Nurku, jeden z drugim, lepiej skończcie wygłupy. Ktoś wreszcie wpadł na pomysł ostrego karania symulujących faule zawodników. Właściwie nie tylko pomysł, bo lampka w głowie mogła zapalić się w tej sprawie już wielu, lecz symulanci wciąż pozostawali bezkarni. W Anglii zapowiedzieli wprost: od przyszłego sezonu zaczynamy srogo karać boiskowych oszustów.
Z arbitrami jest jak z prawnikami, którzy powinni mieć głowę w kodeksie, a nie kodeks w głowie. Podobnie sędziowie – nie mają w głowie kamery i podczas meczów wiele rzeczy im ucieka, ale nic nie powinno stawać na przeszkodzie, by zajrzeć potem w kartę pamięci i odświeżyć sobie pewne sytuacje na chłodno. W Anglii powołano specjalną komisję do spraw symulek. Będzie ona złożona z byłego sędziego, piłkarza oraz managera. Po każdej kolejce przedstawiane im będą nagrania z wątpliwymi faulami, czyli potencjalnymi symulkami.
Oczywiście komisja nie będzie dostawała klipu ze wszystkimi upadkami piłkarzy w danej kolejce. Chodzi o sytuacje, w których zawodnik “faulujący” został wyrzucony z boiska za czerwoną kartkę lub dwie żółte i te, w których arbiter podyktował rzut karny. Czyli w skrócie: o te symulki, które boiskowemu oszustowi się udały. Jeśli symulka dostanie od komisji trzy razy “tak”, to zawodnik rżnący głupa zostanie zawieszony na dwa kolejne mecze.
Wreszcie doczekaliśmy się radykalnego ruchu, aby nurkowania było coraz mniej. Bo można gadać, narzekać po meczach na danego piłkarza, ale od mieszania łyżeczką herbata słodsza się nie zrobi. Dlatego należy wyznaczać kary. Bo niby nurków wskazuje się palcami, niby arbitrzy pamiętają potem, na których piłkarzy patrzeć z mniejszą dozą zaufania, jednak ustna umowa nie jest warta papieru, na którym zostałaby zapisana.
Liczymy, że upadający z głodu zaczną wkrótce znikać z angielskich boisk i Anglicy wyznaczą szlak innym federacjom, bo przecież taka komisja przydałaby się na dobrą sprawę w każdej lidze. Mamy dość Padoviciów, a jeśli zagrozilibyśmy zawieszeniem za symulkę, oszustów z pewnością na naszych boiskach byłoby coraz mniej.