnym kolejne pomniejsze tytuły, donoszą zresztą wymieniając Polaka z nazwiska, że Bednarek wraz z Longiem, Ward-Prowsem, Boufalem i McQueenem mają dziś znaleźć się w odmienionej jedenastce Świętych na pucharowe starcie z Wolverhampton.
Zapowiada się więc na to, że mniej niż dwóch miesięcy potrzebował Bednarek, by pomóc kolegom nie tylko dobrym słowem przed meczem i w jego przerwie, ale też znacznie bardziej wymiernie – biegając po boisku tuż przed bramkarzem. I to bardzo dobra wiadomość.
W tym miejscu czas jednak na wiadomość już znacznie gorszą. Nie dla kibiców Świętych, ale dla Polaka – na pewno. Ponad szesnaście milionów euro Southampton przelał ostatecznie na konto Lazio za Wesleya Hoedta, zaprezentowanego wczoraj nowego zawodnika Świętych. Środkowego obrońcę reprezentacji Holandii, który ma wypełnić lukę po zdecydowanym na odejście Virgilu van Dijku. I przede wszystkim gracza o znacznie większym doświadczeniu od Polaka, mającego za sobą dwa lata walki z napastnikami w Serie A.
Bednarek w konsekwencji spadnie więc zapewne w hierarchii stoperów Southampton z trzeciego na czwarte miejsce. O ile Polak mógł więc liczyć, że w razie obniżki lotów, zawieszenia (choć Stephens i Yoshida łapią bardzo mało kartek) czy kontuzji któregoś z podstawowej dwójki środkowych obrońców Świętych, z automatu to on będzie wskakiwał do składu, o tyle teraz by tak się stało, musiałby nastąpić znacznie bardziej fortunny dla Polaka zbieg okoliczności. Zamiast jednego gracza ze środka, wypaść musiałoby dwóch. Bo też trudno spodziewać się, by w razie absencji jednego, Pellegrino nie wybierał – przynajmniej w tej najbliższej przyszłości – spośród piłkarzy ogranych w Premier League czy Serie A i decydował się na chłopaka bez ligowego debiutu na koncie.
No chyba, że w rozgrywkach o mniejszym dla Świętych znaczeniu pokaże się z tak dobrej strony, że nie pozostawi Pellegrino wyboru. I dlatego też dzisiejsze spotkanie – o ile potwierdzą się doniesienia BBC o pierwszym składzie dla Bednarka – może mieć dla Polaka naprawdę kolosalne znaczenie w kontekście tego, jak będzie go w przyszłości postrzegał Pellegrino. Czy jako wartościową alternatywę dla podstawowych graczy na jego pozycji, czy jako niechętnie wybieraną ostateczność.
Chyba nie musimy mówić, za którą opcję trzymamy kciuki?