Kontuzja, rehabilitacja, przyspieszony tryb powrotu na boisku i mozolne łapanie rytmu meczowego. Arkadiusz Milik co prawda w grze był już od dwóch miesięcy, ale dopiero teraz udało mu się trafić do siatki. I od razu był to gol niezwykle cenny, bo dał jego zespołowi remis w starciu z Sassuolo.
Pierwsze pół godziny tego meczu trafnie spuentował komentujący spotkanie Radosław Majdan, odwołując się do słynnego już syndromu Piotra Ćwielonga. Parafrazując klasyka: niedziela, 12:30, słońce… No nie są to warunki do tego, by zapieprzać na najwyższych obrotach. Bo i piłkarze Napoli, i zawodnicy Sassuolo wyglądali początkowo, jakby myślami byli nie w walce o ligowe punkty, a gdzieś daleko, w trakcie pikniku na łonie natury – z piwkiem w dłoni i karkóweczką na grillu. Strasznie niemrawo zaczął się bowiem ten mecz, więcej oglądać mogliśmy bezsensownych przepychanek, głupich fauli i rażących błędów niż piłki nożnej na wysokim poziomie.
Tak naprawdę właściwa część spektaklu rozpoczęła się po zmianie stron i chyba nawet nikt nie miałby specjalnie żalu, gdyby dziś tylko te 45 minut liczono do statystyk. Najpierw fantastyczny kontratak Napoli przytomnie wykończył Mertens. Hamsik zagrywający na prawe skrzydło, stamtąd precyzyjna wrzutka na głowę Belga i 1:0 dla gości. Potem – odpowiedź gospodarzy, choć musimy przyznać, że Sassuolo nie miało dziś zbyt wielu argumentów w ofensywie i pewnie gdyby nie pomoc wspomnianego rywali, to trudno byłoby im wyrównać. Tymczasem Hamsik źle zgrał piłkę głową we własnym polu karnym, nie zdążyli do niej dobiec ani obrońcy, ani też Reina, a na całym porozumieniu skorzystał Berardi. Minęło jednak kolejne dwadzieścia minut, a gospodarze podwyższyli – pozostawiony bez opieki Mazzitelli oddał soczyste uderzenie zaskakując bramkarza Napoli.
W międzyczasie na placu pojawił się Piotr Zieliński i nawet chwilę po wejściu miał doskonałą okazję do zdobycia bramki. Ruszył w okolice szesnastki, otrzymał płaskie zagranie ze skrzydła, ale lewą nogą uderzył na tyle niefortunnie, że jedyne zagrożenie mogły odczuwać rozsiadające się w koronie stadionu gołębie. O wiele wyraźniejszy bodziec do ataku dało natomiast wicemistrzom Włoch pojawienie się na placu Arkadiusza Milika. Polak swoje spotkanie znów rozpoczął w pozycji siedzącej i znów musiał obserwować jak jego konkurent do gry trafia do siatki. Z tą różnicą jednak, że dziś w końcu dał jakikolwiek argument za tym, by nie odstawiać go całkowicie na bocznicę. W 81. minucie zluzował Jorginho, a już chwilę później kapitalnie odnalazł się w polu karnym. Zamieszanie, przypadkowa przebitka i Arek niedający szans bramkarzowi.
Arek Milik found the back of the net for the first time since his return from an ACL injury. #ajax 💪🏼 pic.twitter.com/shENcBiLfU
— AjaxDaily (@ajaxdailydotcom) 23 kwietnia 2017
To jednak nie wystarczyło, by wydrzeć gospodarzom trzy punkty, choć Napoli trudno było odmówić determinacji. W samej końcówce nieporozumienie w tyłach próbowali jeszcze wykorzystać goście, ale kapitalnie głową interweniował Cannavaro. W praktycznie ostatniej akcji meczu natomiast strzałem z jedenastu metrów próbował zaskoczyć Hamsik, ale nijak piłka po jego strzale nie miała prawa przebić się przez mur złożony praktycznie ze wszystkich zawodników Sassuolo.
Napoli traci więc bardzo istotne punkty w kontekście walki o wicemistrzostwo Włoch, ale nas cieszy przede wszystkim to, że po 207 dniach bez bramki przełamał się Milik. W końcu pojawia się bowiem światełko w tunelu na to, by wywrzeć presję na Mertensie i przypomnieć sobie tygodnie sprzed kontuzji. Tygodnie pełne błyskotliwej i skutecznej gry.