Choć derby Barcelony nie uchodzą za pojedynek dwóch tuzów europejskiej piłki, to nie sposób nie określić ich mianem wyjątkowych. Pojedynek ten od lat uchodzi za mecz owiany falą nienawiści zarówno na trybunach jak i na boisku. Największą mobilizacją Espanyolu jest możliwość skrzywdzenia Barcelony i dzisiaj będzie ku temu świetna okazja. Nikogo więc nie powinno dziwić, że dzisiejsze derby mogą być nawet jednymi z najbrutalniejszych w ponad stuletniej historii starć między Barceloną a Espanyolem.
W Katalonii zupełnie nikt nie przejmuje się tym, że derby Barcelony nie mają nazwy. Daleko im do medialności El Clasico czy derbów Manchesteru, ale tam nikogo to nie interesuje. Zresztą nic w tym dziwnego skoro wyraźnie widać dominującą stronę w tym pojedynku. Jednak ten mecz mógłby uchodzić za kwintesencję pojedynku derbowego. Chyba nie ma osoby, która nigdy nie słyszała słynnego powiedzonka – derby rządzą się swoimi prawami. Nie sposób się nie zgodzić, że to przekoloryzowany, męczący już frazes, ale do tych derbów naprawdę trochę pasuje.
Historia pojedynków Barcelony z Espanyolem sięga do początków XX wieku. Pierwszy mecz derbowy został rozegrany 23 grudnia 1900 roku i od tamtego czasu rozegrano już 178 takich spotkań. Niepodważalnym faktem jest, że historycznie Espanyol został totalnie zdominowany przez Barcelonę, bo jak inaczej nazwać 106 wygranych Azulgrany przy tylko 34 wiktoriach Papużek? W ostatnim czasie wygląda to bardzo podobnie, ponieważ od czasu powstania nowego stadionu Espanyolu Cornella-El Prat rozegrano 17 derbów Barcelony, z czego 8 właśnie na tym stadionie. Bilans tych spotkań jest zatrważający dla Espanyolu, bowiem nie wygrali ani razu, a zremisować zdołali tylko trzykrotnie.
Jak już ustaliliśmy oba te zespoły więcej dzieli niż łączy, a właściwe to jedynym punktem wspólnym jest lokalizacja. Tak też nikogo nie powinno dziwić, że politycznie oba te kluby stały i stoją po zupełnie innej stronie barykady. Barcelona znana jest ze swojego ideologicznego podejścia do niepodległości Katalonii, a Espanyol ma to totalnie w nosie. Fanów tego klubu zupełnie, to nie interesuje i nie ma mowy, aby na ich stadionie wykrzykiwano hasła typu “independencia”, które możemy usłyszeć na Camp w 17 minucie i 14 sekundzie każdego meczu. Dzieje się tak, ponieważ Katalończycy utracili niepodległość w 1714 roku. Różnice pomiędzy Barceloną i Espanyolem zaczęły się uwidaczniać w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Jak wiadomo był to wówczas bardzo burzliwy okres w Hiszpanii, który doprowadził w konsekwencji do wojny domowej. Właśnie wtedy sprzymierzeńcy Espanyolu opowiedzieli się po stronie stolicy, a drudzy chcieli autonomii. Nie jest też tak, że fani Papużek kompletnie odrzucają swoje pochodzenie i miłość do regionu. Oni po prostu nie potrzebują odłączania się od reszty Hiszpanii.
Hiszpania to kraj dość specyficzny, ale z wielką miłością do futbolu wśród fanów. Również tej skrajnej, a to zawsze kończy się potyczkami wśród ultrasów. Drużynę z Camp Nou od zawsze wspierała grupa fanatyków Boixos Nois, ich odpowiednikiem po stronie Espanyolu jest Brigadas Blanquiazules. Co prawda obie grupy są skrajnie prawicowe, a tzw. czciciele Los Pericos uchodzą wręcz za neonazistów. Tak więc starć między nimi nie mogło zabraknąć. Oczywiście głównym punktem zapalnym w większości konfliktów między tymi ekipami było dążenie do niepodległości. W latach dziewięćdziesiątych dochodziło między nimi do starć, które kończyły się wzajemnym sztyletowaniem. Najgłośniejsza sprawa to ta z 1991 roku, gdy pięciu fanatyków Boixos Nois zasztyletowało jednego z Brigadas. Nie trudno się domyślić, że w późniejszym czasie dochodziło do zemst, na okrągło. Obie grupy od wielu nie mają już wstępu na stadiony swoich drużyn. Co nie zmienia faktu, że nadal dochodzi do dużych ustawek, choć o tym szczególnie się nie mówi. Przynajmniej nie u nas.
Sytuacja w tabeli pozwala Espanyolowi myśleć nawet o europejskich pucharach, a Barcelona – jak wiadomo – nadal walczy o mistrzostwo Hiszpanii. Do składu Blaugrany po trzytygodniowej nieobecności wraca Neymar, ale kontuzji doznał Iniesta i dziś z kolei zabraknie właśnie niego. Natomiast Quique Sanchez Flores nie ma większy problemów kadrowych. Dzisiejszy mecz na pewno będzie obfitował w mnóstwo walki i starć na pograniczu faulu. Piłkarze Espanyolu mają pełną świadomość, że mogą dzisiaj zakończyć marzenia fanów Blaugrany o tytule i to na pewno będzie dla nich największą motywacją. Zapowiada nam się więc prawdziwe męskie starcie, które w niektórych momentach może trącać o boiskowe chamstwo. Piękna futbolu nie możemy obiecać, ale bez walki na pewno się obędzie. W końcu to bezimienne derby nienawiści, furii i strachu.
Bartosz Burzyński