W bieżącym sezonie na największą ofiarę sędziowskich pomyłek wyrasta – co pewnie niektórych mocno zaskoczy – Legia Warszawa. Na pięć spotkań po trzech mogliśmy napisać, że finalnie arbiter zaszkodził podopiecznym Jacka Magiery i pomógł ich przeciwnikom. Gdyby panowie z gwizdkiem się nie mylili, mistrzowie Polski mieliby obecnie o 3 punkty więcej.
Piątkowe starcie Legii z Piastem było więc kolejnym, w którym warszawianie nie mieli szczęścia do decyzji arbitra. Rzecz jasna Bartosz Frankowski nie przeszkodził gospodarzom w podniesieniu z boiska trzech punktów. Przeciwnie, w najważniejszych sytuacjach on i jego zespół spisali się dobrze. W pamięci utkwiły nam dwa zdarzenia – słuszne puszczenie gry po interwencji Pazdana na linii bramkowej oraz przytomne zachowanie Frankowskiego… jeszcze przed rozpoczęciem meczu. Kiedy wykonującemu pierwsze kopnięcie Powstańcowi spadł but, sędzia momentalnie mu go założył i odprowadził do linii bocznej. Kamyczek do ogródka arbitra mamy tylko jeden – nie utemperował zapędów Mateusza Maka, który wszedł na boisko z zamiarem zrobienia przeciwnikowi krzywdy. Najpierw sieknął łokciem w twarz Hlouska, przy czym nikt nie miałby pretensji o bezpośrednią czerwień, a Frankowski w ogóle zaniechał kary indywidualnej. A chwilę później bardzo ostro potraktował Nagy’a, za co zobaczył już żółtko, które – w najlepszym dla Maka przypadku – powinno być żółtkiem numer dwa. Piast powinien kończyć w dziesięciu, a Legia powinna mieć ułatwione zadanie w końcówce. Zdarzenie odnotowujemy więc w kolumnach “sędzia pomógł” i “sędzia zaszkodził”.
Poważniejszy w skutkach błąd mieliśmy w starciu Korony z Jagiellonią, gdzie Burliga faulował Jukicia we własnym polu karnym. Tomasz Musiał odgwizdał zagranie ręką Chorwata, które jednak – w myśl obowiązujących wytycznych – nie kwalifikowało się do tego. Obrońca gości zagrał piłkę z bliskiej odległości, atakujący gospodarzy próbował uniknąć kontaktu z ręką – ogólnie grę należało puścić. A zaraz potem przerwać, już po faulu Burligi. Korona powinna więc otrzymać kolejny w tym meczu rzut karny i – mimo że jednego nie wykorzystała – według zasad niewydrukowanej dopisujemy jej z tego tytułu gola. A wynik meczu weryfikujemy na 3:3.
Błędów nie ustrzegł się też prowadzący spotkanie Pogoni z Lechią Tomasz Kwiatkowski. W 45. minucie meczu drugą żółtą kartkę powinien obejrzeć Cornel Râpă, za ciągnięcie za koszulkę wychodzącego na dobrą pozycję Flavio. Innymi słowy, przez całą drugą połowę goście powinni grać w przewadze, co w myśl zasad niewydrukowanej tabeli oznacza dopisanie im jednego gola. Gola, dzięki któremu u nas wywożą ze Szczecina komplet punktów.
Po piątej serii gier prowadzi Wisła Kraków, przed Zagłębiem i idącymi łeb w łeb Legią oraz Jagiellonią (które w rzeczywistości dzieli 5 punktów). Natomiast całą stawkę zamykają Bruk-Bet i Piast. Na ten moment niewydrukowana tabela prezentuje się następująco: