Jest pressing niski, czyli bieganie jedynego napastnika gdzieś w okolicy linii środkowej, jest pressing średni, czyli delikatne naciskanie na rywala kilkoma graczami, pressing wysoki, czyli łapanie przeciwnika już w okolicach 30 metra i jest Napoli Maurizio Sarriego. Napoli Maurizio Sarriego, w którym Dries Mertens na przestrzeni zaledwie kilku minut dwukrotnie odbiera piłkę stoperom Nicei gdzieś w okolicach szesnastki gospodarzy dzisiejszego meczu. Napoli pojechało do Francji i udowodniło, że na ten moment jest na zupełnie innej półce niż OGC Nicea. 2:0 w pierwszym meczu, 2:0 w rewanżu i kolejnych dwóch Polaków melduje się w fazie grupowej Ligi Mistrzów.
Na uwagę i pochwały zasługuje jednak przede wszystkim styl neapolitańczyków. W teorii z dwubramkową przewagą na terenie dość groźnej drużyny z całkiem mocnej ligi najrozsądniejsze byłoby wyczekanie przeciwnika. Próba skontrowania gdzieś w drugiej połowie, gdy rywalom zacznie się spieszyć, gdy zaczną się odkrywać, gdy zaatakują większą liczbą graczy. Rozsądne byłoby zabezpieczenie swojej bramki nie tylko linią obrony, ale jeszcze kilkoma defensywnymi pomocnikami, rozsądne byłoby pozwolenie gospodarzom goniącym wynik na wielominutowe ataki pozycyjne, budowane mozolnie od własnego bramkarza. Napoli wybrało inną drogę. Już od pierwszych minut wrzuciło Francuzów na karuzelę, przyciskając ich do ściany w taki sposób, że niektóre odbiory miały miejsce już na trybunie za bramką Yoana Cardinale.
Aż trochę nam było żal tych Francuzów. Gdzieś z przodu czekają Balotelli i Sneijder, na skrzydle bardzo aktywny jest Saint-Maximin, a konstruowanie ich akcji kończy się gdzieś koło 40 metra – bo tam już Napoli ustawia drugi szereg zasieków. Jeśli nie udało się przejąć piłki w pierwszej linii, niemal od razu, po podejściu nawet do bramkarza, w przypadku gdy obrońcy cofali do niego, za chwilę Nicea musiała forsować drugi poziom złożony z Allana, Jorginho i Hamsika. Gospodarze mieli poważny problem z opuszczeniem własnej połowy i stworzeniem sobie jakiejkolwiek sytuacji. Tak, Napoli też długo pozostawało nieskuteczne, ale w przerwie wjechały statystyki – w okazjach bramkowych 12 do 2 dla podopiecznych Sarriego.
Mecz definitywnie zamordował tuż po przerwie kolejny dynamiczny atak gości. Rozklepanie na skrzydle, zgranie do środka, Callejon do pustej bramki. Nicea potrzebowała w tym momencie czterech goli, więc na dobrą sprawę mogliśmy się już wtedy rozejść do domów Naturalnie Napoli dalej grało swoje – podchodząc wyjątkowo wysoko i bezustannie atakując – ale w ostatnim kwadransie już oklapło. Wtedy Nicea stworzyła sobie dwie najlepsze swoje sytuacje, ale znów – gdy Francuzi obtłukiwali słupek, Włosi wyprowadzili kontrę po której na 2:0 podwyższył Insigne. Osobne słowo należy się tu też Piotrowi Zielińskiemu, który wszedł na boisko w 63. minucie a już 180 sekund później powinien mieć na koncie dwie asysty – dwukrotnie FANTASTYCZNIE obsłużył kolegów z linii ofensywnej. Trzeci kontakt z piłką? Świetny przerzut napędzający akcję. Potem trochę przysiadł, ale mamy wrażenie, że ten sezon może należeć do niego.
To duży moment dla Napoli, ale też duży moment dla całej Serie A. Trzy kluby w fazie grupowej, w dodatku każdy z dużym respektem wśród rywali i wśród kibiców, a także – jak mniemamy – z niezłymi szansami u bukmacherów, bo i personalia Juventusu, i gra Napoli w eliminacjach każą sądzić, że prędko się z tymi drużynami w tym sezonie LM nie rozstaniemy.