Byliśmy szczerze ciekawi jak potoczą się losy Ranieriego, bo jego trenerska historia ostatnich lat jest wręcz niebywała. Najpierw pogoniono go z reprezentacji Grecji, gdzie punktował żałośnie – 0,25 oczka na mecz – potem wziął słabe, wydawało się, Leicester i zrobił mistrza, a już sezon później z tego Leicester został pożegnany. Wahania nastrojów jak na jakimś nowym, nieodkrytym wcześniej poziomie. Jeśli wziąć tę serię na logikę, teraz z kolei powinno być już dobrze, więc teoretycznie kibice Nantes mogą się szykować na świetny rok, bowiem właśnie w zachodniej Francji zacumuje włoski szkoleniowiec.
O umowie Ranieriego było już wiadomo wcześniej, ale Kanarki musiały poczekać na decyzję władz ligi – obowiązują tam ciekawe przepisy, bowiem umowy z trenerami, którzy ukończyli 65. rok życia, nie są honorowane. Włoch tyle świeczek zdmuchnął już w październiku zeszłego roku, więc Nantes musiało najpierw poprosić rządzących Ligue 1 o uchylenie tego przepisu – kluby mają do tego prawo. Tak się ostatecznie stało, dlatego teraz już wiemy na pewno, kto w kolejnym sezonie poprowadzi zespół Waldemara Kity.
Zespół, który przez większą część sezonu 16/17 był w dobrych rękach, od kiedy 13 grudnia przejął go Sergio Coinceicao. Przed jego przyjściem, Kanarki pod wodzą Rene Girarda dołowały, nie mogły wygrać meczu od sześciu spotkań, były 14. w tabeli. Portugalczyk to wszystko odmienił, wyciągnął ekipę z marazmu, zaczął – w różnych rozgrywkach – od czterech wygranych z rzędu, później utrzymywał wysoki poziom. Skończył pracę na ósmej lokacie i ze średnią punktów 1,69 na mecz, podczas gdy Girard wykręcił marne 0,94. Conceicao pewnie pracowałby dalej, ale dostał ofertę z ojczyzny, dokładnie z FC Porto. Idzie więc do gorszej ligi, natomiast będzie mógł bić się o mistrzostwo i posłuchać „kaszanki” przed rywalizacją z europejską elitą.
Ranieri we Francji już pracował, w sezonie 12/13 i 13/14 siedział za sterami Monaco. Najpierw wprowadził je do Ligue 1, a później – dostając do grania kilka gwiazd, z Falcao, Jamesem i Moutinho na czele – zajął drugie miejsce, o dziewięć punktów ustępując PSG. Jego przygoda w Księstwie była więc solidna, ale Jardim udowodnił, że może to wyglądać jeszcze lepiej.
Przed Ranierim za to też ciekawe wyzwanie, Conceicao pokazał mu bowiem, że z tą ekipą można osiągnąć konkretny wynik – to nie Leicester, które cudownie utrzymało się w Premier League, ale w kolejnych rozgrywkach znów było skazywane na porażkę. Włoski menadżera znów spotka na swojej drodze Polaków, bo jest oczywiście Waldemar Kita za biurkiem, ale i Mariusz Stępiński w szatni. Mamy nadzieję, że polski napastnik – jeśli zostanie we Francji – pogra nieco dłużej niż Kapustka i Wasilewski za kadencji Ranieriego w Anglii. Stępińskiemu bardzo by się to przydało, od marca na boiskach Ligue 1 biegał przez 12 minut.