Trochę kazała poczekać na siebie Premier League, bo ostatnie mecze grano 21 maja – swoje musieliśmy więc przecierpieć, racząc się mniej lub bardziej wartościowymi zamiennikami. Jednak od tego piątku koniec z tym, wraca ulubione dla wielu granie i, co ważne, Wyspiarze od razu pokazali nam, za co ich tak cenimy – nie było szachów, badania rywali czy podobnych pierdół. Nie, Arsenal z Leicester dali show od razu, bez szczypania się w tańcu.
Bo jeśli ktoś spóźnił się głupie pięć minut, już mógł żałować – w większości rozgrywek straciłby trzy rzuty z autu czy rzut rożny, a tutaj przegapiłby aż dwa gole. W drugiej minucie spotkania ładną akcję rozegrał Arsenal, Bellerin odegrał piłkę do Elneny’ego, a ten natychmiast dośrodkował i to bardzo celnie, bo wprost na głowę Lacazette’a. Francuz nie musiał nawet wyskakiwać, po prostu odpowiednio się ustawił i wpakował piłkę tuż przy słupku, nawet rozpaczliwa interwencja Schmeichela na nic się zdała. Lecz jeśli ktoś myślał, że to podłamie gości, nic z tego – pierwsze ostrzeżenie chwilę później wysłał Mahrez, jego strzał z woleja minimalnie minął bramkę Cecha, ale zaraz nie było zmiłuj. Poszła wrzutka w pole karne, Cech wybrał się na spacer i tego dośrodkowania nie sięgnął, zamknął je za to Maguire, zgrał do Okazakiego i już było 1:1.
Po jednej bramce dla każdej z drużyn po paru minutach. Wow. Choć, po prawdzie, to na ten poziom emocji właśnie liczyliśmy.
Jednak czy spodziewaliśmy się aż tak pozytywnej postawy Lisów? Chyba nie, po tym cudownym mistrzowskim sezonie Leicester zaczęło wracać do szeregu i choć końcówka zeszłych rozgrywek była w ich wykonaniu przyzwoita, to tylko najwięksi optymiści mogli zakładać, że Vardy i spółka walną na dzień dobry trzy gole na Emirates. A tak się stało, bo goście byli bardzo skuteczni. Do przerwy oddali dwa celne strzały i oba zamienili na gole. Oprócz bramki Okazakiego trafił też Vardy, wykorzystując dośrodkowanie Albrightona. Ładna to była akcja – asystent nie szukał swojej lepszej nogi, tylko po prostu widząc dobrze ustawionego kolegę pocelował z lewej i elegancko znalazł napastnika, który z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki.
Po przerwie Leicester nie miało ochoty zwalniać w kwestii skuteczności i nawet rzut rożny okazał się na Arsenal skuteczną bronią. Wrzucał Mahrez, skutecznie główkował Vardy, uprzedzając w szesnastce Kanonierów kogokolwiek się tylko dało.
Mistrzowska skuteczność, a z kolei Arsenal długo prezentował taką uprawniająca do piątego-szóstego miejsca w lidze. Choć Kanonierzy atakowali, jak na gospodarzy przystało, to pod bramką Schmeichela byli irytujący, jakby ten gol z początku był tylko miłym wyjątkiem od reguły. Kto tam nie próbował? Lepsze lub gorsze okazje mieli Bellerin, Kolasinac, Welbeck, Ramsey, Oezil, ale albo brakowało skuteczności, albo na wysokości zadania stawał Schmeichel.
Jednak Arsenal nacierał z taką intensywnością, że choć skuteczność była mizerna, kolejne gole po prostu musiały wpadać. I wpadały. Najpierw Kanonierzy doszli do rywala na 2:2 – piłkę przepchnął Lacazette i w sytuacji dwa na jeden, piłkę do siatki po podaniu Kolasinaca wpakował spokojnie Welbeck. Nawet gdy Leicester wyszło na 3:2, to nie zdołowało ekipy Wengera, ta wciąż atakowała. W 83. minucie goście w końcu pogubili się aż za bardzo, bo zostawili w polu karnym trzech piłkarzy Arsenalu wolnych i jeden z nich, Ramsey, przyjął piłkę, a potem posłał torpedę obok bezradnego bramkarza. Choć tu jest kontrowersja, parę chwil przed bramką ręką przyjmował Oezil.
Clear view for Mike Dean of Ozil handball but not given #ARSLEI pic.twitter.com/lc2RBdWUlZ
— Andrew Yee (@andrewyee) 11 sierpnia 2017
Wynik ustalił z kolei Giroud, wykorzystując dośrodkowanie z rzutu rożnego – piłka odbiła się od poprzeczki i odbiła się za linią bramkową.
Uff, na tym stanęło, ale cóż to był za wulkan emocji! Długo nie było wiadomo kto wygra, bo gol mógł paść tutaj w każdym momencie. Siedem bramek już po pierwszym meczu – kapitalna sprawa. Teraz mamy „tylko” jedno życzenie: panowie, utrzymajcie to tempo!
Arsenal – Leicester 4:3
Lacazette 2′ Welbeck 45+2′ Ramsey 83′ Giroud 85′ – Okazaki 5′ Vardy 29′ 56′