Lepszego dnia by przekonać się do piłki kobiecej, już po prostu nie będzie. Lepszych okoliczności, w których można na jednym boisku zobaczyć absolutną śmietankę kopanej w wydaniu płci pięknej nie można sobie wymarzyć. Cardiff na dwa dni przed starciem gigantów wagi ciężkiej – Realu z Juventusem – staje się bowiem miejscem, w którym rozstrzygnie się wewnątrzfrancuska batalia o tytuł najlepszej kobiecej drużyny w Europie. Batalia o tyle i dla nas interesująca, że jedną z ról odegra w niej Katarzyna Kiedrzynek.
L’Equipe temu spotkaniu poświęca niemal całą swoją dzisiejszą okładkę, sensacyjnej porażce Jo-Wilfrieda Tsongi na kortach Rolanda Garrosa wydzielając zaledwie niewielki ułamek pierwszej strony. Już to pokazuje, z jaką estymą podchodzi się we Francji do wewnętrznego rozstrzygnięcia, która kobieca drużyna znad Sekwany jest tą najlepszą na kontynencie.
„Rozliczenie rachunków w Cardiff City”
Dziennik nieprzypadkowo pisze o rozliczaniu rachunków. Bo owszem, to paryżanki wygrywały w drodze do finału zdecydowanie bardziej przekonująco. Najpierw odprawiły z kwitkiem Bayern (4:1 w dwumeczu), a później dokonały tego, co nie udało się ich kolegom po fachu. Potrafiły utrzymać przewagę z pierwszego meczu z Barceloną, ba – powiększyć ją i wygrać z ekipą Dumy Katalonii po raz drugi, znów pokonując ją dwiema bramkami.
Ale jednocześnie to Lyon ostatnio częściej wygrywał, gdy obu ekipom przychodziło się mierzyć w bezpośrednim starciu. I choć zawodniczki l’OL okazywały się lepsze zaledwie o jedną bramkę najpierw od Wolfsburga w 1/4, później od Manchesteru City w 1/2 finału, to do nich należy przewaga psychiczna. Mają już bowiem za sobą jeden wygrany z PSG finał w tym roku. Przystawkę przed daniem głównym, decydujący mecz rozgrywek Pucharu Francji. Którego rozstrzygnięcie – a raczej jego sposób – zwiastuje dziś emocje doprawdy ogromnego kalibru. Tam trzeba było 90 minut gry i ośmiu serii rzutów karnych, by wreszcie wyłonić zwycięzcę.
Gol na 1:0 – ciasteczko
Dziś zwycięzcą – tego możemy być pewni już teraz, niezależnie od rozstrzygnięcia – będzie zespół mający w swoich szeregach gwiazdy absolutnie największego kalibru. Lyon to zwyciężczynie trzech kolejnych plebiscytów na zawodniczkę najmocniejszej na świecie ligi kobiecej, Division 1 Féminine: Dzsenifer Marozsan, Amel Majri i Eugenie Le Sommer. To aktualna mistrzyni świata Alex Morgan, której listę dokonań z Wikipedii nie sposób zmieścić na ekranie laptopa. PSG? Rekordowa królowa strzelców Igrzysk w Londynie (14 goli), Brazylijka Cristiane. To dwukrotna srebrna medalistka olimpijska Formiga. To przechwycona pięć lat temu z Lyonu Shirley Cruz, dzisiejsza kapitan paryżanek i prawdziwa legenda Division 1.
To wreszcie nasza Katarzyna Kiedrzynek, o której nie sposób nie wspomnieć jako o jednym z głównych powodów, dla których dzisiejsze starcie w Cardiff będziemy oglądać z wyjątkową pieczołowitością. Bo potrafi wyczyniać w bramce cuda, dzięki którym bez kompleksów może stawać obok największych bramkarek globu, jest świadoma własnej wartości, a przy tym pozostaje świetną dziewczyną z ogromnym poczuciem humoru. No i nie będziemy ukrywać, że wyjątkowo mocno złapał nas za serca fragment wywiadu jakiego udzieliła nam Kasia:
Na meczach grasz w rękawicach z orzełkiem.
Z godłem Polski. Szczycę się tym, że jestem Polką, staram się to pokazywać na każdym kroku. Pomysł narodził się przed finałem LM. Chciałam wszystkim pokazać, że w tak wielkim meczu reprezentuję Polskę. Jest to dla mnie dodatkowy kop, że reprezentuję swój kraj.
Dlatego dziś ściskać kciuki będziemy oczywiście za PSG i triumf naszej zawodniczki. Ale także – za naprawdę przyjemne widowisko, które ma wprowadzić nas w kilkadziesiąt ostatnich godzin oczekiwania na najważniejsze rozstrzygnięcie również w męskiej piłce klubowej.