Dużo można mówić o drugim podejściu Michała Probierza do Jagiellonii, ale z pewnością nie był to okres, w którym miał szczęście do decyzji sędziowskich (o czym w najbliższych dniach będziemy szerzej pisać). Można też powiedzieć, że ostatni mecz w Białymstoku nie był tu żadnym wyjątkiem i skończył się tak, jak cała masa innych meczów Jagiellonii w ostatnim czasie, czyli wypaczeniem wyniku przez arbitra.
Chodzi tu oczywiście o zagranie Jevticia ręką we własnym polu karnym, za co bezwzględnie należała się gospodarzom jedenastka (tzw. oczekiwana piłka i nienaturalnie ułożone ręce). Lechita co prawda odbił jeszcze piłkę udem, ale to niczego nie zmienia w odbiorze całej sytuacji. Fakty są więc takie, że Jagiellonia powinna dostać kapitalną szansę na wyrównanie już w 84. minucie, co – w kontekście aż dziesięciu doliczonych minut – mogłoby ją znacznie przybliżyć do zwycięstwa. W myśl zasad niewydrukowanej tabeli trzy punkty zostają jednak w Białymstoku, bo – od razu dodajmy – zarówno brak czerwieni dla Runje (Nielsen nie miał pełnej kontroli nad piłką), jak i czerwień dla Jevticia to decyzje, które jak najbardziej się bronią.
Jak pamiętamy, wczoraj Jagiellonii zabrakło jednego gola do zdobycia tytułu. Czy można więc napisać, że gdyby wczoraj sędziowie podejmowali wyłącznie dobre decyzje, to podopieczni Probierza byliby mistrzami? Nie do końca, bo mecz Legii z Lechią również nie był wolny od błędów. Tak jak kartka Peszki nie budzi żadnych wątpliwości, tak nie był to jedyny lechista, który powinien zaliczyć przedwczesny zjazd do bazy. Jeszcze w pierwszej połowie Krasić rozmyślnie i ze sporym impetem sieknął łokciem w twarz Nagy’a, za co należała mu się bezpośrednia czerwień, a Legia przez jakieś 50 minut powinna grać w przewadze jednego zawodnika. W myśl zasad niewydrukowanej tabeli tego typu pomyłkę zamieniamy na gola, więc i w Warszawie gospodarze wygrywają swój mecz.
Pomimo to jednak mistrzem Polski w niewydrukowanej tabeli zostaje Jagiellonia, która we wcześniejszej fazie sezonu straciła przez arbitrów więcej punktów. U nas podopieczni Probierza wyprzedzają Legię dzięki większej liczbie punktów zdobytych w rundzie zasadniczej. Pozostałe najważniejsze rozstrzygnięcia w grupie mistrzowskiej pozostają bez zmian – trzeci jest Lech, a czwarta Lechia.
W meczach z dolnej połówki tabeli błędów wypaczających wynik meczu nie odnotowaliśmy, chociaż mamy pewien żal do Piotra Lasyka, że w ogóle rozpoczął gwizdkiem “mecz” Zagłębia z Arką (zamiast na przykład iść na jagody). W niewydrukowanej tabeli lubinianie nie musieliby jednak okazywać aż tak wielkiej gościnności, bo podopieczni Ojrzyńskiego byli już dawno zdegradowani i trzy punkty w niczym by im nie pomogły. Drugim spadkowiczem u nas jest Górnik Łęczna, a na kolejny sezon w ekstraklasie zostaje Ruch Chorzów. Końcowa niewydrukowana tabela za sezon 2016/17 prezentuje się następująco: