Reklama

Ten wspaniały scenariusz pisał przez ostatnie 23 lata. Teraz czas na efektowną puentę

redakcja

Autor:redakcja

02 czerwca 2017, 14:27 • 4 min czytania 27 komentarzy

Jako piłkarz przeżył praktycznie wszystko, co przeżyć mógł i mowa tu zarówno o blaskach kariery, jak i jej cieniach. Wielokrotnie smakował zwycięstwa, ale i przełykał gorycz porażki. Odbijał strzały najlepszych piłkarzy świata, ale i wyjmował piłkę z siatki po uderzeniach tych, których nazwisk pewnie nawet za bardzo nie kojarzył. Jego pękatą gablotą trofeów można by obdzielić z tuzin mniej utalentowanych bramkarzy, a doświadczeniem – pięć tuzinów. Dopiero jednak jutro stanie przed wyzwaniem najcięższym. Po ponad dwóch dekadach gry, ponad tysiącu rozegranych spotkań, oczekuje – w najgorszym przypadku – nieco ponad dwugodzinnej rywalizacji o to, by swoją karierę zwieńczyć w najpiękniejszy z możliwych sposób. A jednocześnie dołożyć ostatni, jakże wartościowy element całej tej układanki.

Ten wspaniały scenariusz pisał przez ostatnie 23 lata. Teraz czas na efektowną puentę

Bił rekord transferowy jeśli chodzi o zawodników grających na jego pozycji. Był wybierany najlepszym golkiperem dekady. Biegał po boisku ze złotym medalem na szyi i pucharem w dłoni za zdobyte mistrzostwo świata z reprezentacją Włoch. Wielokrotnie też, wraz z Juventusem, wygrywał scudetto, a przecież w kolekcji ma też krajowy puchar i superpuchar, które łącznie zgarniał aż ośmiokrotnie. Nagród indywidualnych skolekcjonował tak wiele, że pewnie sam miałby problem z tym, by wymienić je wszystkie z pamięci. Grał przeciwko najlepszym, ale i z najlepszymi. Na tygodniu bronił strzały Del Piero, Nedveda, czy Pirlo, a weekendami – Ronaldo, Ibrahimovicia, czy Messiego (co ciekawe – Messi nie pokonał go ani razu, ale już na przykład taki Hans-Joerg Butt – dwukrotnie).

Tuż po porażce w finale z Milanem...Tuż po porażce w finale z Milanem…
Reklama

Jak każdy miewał jednak wzloty, ale i upadki. Będąc świeżo upieczonym mistrzem świata, musiał wraz ze „Starą Damą” bić się o powrót do Serie A. Podczas gdy Vieira, Zambrotta czy Cannavaro zmieniali meldunek, by nie tracić czasu na wyjazdy do Frosinone czy Triestiny – on pozostał wierny barwom i ideałom. Dwa razy ocierał się o zwycięstwo w Lidze Mistrzów, a raz nawet od tego sukcesu dzieliło go ledwie kilka rzutów karnych. Zdobył więc wszystko tak na krajowym podwórku, jak i europejskim (Puchar UEFA jeszcze w Parmie), ale Champions League przez te wszystkie lata wciąż pozostawała jedynie utopijnym pragnieniem.

Nie bez kozery zresztą Buffon pytany o swój przepis na eliksir młodości odpowiada: – Myślę, że to chęć wygrania Ligi Mistrzów wciąż pcha mnie do przodu. Bo rzeczywiście – gdyby uważnie prześledzić jego karierę, to w sposób niezwykle uważny i precyzyjny stawiał kolejne, kroki, kroczki, skoki. Jeden puchar, drugi, trzeci. Wielki transfer, towarzystwo coraz to lepszych zawodników. Kolejna seria zwycięstw, po kilku latach ciężkiej pracy również wielki sukces z drużyną narodową. W międzyczasie trochę nagród indywidualnych, budzące nobilitację oferty z innych klubów i bezgraniczna miłość turyńskich trybun. Wszystko jak według najpiękniejszego scenariusza, w którym bohaterowi wychodzi praktycznie wszystko i nawet jeśli czasami powinie mu się noga i budować musi zacząć od początku, to po chwili znów jest na szczycie.

...i z Barceloną (12 lat później).…i z Barceloną (12 lat później).

Nawet jeśli przyszłoby mi grać dla Juventusu, za połowę swojego wynagrodzenia, zrobiłbym to – zapowiedział jakiś czas temu i chyba, żaden z kibiców “Starej Damy” nie ma co do tego wątpliwości. Będąc u szczytu swojej kariery godził się na grę w Serie B, więc i żadne inne okoliczności nie byłyby mu straszne. Był z zespołem na dobre i na złe, a w międzyczasie przez klub przewijały się dziesiątki piłkarzy. Jedni traktowali stolicę Piemontu jako trampolinę do wielkiej kariery, inni trenowali u boku Buffona nieco przypadkiem, a Gianluigi nigdy nie wyskakiwał przed szereg i nie krytykował. Robił swoje, charyzmę wyrabiał postawą boiskową i wolał skromnie mruknąć, że kolejny kapitalny mecz w jego wykonaniu to w dużej mierze przypadek, niż z premedytacją grzać się w blasku reflektorów.

Reklama

W wywiadach przedmeczowych z udziałem Włocha najczęściej przewijają się te same hasła. Zwycięstwo. Szansa. Marzenie. Presja. Historia. Ale pojawia się też pytanie o “Złotą Piłkę”, którą wielu kibiców najchętniej wręczyłoby właśnie bramkarzowi Juventusu. Kto wie – być może mecz, którym będzie mógł spuentować swoją karierę i odejść w chwale, będzie rozgrywką nie tylko o to, by buty na kołku zawiesić w stu procentach spełnionym i z listą sukcesów niepozbawioną tego najważniejszego trofeum, ale i szansą na wyróżnienie typu ekstra.

39 lat. 1009 spotkań rozegranych a 1010. przed nim. Czy ostatnie w karierze? Oczywiście, nie jest powiedziane, że nawet jeśli jutro się nie uda, to Buffon więcej szans od losu już nie otrzyma. Ale nie ma się też co oszukiwać – doczołgać się do finału Ligi Mistrzów i stworzyć przed sobą kolejną taką szansę nie jest łatwo. A i wszystkie możliwe okoliczności sprzyjają ku temu, by puchar wznieść w końcu do góry właśnie w Cardiff. Zgarniając dwudzieste trofeum w barwach Juventusu. Kompletując w ten sposób tryplet. No i w końcu rekompensując sobie nieudane próby z 2003 i z 2015 roku. Bo w końcu do trzech razy sztuka, prawda?

Najnowsze

Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
2
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Liga Mistrzów

Liga Mistrzów

Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

AbsurDB
34
Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

Komentarze

27 komentarzy

Loading...